[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Anna niemogła temu zapobiec.Choć kipiała z gniewu, z wymuszonym uśmiechem pomachała panom ręką na pożegnanie.Odrażający kompan Juliana raz jeszcze splunąłobficie na trawnik i nie zaszczyciwszy Anny ani jednym słowem, wyniósł się wraz z końmi, zapewne w poszukiwaniu stajni.Bliska histerii Anna pospieszniewbiegła do domu.Ze schodów właśnie schodziła Ruby.Była w sukni zeszmaragdowego jedwabiu, zbyt strojnej na zwykłe popo-106łudnie w domu.Oczywiście dostrzegła powóz majorai umyślnie się w nią przebrała.- Gdzie się podział Charles? - spytała, zatrzymując sięna najniższym stopniu i rozglądając dokoła ze zdziwieniem.- Zabrał nowego nadzorcę na obchód plantacji.Och,Ruby! Wydarzyło się coś okropnego! Chodzmy zaraz dosalonu.Opowiem ci, zanim wrócą!Zaciekawiona Ruby pospieszyła za Anną i stanęła jakwryta w drzwiach na widok szczątków cennego wazonu.- Jak się toto stłukło?! - spytała.Anna odwróciła głowę, by uktyć rumieniec.-Jakoś.wyleciał mi z ręki - mruknęła, unikając wzroku przyjaciółki.Ruby uniosła brwi ze zdumienia, gdy jednak chciałazadać kolejne pytanie, Anna uciszyła ją gestem.Po razpierwszy od bardzo dawna zamknęła szczelnie drzwi; zależało jej na dyskrecji.Potem, niemal szeptem i tak nerwowo, że słowa zlewały się ze sobą, poinformowała Ruby o straszliwej katastrofie, która na nie spadła.Niewspomniała tylko o nieprzyzwoitym zachowaniu Juliana Chase'a.O jego napaści i własnej haniebnej reakcjinie mogła nawet myśleć.Kiedy skończyła swą opowieść, Ruby opadła na kanapę.- Przyłożyłaś mu w łeb wazonem! Nie myślałam, żemasz w sobie tyle ikry, złotko!Czerwona jak burak Anna wymamrotała coś niezrozumiałego, ale myśli Ruby zmierzały już w innym kierunku.- No cóż: Raja Singha go zastrzeli, jak mu każesz, i pokrzyku - stwierdziła.- Co takiego?! - Anna gapiła się na przyjaciółkę, niewierząc własnym uszom.- Dobrze usłyszałaś.Masz lepszy pomysł?107- Przecież to byłoby morderstwo!- No to co? On też chce nas niezle urządzić!- Wszystko jedno.Ni e pozwolę go zabić! - oburzyłasię Anna, choć przyznawała w duchu, że propozycja jestkusząca.- W takim razie do końca życia będzie cię miał w garści.Nigdy się nie pozbędziesz ani jego, ani strachu, żecię sypnie!Anna zbladła na samą myśl.Sytuacja okazała się jeszcze gorsza, niż sądziła.- Może się przekona, że ze sprzedażą Srinagaru niepójdzie mu tak łatwo.Ni e ma wielkiego popytu na plantacje herbaty.Jak się zorientuje, to pewnie da temu spokój i wyjedzie.- W duchy wierzysz?! - spytała posępnie Ruby.- Pomojemu najprościej go ustrzelić.- A co z tym jego przyjacielem?- I jego też.- Nie! - Anna stanowczo odsunęła od siebie pokusę.-Ruby, nie waż się na własną rękę namawiać Raja Singhi!To byłaby zbrodnia! Wiem, że popełniłam kradzież, a tociężki grzech.Ale morderstwo.Choćby na to zasługiwał,nie wolno nam tego uczynić!- Jesteś za miękka.Już ci to mówiłam.- Ruby potrząsnęła głową.- Może i jestem, ale do morderstwa ręki nie przyłożę!Posłuchaj, Ruby: ten człowiek.Nawiasem mówiąc, nazywa się Julian Chase.będzie tu uchodził za mego szwagra.Póki nie wymyślimy jakiejś bezkrwawej metody pozbycia się go, masz podtrzymywać tę fikcję, nawet w domu.Gdyby Raja Singha zorientował się w sytuacji, pewnie bymu wsypał trucizny do herbaty czy coś w tym rodzaju.I pomyśl o skandalu, gdyby się dowiedziano, że całkiemobcy mężczyzna mieszka w moim domu!108- Trucizna? - powiedziała Ruby w zadumie.- To jestmyśl!- Ruby!- Dobrze już, dobrze! Na razie.Ale co z Chelsea?- Dobry Boże! Ni e pomyślałam o tym! - Anna przymknęła oczy i po chwili znów je otwarła.- Chyba musimy powiedzieć Chelsea, że to jej stryjek.Okropne, alenie widzę innego wyjścia.- Nie to miałam na myśli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]