[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ta klauzula jeszcze o jeden stopieÅ„ wzmocniÅ‚a uczucia, o którychmówiÅ‚em powyżej.Po zakoÅ„czeniu czytania deklaracji książę OrleaÅ„ski pochwaliÅ‚jÄ… w paru sÅ‚owach, a nastÄ™pnie poleciÅ‚ strażnikowi pieczÄ™ci wy-razić swojÄ… opiniÄ™.ZrobiÅ‚ to w kilku zdaniach i gÅ‚osowaÅ‚ nachwałę hrabiego Tuluzy.Książę de Bourbon po paru pochwa-Å‚ach tegoż daÅ‚ wyraz swemu zadowoleniu, które wypÅ‚ywaÅ‚oz szacunku i przyjazni.Książę Conti powiedziaÅ‚ wszystko w dwusÅ‚owach.Po nim ja wyraziÅ‚em Jego Królewskiej WysokoÅ›ci swÄ…radość, iż zdoÅ‚aÅ‚ pogodzić sprawiedliwość i zabezpieczenie prawparów z niebywałą Å‚aska okazanÄ… cnotom hrabiego Tuluzy, któryzasÅ‚ugiwaÅ‚ na niÄ… przez swój umiar, prawość, troskÄ™ o dobropaÅ„stwa; że im bardziej uznawaÅ‚ niesprawiedliwość uzyskaniarangi, do której zostaÅ‚ wyniesiony, tym godniejszy jej siÄ™ stawaÅ‚,tym milsza jest dla parów rezygnacja z prywatnych praw wobeczasÅ‚ugi, skoro wyjÄ…tek ten jest ograniczony tylko do jego osoby,przy zabezpieczeniach tak formalnych i prawnych zawartych wsamej deklaracji, i przyczynienie siÄ™ w ten sposób osobiÅ›ciei dobrowolnie do bezprzykÅ‚adnego wywyższenia, tym bardziejpochlebnego, że jedynÄ… jego podstawÄ… jest cnota, aby zachÄ™cićtÄ™ samÄ… cnotÄ™ do oddania wiÄ™kszych jeszcze usÅ‚ug paÅ„stwu;gÅ‚osujÄ™ wiÄ™c z radoÅ›ciÄ… za zarejestrowaniem deklaracji i nie oba-wiam siÄ™ dołączyć do tego bardzo pokornych podziÄ™kowaÅ„ parów,jako najstarszy z tych, którzy sÄ… obecni na tej sali.ZamykajÄ…custa, rzuciÅ‚em wzrokiem naprzeciw siebie i z Å‚atwoÅ›ciÄ… spostrze-gÅ‚em, że mój poklask siÄ™ nie podoba, a, być może, moje podziÄ™-kowanie jeszcze mniej.GÅ‚osowali ci panowie schyleniem gÅ‚owy,pod wrażeniem tego uderzenia; bardzo niewielu wymamrotaÅ‚ocoÅ› miÄ™dzy zÄ™bami, jednak to uderzenie pioruna, które poraziÅ‚ostronnictwo ksiÄ™cia du Maine, coraz dotkliwiej ich bolaÅ‚o i wmiarÄ™ jak zastanowienie nastÄ™powaÅ‚o po pierwszym zaskoczeniu,w miarÄ™ również jak ból ostry i dotkliwy jÄ…Å‚ ukazywać siÄ™ tak 265wyraznie na twarzach, coraz jaÅ›niejszym siÄ™ stawaÅ‚o, że porauderzyć.Po ukoÅ„czeniu gÅ‚osowania książę de Bourbon rzuciÅ‚ mi ra-dosne spojrzenie i chciaÅ‚ zabrać gÅ‚os; lecz kiedy i strażnik pie-czÄ™ci, który ze swego miejsca tego nie spostrzegÅ‚, chciaÅ‚ równieżcoÅ› powiedzieć, książę OrleaÅ„ski rzekÅ‚ mu, że książę de Bourbonzamierza mówić, i natychmiast, nie dajÄ…c mu na to czasu, podniósÅ‚siÄ™ majestatycznie ze swojego fotela i rzekÅ‚: Panowie, książęde Bourbon chce wam przedstawić pewnÄ… propozycjÄ™; uznaÅ‚em,że jest sÅ‚uszna i rozsÄ…dna; nie wÄ…tpiÄ™, że bÄ™dziecie tego samegomniemania. I zwracajÄ…c siÄ™ do niego: Książę, czy zechcesznam jÄ… wyjaÅ›nić?" Poruszenie wywoÅ‚ane tymi paru sÅ‚owami byÅ‚onieopisane.ZdawaÅ‚o mi siÄ™ widzieć ludzi osaczonych ze wszechstron, którzy ujrzeli nowego nieprzyjaciela zjawiajÄ…cego siÄ™ miÄ™-dzy nimi w schronieniu, którego dopadli bez tchu. Książę odezwaÅ‚ siÄ™ książę de Bourbon zwracajÄ…c siÄ™ zgodnie ze zwycza-jem do ksiÄ™cia OrleaÅ„skiego kiedy wymierzasz sprawiedliwośćksiążętom, wydaje mi siÄ™, że mam prawo domagać siÄ™ jej dlasiebie: zmarÅ‚y król powierzyÅ‚ wychowanie Jego KrólewskiejMoÅ›ci ksiÄ™ciu du Maine.ByÅ‚em niższy rangÄ… i w mniemaniu nie-boszczyka króla książę du Maine byÅ‚ ksiÄ™ciem krwi, zdolnym dodziedziczenia korony.Teraz jestem wyższy rangÄ…, a książę duMaine nie tylko nie jest ksiÄ™ciem krwi, lecz zostaÅ‚ cofniÄ™ty doswej rangi parów.MarszaÅ‚ek de Villeroy ma dziÅ› przed nim star-szeÅ„stwo i wszÄ™dzie bÄ™dzie szedÅ‚ przed nim: nie może wiÄ™c dÅ‚użejbyć guwernerem królewskim pod nadzorem ksiÄ™cia du Maine.ProszÄ™ wiÄ™c o to stanowisko, które nie może, jak mi siÄ™ wydaje,być mi odmówione, ze wzglÄ™du na mój wiek, moje urodzeniei przywiÄ…zanie do osoby królewskiej i do paÅ„stwa.Mam na-dziejÄ™ dodaÅ‚ zwracajÄ…c siÄ™ w lewo że bÄ™dÄ™ korzystaÅ‚ z naukpana marszaÅ‚ka de Villeroy, by dobrze siÄ™ z tego obowiÄ…zku wy-wiÄ…zać i zasÅ‚użyć na jego przyjazÅ„."Na te sÅ‚owa marszaÅ‚ek prawie że daÅ‚ nurka pod stół; kiedytylko usÅ‚yszaÅ‚ o nadzorze nad wychowaniem, oparÅ‚ czoÅ‚o nalasce i przez parÄ™ chwil pozostawaÅ‚ w tej pozycji.Zdawać by siÄ™nawet mogÅ‚o, że nie sÅ‚yszaÅ‚ dalszego ciÄ…gu przemówienia.Villars,Bezons, d'Effiat opuÅ›cili ramiona jak ludzie, którym zadano osta-teczny cios; nie zdoÅ‚aÅ‚em dojrzeć nikogo z tych, którzy siedzielipo mojej stronie, poza jedynym ksiÄ™ciem de Guiche, który pota- 266kiwaÅ‚ z wyrazem najwyższego zdumienia.D'Estrées pierwszyodzyskaÅ‚ przytomność, otrzÄ…snÄ…Å‚ siÄ™, parsknÄ…Å‚, spojrzaÅ‚ na towa-rzystwo jak czÅ‚owiek powracajÄ…cy z tamtego Å›wiata
[ Pobierz całość w formacie PDF ]