[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wydawał sięzmrożony, oceniając zimno, rozważając wszystkie jej potrzeby oprócz tej jednej, któranaprawdę miała znaczenie.Niskim głosem powiedziała. Zrób to.Wez mnie.Teraz.Jego oczy zmrużyły się i zassał gwałtownie oddech. Jillian. Burza zebrała się w jegolodowato niebieskich oczach, a ona zastanowiła się przez moment, co wywołała.Bestię jejbestię.I pragnęła go dokładnie w ten sposób, jaki był.Siła jego namiętności uderzyła ją jak morska burza, gorąca i słona, i pierwotna w swejmocy, niczego nie powstrzymując.Eksplodowali przy sobie, doprowadzając swe ciała takblisko siebie, jak mogli.Oparł ją o drzewo, pchnął jej suknię w górę i odsunął swój pled nabok, wszystko to, całując jej powieki, jej nos, jej usta, zanurzając swój język tak głęboko w jejusta, że poczuła, że tonie w zmysłowości tego mężczyzny. Potrzebuję cię, Jillian St.Clair.Od chwili, gdy wrzuciłem cię na grzbiet mego konia,nie czekałem na nic innego niż ściągniecie cię z niego i zanurzenie się w tobie, bez słowawyjaśnienia czy przeprosin ponieważ cię potrzebuję. Tak. Wyszeptała gorączkowo. To jest to, czego chcę!Płynnym ruchem wbił się w nią głęboko, ale w jej ciele była burza i szalała z niszczącą siłąhuraganu.Odrzuciła głowę w tył i uwolniła swój głos, krzycząc, co usłyszały tylko stworzenia zdziczy.Poruszała się przy nim nagląco, jej biodra unosiły się by spotkać każde pchnięcie.Jejręce drapały jego ramiona i uniosła nogi, owijając je ciasno wokół jego pasa, blokując kostkinad jego umięśnionych udach.Z każdym pchnięciem wciskał ją plecami w pień drzewa, a onaużywała go by zakołysać się znów w jego kierunku, przyjmując go tak głęboko w swym ciele,jak mogła.Tylko dzwięki namiętności opuszczały ich usta, słowa po prostu nie byłypotrzebne.Wiążąc się i przysięgając przez kontakt, ich ciała przemawiały w językustarożytnym i niemożliwym do pomylenia. Jillian! Ryknął, gdy eksplodował w niej.Uwolniony śmiech zachwytu uciekł z jejust, gdy strumień jego płynnego ciepła wewnątrz niej pchnął ją przez krawędz rozkoszy iszarpnęła się w jego kierunku.Obejmowali się przez pełen czci moment, opierając się o nią, przyciskając ją miękko,zdawał się niechętny by się poruszyć, jakby chciał zostać połączony z nią na zawsze.A gdyzaczął sztywnieć wewnątrz niej, wiedziała, że przekonała go, że odrobina zimnego powietrzajest dobra dla duszy.*****Grimm gwizdnął na Occama.Przywołując swego konia spomiędzy drzew, zacisnął paskijuków.Było całkiem ciemno i musieli ruszać.Na dzisiejszą noc nie było bezpiecznegoschronienia, ale następnego dnia mieli wjechać wystarczająco głęboko na Wyżynę szkocką bymógł znalezć dla nich schronienie każdej nadchodzącej nocy.Spojrzał przez ramię na Jillian.Utrzymacie jej szczęśliwej, ogrzanej i bezpiecznej było dla niego imperatywem. Jesteśgłodna, Jillian? Jesteś wystarczająco wysuszona? Jest ci wystarczająco ciepło? Nie, tak i tak.Dokąd jedziemy, Grimm? Zapytała, nadal czując sienność po ichintensywnym kochaniu się.Dzień drogi stąd jest opuszczona chata. Nie chodziło mi o teraz.Miałam na myśli, dokąd zabierasz mnie potem?Grimm rozważył swą odpowiedz.Pierwotnie planował jechać prosto do Dalkeith, a potemwyjechać tak szybko jak zgromadziliby jego fortunę i załadowali konie.Ale zaczął myśleć, żeucieczka mogła nie być konieczna.Spędził mnóstwo czasu, gdy jechali, rozmyślając nadczymś, co powiedział Quinn.Do diabła, człowieku, zbierz armię i pokonaj McKane ów raz nazawsze.Znam dziesiątki mężczyzn, którzy walczyliby za ciebie.Ja bym walczył.Jak zrobiłabyto armia Hawka, tak samo jak wielu ludzi, których znał na dworze, ludzi, którzy walczyli zapieniądze.Grimm nienawidził myśli o zabraniu Jillian ze Szkocji, z dala od jej rodziny.Wiedział jakto było żyć bez klanu.Gdyby zatryumfował nad McKane ami, mógłby kupić posiadłość wpobliżu jej rodziny i mieć tylko jednego demona, z którym musiałby walczyć.Mógłbypoświęcić swa energię, ukrywaniu swej natury i byciu dobrym mężem dla Jillian.Obiecaj mi, że powiesz jej prawdę.Zażądał przy jego uchu Quinn, cichym, naglącymszeptem.Grimm zgodził się.Ale nie powiedział kiedy, wykręcił się kiepsko, gdy przyglądał się jej niewinnym rysom.Może w przyszłym roku albo za całe życie.W międzyczasie miał inne bitwy dorozstrzygnięcia. Dalkeith.Mój dobry przyjaciel i jego żona są tam dziedzicem i panią.Będziesz z nimibezpieczna.Jillian natychmiast zrobiła się czujna, senne rozmarzenie zniknęło na myśl o zagrażającymrozstaniu. Co masz na myśli, mówiąc, że ja będę tam bezpieczna? Miałeś na myśli, że mybędziemy tam bezpieczni?Grimm wiercił się na siodle Occama. Grimm my, prawda?Wymamrotał coś, celowo niespójnie.Jillian przyglądała mu się przez chwilę i parsknęła delikatnie. Grimm, nie planujesz zawiezć mnie tam i zostawić samą, czyż nie? Jej oczyzmrużyły się, zapowiadając burzę, jeśli taki był jego zamiar.Bez unoszenia głowy znad intensywnej inspekcji popręgu Occama, odparł. Tylko najakiś czas, Jillian
[ Pobierz całość w formacie PDF ]