[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Je\eli ją kochasz,to znaczy, \e cię pozyskała.Więc zamyka cię w sobie przekonana, \e stanie siębogatsza.A przecie\ miłość nie jest skarbem, który mo\na zatrzymać, aleobustronnym zobowiązaniem.Owocem przyjętego ceremoniału.Obliczem dróg, naktórych dokonuje się wymiana.Taka kobieta nigdy się nie narodzi.Bo narodzić się mo\na tylko z sieciró\norodnych więzi.A ona stanie się bezpłodnym ziarnem o nie wyzyskanej energii,pozbawiona duszy i serca.Postarzeje się - \ałobna - wśród czczej marności podbojów.Bo nie wolno ci nic przypisywać sobie na własność.Nie jesteś szkatułką.Jesteś splotem własnej ró\norodności.Tak jak świątynia, która jest sensem kamieni.* * *Odwróć się od niej.Nie ma nadziei, \eby ją upiększyć, ani \eby ją ubogacić.Z diamentu, który jej dałeś, zrobiła sobie berło i koronę - insygnia władzy.śeby podziwiać coś, choćby klejnot, trzeba pokory serca.A ona nie podziwiała, tylkozazdrościła.Podziw gotuje drogi miłości, ale zazdrość gotuje drogi pogardzie.W imię tego diamentu, który wreszcie zdobyła, ona będzie pogardzaćwszystkimi innymi diamentami.I w ten sposób jeszcze bardziej odłączysz ją odświata.I odłączysz ją od siebie samego, skoro diament nie stanie się dla niej drogą aniod ciebie ku niej, ani od niej ku tobie, a tylko niewolniczą daniną.Dlatego ka\dy kolejny hołd sprawi, \e stanie się jeszcze twardsza i bardziejsamotna.* * * Powiedz jej tak: Rzeczywiście śpieszyłem do ciebie, ciesząc się, \e do ciebie dojdę.Słałem dociebie posłańców.Obsypywałem darami.Chciałem, \ebyś sama mnie wybrała i tobyłoby dla mnie słodyczą miłości.Tobie dawałem prawa, \eby się samemu poczućspętanym.Potrzebuję korzeni i konarów.Chciałem ci towarzyszyć i pomagać jakkrzakowi ró\y, który pielęgnuję w ogrodzie.Jestem poddanym mojej ró\y.I nic zmojej godności nie wzbrania mi przyjętych zobowiązań.I w ten sposób zawdzięczamsiebie moim zobowiązaniom wobec miłości.Nie bałem się występować w roli proszącego.Szedłem ku tobie swobodnie, bonikt na świecie nie mo\e mi stawiać przeszkód.Ale ty mylnie odczytałaś mojewezwanie, widząc w nim dowód zale\ności: a ja nie byłem zale\ny.Byłemwielkoduszny.Liczyłaś, ile kroków postąpiłem w twoim kierunku, i \ywiłaś się nie mojąmiłością, a hołdem, jaki ona stanowiła.I pomyliłaś się, nie rozumiejąc, co oznaczająmoje prośby.Odwrócę się więc od ciebie, aby czcić tę, która jest pokorna i którejmoja miłość nada blask.Pomogę wzrastać tylko tej, która wzrośnie moją miłością.Tak samo, jak chorego pielęgnuję po to, \eby go wyleczyć, a nie, \eby pochlebiaćjego pró\ności.Potrzebna mi jest droga, nie mur.A ty nie miłości chciałaś, ale kultu.Zagrodziłaś mi drogę.Stanęłaś naprzeciwmnie jak idol.Nic mi nie da takie spotkanie.Ja szedłem gdzie indziej.Ja nie jestem idolem, aby mu słu\ono, ani niewolnikiem, który miałby słu\yć.Ktokolwiek będzie chciał mną zawładnąć, odsunę go.Nie jestem przedmiotem danymw zastaw i nikt nie jest moim wierzycielem.Ja tak\e u nikogo nie mam długów: odkobiety, która mnie kocha, dostaję nieustannie dary.Od kogo mnie kupiłaś, \e dopominasz się o mnie jak o własność? Nie jestemtwoim osłem.Mo\e Bogu zawdzięczam to, \e jestem ci nadal wierny.Ale nie tobie.Tak te\ jest i z królestwem, kiedy \ołnierz zawdzięcza mu \ycie.Niekrólestwa jest on dłu\nikiem, ale dłu\nikiem Boga.To on nakazuje, aby istnienieczłowieka miało jakiś sens.A sensem tego człowieka jest być \ołnierzem królestwa.Tak i stra\nicy, którzy winni mi oddawać honory.Wymagam ich, ale nieprzyjmuję dla siebie.Za moim pośrednictwem stra\nicy spełniają swoją powinność.Ja jestem splotem ich powinności.I tak samo jest z miłością.* * *Je\eli jednak spotkam taką, która się rumieni i jąka, tak jest nieśmiała, ipotrzebne są jej dary, aby się nauczyła uśmiechać, bo oznaczają dla niej świe\y wiatrod morza, a nie świadectwo podboju, stanę się dla niej drogą przynoszącąwyzwolenie.Ani siebie nie upokorzę tą miłością, ani jej.Będę dokoła niej jak przestrzeń , aw niej - jak czas.I powiem jej: Nie śpiesz się, \eby mnie poznać: nie ma we mnie nic, codałoby się pojąć.Jestem przestrzenią i czasem albo stawaniem się.Je\eli potrzebuje mnie tak, jak ziarno potrzebuje ziemi, \eby się stać drzewem,nie stłumię wzrostu ograniczając ją.Ale i nie będę jej czcił dla niej samej.Chwycę ją twardo w szpony miłości.Moje uczucie będzie dla niej jak orzeł o potę\nych skrzydłach.I wcale nie mniezobaczy z wysoka, ale poprzez mnie doliny i górskie łań cuchy, gwiazdy i bogów.* * *Bo nie chodzi tu wcale o mnie.Ja jestem tylko tym, który cię niesie.I niechodzi te\ o ciebie: ty jesteś tylko ście\ką prowadzącą ku łąkom o świcie.Nie chodzio nas: jesteśmy razem przejściem ku Bogu, który na krótki czas obiera naszepokolenie i posługuje się nim.CLXXINienawiść - ale nie taka, której przedmiotem jest niesprawiedliwość, gdy\ onajest czymś przejściowym i staje się sprawiedliwa.Nienawiść - ale nie taka, której przedmiotem jest nierówność, gdy\ ona jestwidzialną albo niewidzialną hierarchią.Nienawiść - ale nie taka, która jest pogardą wobec \ycia, bo je\eli człowiekpodporządkuje się czemuś większemu, dar \ycia stanie się przemianą.Ale nienawiść do trwającej przemocy, bo ona niszczy sam sens \ycia: trwaniew tym właśnie przedmiocie, w który się człowiek przemienia.CLXXIIW terazniejszości będziesz odczytywał byt, którym się staniesz.Będziesz gowyra\ał w słowach.On nada sens ludziom i ludzkim czynom.Nie będzie od nichtymczasem \ądał nic ponad to, co dają i co dawali wczoraj.Ani więcej odwagi, animniej, ani więcej, ani mniej ofiar.Nie chodzi o to, aby im głosić nauki, ani \ebynaginać w nich cokolwiek.A przede wszystkim - niczego w nich nie zmieniać.Chodzi tylko o to, \eby ich wypowiedzieć.Albowiem z elementów mo\esz zbudowaćdowolną konstrukcję
[ Pobierz całość w formacie PDF ]