[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zażądał jej ust wdługim, równie dzikim pocałunku i, gdy leżała pod nim lekko dysząc,powiedział.- Jeśli kiedykolwiek nie przyjdziesz sprawdzić, jak sobie radzę pozostaniu rannym, dodam do Dalkeith kamienną wierzę i zamknę cię w niej, mojaoczarowana, miłosna niewolnico, nigdy więcej niczego mi nie odmówisz.To była jej kolej, by przyjrzeć się mu ze zdezorientowanym wyrazemtwarzy, jej usta były pełne i wilgotne od jego pocałunku.- Jeśli chodzi ci o to, gdy zostałeś raniony strzałą, próbowałam się z tobązobaczyć.Grimm mnie nie wpuścił.Wzrok Hawka walczył z jej wzrokiem.- Grimm powiedział, że w ogóle nie przyszłaś.Powiedział, że spałaśsmacznie w Pawim Pokoju, bez żadnych zmartwień, zadowolona, że tak szybkoumrę i cię uwolnię.Adrienne sapnęła.- Nigdy! Byłam tuż za twoimi drzwiami.Kłócąc się i walcząc z nim.Całyczas przysięgał, że zabroniłeś mi wstępu!- Nigdy nie zabroniłem ci wstępu.Nay, otwarłem swoją duszę izaoferowałem ci wejście.Teraz mówisz mi, że przyszłaś mnie zobaczyć tejnocy, a Grimm powiedział ci, że wydałem mu rozkazy, że ma odmówić ciwstępu?Adrienne przytaknęła z szeroko otwartymi oczami.Mroczna furia wypłynęła na twarz Hawka, gdy przypomniał sobie, jakąagonie odczuwał, wierząc, że nie obchodziło jej czy wciąż żyje.Naglezrozumiał sztywne zachowanie swego przyjaciela tej nocy.Sposób, w jakiwzrok Grimma wydawał się nie całkiem spokojny.Nerwowy sposób, w jakipodsycał już płonący ogień i szturchał bezcelowo trzaskające polana.- W co ty grasz, Grimm? - Wymruczał.Czy Grimm życzył zle Adrienne?Czy może Grimm próbował tylko chronić swego przyjaciela i brata w boju,przed dalszymi krzywdami?Niezależnie od tego, jego działania były nie do zaakceptowania.Nieważne, jak długo trwała ich przyjazń, kłamstwa nie były tolerowane.Akłamstwa Grimma wbiły klin pomiędzy jego i jego żonę, klin, który wysłał go wpośpiechu do Usteru.Co, gdyby nie wrócił po Adrienne? Jak bardzo mogły- 214 -oddalić ich od siebie kłamstwa Grimma? Co mógł zrobić jego żonie Adam,gdyby Hawk nie wrócił po nią?Usta Hawka zacisnęły się.Adrienne położyła dłoń na jego policzku ipowiedziała łagodnie.- Hawk, nie sądzę, żeby chciał wyrządzić jakąkolwiek szkodę.Wyglądał,jakby starał się cię chronić.Powiedział, że nie przyniosłam ci nic, poza bólem iże to była jego wina.- Jego wina?- Przez życzenie do gwiazdy.Hawk parsknął.- %7łyczenia do gwiazd nie spełniają się, dziewczyno.Każde przygłupiedziecko o tym wie.Adrienne uniosła psotnie brew.- Ale powiedział, że życzył sobie idealnej kobiety.- Wdzięczyła się.- Japasuję do opisu.- Drażniła.- Aye, pasujesz.- Warknął Hawk.Z grzesznym uśmiechem ujął jedną zjej idealnych piersi i pchnął ją z powrotem na tartan, gdzie ich namiętnośćzaczęła się po raz kolejny.Jego ostatnią spójną myślą, nim zatracił się w piękniei wspaniałości, jakimi była jego żona, było, że Grimm jest mu winien kilkaodpowiedzi i przeprosiny dla jego żony.I, jeśli musiałby to przyznać, że wedługtego, co wiedział, życzenia do spadających gwiazd się spełniają.Ostatnio działysię dziwniejsze rzeczy.Ostatniego dnia Hawk jechał lekkomyślnie zdeterminowany.Trzy dni.Rozmyślał ponuro, trzymając żonę w swych zaborczych objęciach, policzkiemmuskając jej jedwabiste włosy.W lasach czuł się bezpiecznie, gdyż jakikolwiek wróg jej groził, niewiedział, gdzie była w danej chwili.Więc przedłużał to, trzymając swezmartwienia z dala od jego żony, nie chcąc, by cokolwiek zepsuło jeprzyjemność.Poza tym prawie zapadał w drzemkę, za każdym razem, po tym, gdy jegowymagająca, młoda żona była z nim.Cholernie dziwna rzecz.Nigdy nie padałna ziemię tak nasycony i usatysfakcjonowany.Och, ale ta dziewczyna miałapoważną magię.Ale teraz jego umysł zaciemniało, to, co było przed nimi.Do ZwiętaBłogosławionych Zmarłych, ostrzegał Rushka.Samhain było jutro, dzień po- 215 -Samhain był dniem Zwięta Błogosławionych Zmarłych lub WszystkichZwiętych, jak niektórzy go nazywali.Samhain było niebezpiecznym czasem, by być samemu.Mówiono, żeWróżki w taką noc chodziły po ziemi w pełnej chwale.Mówiono, że w Samhainmnoży się perfidia, i dlatego klany układały podwójny stos z brzozy, jarzębiny,dębu i sosny i robiły głębokie rowy wokół nich.Zbierali się wszyscy mężczyzni,kobiety i dzieci, i świętowali razem w ochronnym kręgu światła.W takim kręgumógłby przysiąc swe życie swojej żonie i spróbować stworzyć trochę ichwłasnej magii.Po prostu mógł poczuć w kościach, że coś pójdzie bardzo zle.- 216 -SAMHAIN(%7łniwa)Bez ciebie ten obszerny świat niczym być sądzę,Ty na nim wszystkim jesteś, moja różo miła!5555S z e k s p i r , S O N E T 1 0 9S z e k s p i r , S O N E T 1 0 955Fragment sonetu 109 w przekładzie Konstantego Piotrowskiego.- 217 -ROZDZIAA 28ROZDZIAA 28Adam syknął, opuszczając Wyspę Wróżek, Morar.Zwykle czas nie miałdla niego znaczenia, migał za nim, dzień po drogocennym dniu.Gdy grał w gręśmiertelników, czas stał się dokuczliwą sprawą.Zbyt długo lekceważył swedziałania w Dalkeith, ale trochę czasu zajęło przekonanie Królowej, że nieprowadzi żadnych gierek.Teraz, przewidujący Adam zwrócił myśli w kierunku Dalkeith, byprzeanalizować zmiany w jego grze.Stężał i syknął znowu.Jak śmieli?Gdy Królowa wypowiedziała przeklęte słowa, które przypieczętowały losHawka, Adam szukał wszędzie idealnego narzędzia zemsty.Wędrował przezstulecia, słuchając, obserwując, a w końcu wybierając idealną kobietę, żestaranną precyzją.Adam nie był z tych, którzy często zmieniają życiaśmiertelników w gówno, ale, gdy to robił, powstawały legendy.Adamowipodobało się to.Niektórzy nazywali go Puck56.Bard nazwałby go Ariel.Jeszcze inni znaligo, jako Robina Goodfellowa.Szkoci nazywali go sin siriche du, czarnymelfem.Czasami Adam przybierał postać szarżującego, bezgłowego jezdzca lubupiora o ponurej twarzy, noszącego kosę, tylko po to, by na długo zapaść wpamięć śmiertelników.Ale, jakikolwiek urok wybrał, zawsze zdobywał to, czego chciał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]