[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nasekundę się odwrócił.śliczna dziewczyna rzeczywiście się zmieniła.Teraz była zwykłą, niemal brzydkądziewczyną w nieatrakcyjnym ubraniu, z nerwowym wyrazem twarzy.Włosy miała bylejakie, strączkowate, pozbawione tamtego blasku.Chwila minęła i Chlorine znowu była uroczą młodą kobietą.Jej nogi i biust nabrałykształtów, a włosy blasku.Uśmiechnęła się, a\ wnętrze auta pojaśniało. Widzicie? Wiele zawdzięczam Nimby emu powiedziała. Bez wątpienia odparł Sean, a Jim wrócił do obserwowania drogi. Ale dlaczego Nimby zrobił dla ciebie coś takiego? zapytała Karen. To znaczy, jeślinaprawdę jest smokiem, to chyba powinien cię raczej zjeść? Karen! zawołała mama karcącym tonem. Oj, mamo odezwał się David. Wygląda dość apetycznie, \eby zostać zjedzona.Chlorine roześmiała się. Dziękuję.Z początku się tego bałam, bo smoki lubią to robić.Ale okazał się miłymsmokiem.Bardzo miłym smokiem. Taaak. zgodził się David. Szkoda, \e nie mam takiego.Kazałbym mu, by zamieniłmnie w gwiazdę futbolu, albo kogoś takiego. Właściwie wyjaśnił mi wszystko, kiedy się spotkaliśmy po raz pierwszy przyznałaChlorine.Podniosła w górę rękę, jakby chciała powstrzymać protesty.Jim nie mógł tego wi-dzieć, bo musiał obserwować drogę. Tak, Nimby jest teraz niemową, ale wcześniej potrafiłmówić.Powiedział mi, \e potrzebuje mojego towarzystwa i zrobi wszystko, co byłoby dlamnie wa\ne.Lecz ostrzegł mnie, \e to jego jedyna okazja, \eby do mnie przemówić, i potembędzie ju\ niemową.Ale rozumie mnie i mo\e odpowiadać na moje słowa gestami. Przypuśćmy, \e miałby do zakomunikowania coś skomplikowanego i trudnego? zapytał Sean, mo\liwe \e zaintrygowany nie tylko jej wyglądem. Na przykłado nadchodzącym niebezpieczeństwie, o którym nie wiesz, więc nie mogłabyś o nie zapytać? Bo ja wiem.Nimby, jest coś takiego?Nimby odwrócił się do tyłu i skinął potwierdzająco. Coś wa\nego? To zbyt skomplikowane, \ebym zgadła?Znowu skinął.Wydawało się, \e teraz Chlorine zabrakło pomysłu. Jak mam cię zapytać, je\eli nie wiem o co? spytała zniecierpliwiona. Mo\e mógłby to zapisać powiedział David. Ale ja nie umiem czytać stwierdziła Chlorine. Jedynie jakieś du\e oczywiste napisyi krótkie słowa.Ale znaki są czytelne dla ka\dego, nawet dla zwierząt.Nie potrafięprzeczytać nic wa\nego.Nie skończyłam szkoły centaurów.Jest więc funkcjonalną analfabetką, uznał Jim.Sean się roześmiał. Więc Nimby ci da umiejętność czytania zaproponował.Pojawił się błysk zachwytu, a po nim westchnienie zadowolenia. O rany! Nad twoją głową pojawiła się \arówka! zawołała Karen. I świeci! Jasne, oczywiście przytaknęła Chlorine.Uznała, \e Sean ma rację.To cudownypomysł. Nimby, spowoduj, abym umiała czytać i pisać, tak \ebym mogła przeczytać, conapiszesz, bez względu na to, jak będzie skomplikowane.I napisz, co powinnam wiedzieć.Młodzieniec wyjął natychmiast podkładkę i pióro i zaczął pisać.Jim w duchu stwierdził,\e magia bez wątpienia ma swoje zalety.W Mundanii nie dało się pójść na takie skróty. To mi przypomina jeszcze o czymś powiedział Jim. To oczywiście nie jest nasz krajojczysty.Zasady tu obowiązujące są zdecydowanie inne.Jak to się więc dzieje, \e tyi centaury mówicie naszym językiem? Ach, to część magii Xanth odpowiedziała Chlorine. Tu ka\dy mówi w tym samymjęzyku.To znaczy wszyscy ludzie.Zwierzęta mówią własnymi językami, które ró\nią się odnaszych, więc zazwyczaj nie potrafimy ich zrozumieć.Ale one często rozumieją nas. Mamy zwierzęta zauwa\ył Sean. Ale one nie mówią. Z pewnością mówią, przynajmniej tutaj, w Xanth.śeby zrozumieć, co mówią,potrzebowalibyście kogoś takiego jak Golem Grundy. Kto? To taka nieprzyjemna mała postać, która zna wszystkie języki.Tymczasem Nimby zakończył pisanie i podał kartkę do tyłu.Chlorine przejęła kartkę i spojrzała na zapisane znaki. Umiem to przeczytać! zawołała. Naprawdę potrafię! Jestem wykształcona! Tonaprawdę podniecające! Co tam przeczytałaś? zapytał David. No tak. Skupiła się na tekście i zaczęła na głos czytać: Wzdłu\ Lizard Lanegobliny zastawiły zasadzkę na nieostro\nych podró\ników.To iluzja barykady i objazd, któryprowadzi do pułapki, w której czyhają gobliny, aby złapanych przerobić na gulasz. Czy to oznacza to, o czym myślę? zapytała przestraszona Mary. Tak, je\eli myślisz, \e gobliny gotują ludzi \ywcem odpowiedziała Chlorine.Gobliny to nędzne kreatury. Wróciła do czytania. Poniewa\ muszę cię chronić,a zostaniesz poszkodowana, je\eli Mundańczycy wpadną w pułapkę, muszę ci powiedzieć,jak tego uniknąć.Nie ulegaj iluzji; przejedz przez nią prosto, nie zwalniając.Gobliny niezdołają zaatakować tego pojazdu jadącego z normalną prędkością. Dlaczego nie mogą po prostu rzucić jakichś kłód na drogę? zapytał Sean. Poniewa\ to zaczarowana ście\ka wyjaśniła Chlorine. Trolle gwarantują, \e nie mana niej \adnych niebezpieczeństw.Inaczej nikt nie zechciałby z niej korzystać.Jak na razienie ma na niej ruchu, bo jest nowa i wielu obawia się trolli.Trolle wiedzą, jak budować dobredrogi.Gobliny nie mogą więc stawiać prawdziwych barykad.Ale je\eli uda się im nasoszukać i sprowadzić z bezpiecznej drogi, dostaną nas. Znowu podniosła głos. Dziękujęza ostrze\enie, Nimby! powiedziała. Szkoda, \e sama nie wpadłam na to, aby zapytać.W ka\dym razie od teraz pisz mi o wszystkim, co powinnam wiedzieć.Młodzieniec skinął.Zdaniem Jima to była ciekawa sytuacja wydawało się, \e Nimbywszystko wie, ale sam z siebie nie mo\e powiedzieć, więc musi być pytany, a nawetinstruowany.Tymczasem droga rzeczywiście była dobra. A więc to jest Lizard Lane powiedział Jim. Coś mi przypomina. Aleję Aligatorów zauwa\ył Sean.Jim skinął. Parodia świata, który znamy.Kiedy więc zobaczę barykadę i objazd, mam jezignorować i jechać dalej, bo to złudzenie.Nimby skinął.Jim nic nie odpowiedział, ale w duchu wątpił, aby natknęli się na takąiluzję.Okolica stawała się, w zale\ności od punktu widzenia, bardziej interesująca, albo bardziejgrozna.Floryda w rejonie Everglades była płaska, natomiast Xanth pokrywały góry, a LizardLane wiła się między nimi.W oddali zdawał się dostrzegać nawet wulkan.Droga chybaprowadziła właśnie w tamtym kierunku.Jim miał nadzieję, \e nie dojdzie do erupcji, kiedyznajdą się w jego pobli\u.Na północnym wschodzie gromadziły się chmury.To pewnie była stra\ przednia WesołejWdówki, jak nazywali tu Gladys.Czy mo\na było przypuszczać, \e to wymiataniemagicznego pyłu i początek groznej burzy magicznej? Po tym, co ju\ zobaczył, nie mógłodrzucić takiej mo\liwości.Robili więc dokładnie to, co powinni: jechali pełną prędkością,oddalając się od tego, a przynajmniej okrą\ając to.Nagle wyrosła przed nimi barykada
[ Pobierz całość w formacie PDF ]