[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie przypuszczam jednak, by przyjechał doBelton przed tobą.Nie ulega wątpliwości, że napisał do niej.Mam wrażenie, że onateraz pojedzie do Aylmer Parku. Po co miałaby tam pojechać? Czy nie byłoby to dla niej najbardziej odpowiednie miejsce? Nie, najodpowiedniejszym miejscem dla niej byłby mój dom.Jestem jejnajbliższym krewnym.Dlaczego nie miałaby przyjechać do nas?Pan Green obrócił swoje krzesło i zaczął poprawiać pogrzebaczem ogień nakominku; zanim odpowiedział, przez dłuższą chwilę nerwowo grzebał w palenisku. Mój drogi powiedział wreszcie powinieneś wiedzieć, że to niemożliwe.Tak powtórzył musisz wiedzieć, że to niemożliwe. Czy moja siostra nie mogłaby przyjąć panny Amedroz równie dobrze jak tastara kobieta w Yorkshire? Jeżeli pozwolisz, to ci na to odpowiem. Oczywiście, proszę cię bardzo.Mimo wszystko panna Amedroz jest zaręczona i ma wyjść za mąż za syna tejstarej kobiety, natomiast nie jest zaręczona ani nie ma wyjść za mąż za brata twojejsiostry.Sprawa jest załatwiona i wszelkie wtrącanie się do niej nic ci nie pomoże.Co się tyczy jej samej, to uważam, że wielki ciężar spadł z twoich barków. Jaki ciężar masz na myśli? Wobec jej zaręczyn z kapitanem Aylmerem niesłusznie przypuszczasz, żepotrzebuje pomocy materialnej.Powiedziałeś mi kiedyś, że czujesz sięzobowiązany dopilnować tego, by jej na niczym nie zbywało. I nadal czuję to samo. Ale teraz zaopiekuje się nią kapitan Aylmer. Zaraz ci to wyjaśnię, Joe.Otóż postanowiłem załatwić sprawę posiadłościBelton w ten sposób, by należała do niej, a on nie mógł tknąć ani grosza zdochodów.Odziedziczy ją ten, kto będzie nosił moje imię i nazwisko: WilliamBelton.Chcę, byś właśnie tak załatwił dla mnie tę sprawę. Po twojej śmierci? Nie, teraz, natychmiast.Nie chcę pozbawiać jej majątku.Nienawidzę go iwszystkiego, co się w nim znajduje.Oczywiście nie jej samej.Nie mam żadnegopowodu jej nienawidzić. Drogi Will, ależ to nonsens! Dlaczego nonsens? Chyba mam prawo darować swoją własność, komu mi siępodoba? Nie możesz zrobić nic podobnego.W każdym razie nie przy mojej pomocy.Mówisz tak, jak gdyby cały świat kończył się na tobie, jak gdybyś nie miał sięnigdy ożenić ani mieć własnych dzieci. Nie ożenię się nigdy.Nonsens, Will, nie rób z siebie głupca, przypuszczając, że nigdy nie zdołaszprzejść do porządku nad tą sprawą.Ożenisz się i będziesz miał dwanaścioro dziecido wykarmienia.Belton Castle obejmie twój najstarszy syn i wszystko będzie tak,jak być powinno.Z kolei Belton wziął do ręki pogrzebacz i w milczeniu uderzał nim o węgle,potem wstał, sięgnął po kapelusz i włożył płaszcz. Oczywiście rzekł nie możesz mnie zrozumieć, a w każdym razie nie odrazu.Nie jestem osłem do tego stopnia, by pozbawiać się należnej mi własnościtylko dlatego, że pewna dziewczyna ma wyjść za mąż za człowieka, którego nielubię.Nie jestem też takim osłem, by darować majątek właśnie jemu, gdyż byłabyto darowizna, z której by on korzystał, choćbym nie wiem jak potrafił ograniczyćjego prawa.A jednak jest we mnie coś, co nie pozwala mi przyjąć tego majątku.Czy mógłbyś przyjąć darowiznę od kogoś, kto popełnił samobójstwo? Nie możesz nic na to poradzić.Majątek prawnie należy do ciebie. Oczywiście.Wiem, że tak jest.A skoro należy do mnie, to mogę z nim zrobić,co mi się podoba.Tymczasem do widzenia! Jeżeli będę miał ci coś dopowiedzenia, to napiszę.Po czym Will zeszedł na dół do czekającej na niego dorożki i kazał się zawiezćdo Hotelu Dworcowego.Więc kapitan Aylmer posłał swej narzeczonej siedemdziesiąt pięć funtów, czylisumę stanowiącą dokładnie pięć procent od tysiąca pięciuset funtów zapisanych jejprzez ciotkę.Była to pierwsza myśl, jaka przyszła do głowy Beltonowi, gdy znalazłsię znów w wagonie nie przestawał o tym myśleć aż do połowy drogi doTaunton
[ Pobierz całość w formacie PDF ]