[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.[7,17] Choćby nawet znalazł się powód do zawarcia pokoju z ło-trostwem Marka Antoniusza, jednak jestem ostatnią osobą, jakąnależało wybrać, by zabiegać o ten pokój.Nigdy decyzji o posel-stwie nie uważałem za słuszną.Zanim posłowie powrócili, odwa-żyłem się powiedzieć, że choćby pokój przynieśli, należy go od-rzucić, bo pod imieniem pokoju kryje się wojna.Jako pierwszywłożyłem wojenny płaszcz, zawsze nazywałem Antoniusza wro-giem, podczas gdy inni - przeciwnikiem.Nieustannie mówiłem owojnie, inni - o tumulcie.I zawsze mówiłem o tym nie tylko wsenacie, także wobec ludu.Skwapliwie szturmowałem nie tylkosamego Antoniusza, lecz także towarzyszy i pomocników jegozbrodni: tu obecnych i tych, co są razem z nim; wreszcie przypusz-czałem ataki na cały jego dom.[7,18] Przeto, gdy pojawiła się na-dzieja na pokój, radośni i weseli zli obywatele winszowali sobiewzajemnie, jakby odnieśli zwycięstwo, a mnie - niczym niego-dziwca - wyklinali i skarżyli się na mnie.Nie ufali także Serwiliu-szowi, pamiętając, jak swymi mowami pogrążył Antoniusza.Lu-cjusz Cezar, choć to mąż dzielny i znakomity senator, jednak zostałwujem Antoniusza, Kalenus - pełnomocnikiem, Pizon - przyjacie-lem.15 Ty sam, Panso, skądinąd skwapliwy i odważny konsul, jużuchodzisz za ułagodzonego, nie dlatego, że takim jesteś albo staćsię mogłeś, lecz twoja wzmianka o pokoju sprawiła, iż wielupowzięło podejrzenia, że zmieniłeś zdanie.Przyjaciele Antoniuszazle znoszą fakt umieszczenia mnie wśród tychże osób, wypadazatem im ulec, skoro już zaczęliśmy być wspaniałomyślni.[8,19]Niech posłowie jadą - wszystkiego dobrego! Lecz niech jadą ci,których obecność nie urazi Antoniusza.Jeśli zaś nie o niego siętroszczycie, ojcowie, to przynajmniej miejcie na uwadze mojedobro.Oszczędzcie me oczy i okażcie jakąś łaskę słusznemucierpieniu.Pomijam fakt, że musiałbym oglądać wroga ojczyzny,wobec którego nienawiść z wami dzielę, lecz jakim sposobemzdołam spojrzeć na mojego osobistego wroga, o którego wielkimokrucieństwie świadczą zacięte wypowiedzi na mój temat?Myślicie, że jestem tak nieczuły, bym mógł spotkać się zczłowiekiem, któ-15Mowa o posłach, którzy razem z Cyceronem mieli udać się doAntoniusza. 197ry - gdy niedawno na zgromadzeniu wojska miał obdarować mor-derców w jego mniemaniu najśmielszych - powiedział, że mojedobra darowuje Petuzjuszowi z Urbinum, temu, co podczas kata-strofy, do jakiej sam doprowadził pokazny spadek po ojcu, nadziałsię na skały Antoniuszowe?[8,20] Czy będę mógł oglądać Lucjusza Antoniusza, któregookrucieństwa nie zdołałbym uniknąć, gdyby mnie nie obroniłymury, bramy i miłość rodzinnego municypium?16 Ten azjatyckimurmillon, łupieżca Italii, kolega Lentona i Nukuli, dając złotesesterce Akwili, pierwszemu centurionowi legionu, powiedział, że zmego majątku je daje.Powiedziałby pewnie, że ze swojego, gdybynie uważał, iż nawet sam Akwila w to nie uwierzy.Nie zniosą,powiadam, moje oczy widoku Saksy, Kafona, dwóch pretorów anidwóch trybunów desygnowanych,17 ani Bestii, ani Trebelliusza, aniTytusa Pianka.Nie dam rady spokojnie patrzeć na tylu bezczelnychwrogów, najokropniejszymi zbrodniami skalanych.I nie wynika tostąd, że mam zwyczaj pogardzać ludzmi, lecz dlatego, że miłujęrzeczpospolitą.[8,21] Załóżmy, że się przezwyciężę i zapanuję nadsamym sobą: ukryję najsłuszniejszy gniew, jeśli nie zdołam gostłumić.Myślicie, ojcowie, że idzie mi o zachowanie życia? Małoje cenię, zwłaszcza odkąd Dolabella sprawił, iż należałoby sobieżyczyć śmierci, byleby bez cierpień i katuszy.18 Dla was jednak i dlanarodu rzymskiego moje życie nie powinno być nic nie warte.Jestem przecież tym - o ile przypadkiem się nie mylę - któryczuwając, okazując troskę, przemawiając, narażając się naniezliczone niebezpieczeństwa, wynikające ze skierowanejprzeciwko mnie najbardziej zajadłej nienawiści ludzi nikczemnych,tyle dokonał, że rzeczypospolitej nie zaszkodził.Więcej niepowiem, by się nie zdawało, że jestem zbyt zarozumiały.[9,22] Skoro tak się rzecz przedstawia, czy sądzicie, że owłasnym bezpieczeństwie zupełnie nie powinienem myśleć? Nawettu, w Mieście, w domu, częstokroć zasadzano się na moje życie, astrzegą mnie przecież nie tylko wierni przyjaciele, lecz także oczycałego państwa.Myślicie, że gdy wyruszę w drogę, i to długą, żad-nych zasadzek nie powinienem się obawiać? Trzy drogi prowadzą16Cyceron przebywał w swym rodzinnym Arpinum jesienią 44 r.; brakinformacji na temat niebezpieczeństwa, jakiego wówczas uniknął.17Wspomniani pretorzy to Lucjusz Marcjusz Cenzorynus i PubliuszWentydiusz Bassus, a trybunowie desygnowani to Tullus Hostyliusz i MarekInstejusz.18Aluzja do zamordowania Treboniusza. 198do Mutyny, dokąd rwie się serce, by móc jak najszybciej oglądaćrękojmię wolności narodu rzymskiego - Decymusa Brutusa.W jegoramionach chętnie oddałbym już ostatnie tchnienie, gdyby wszelkiemoje działania z ostatnich miesięcy i wszystkie moje mowy osią-gnęły wyznaczony przeze mnie cel.Jak zatem powiedziałem - sątrzy drogi: droga Flaminiusza wzdłuż Morza Adriatyckiego, drogaAureliusza od strony Morza Tyrreńskiego, a środkiem - Kasjusza.[9,23] Teraz zastanówcie się, proszę, czy moja obawa o własnebezpieczeństwo nie jest płonna.Droga Kasjusza przecina Etrurię, aczy my wiemy, Panso, gdzie teraz Lenton Cezenniusz sprawuje swąwładzę septemwira? Z pewnością nie ma go z nami ni duszą, ni cia-łem.Przebywa może w domu lub niedaleko od niego, w każdym ra-zie w Etrurii, a więc na mojej drodze.Kto mi da gwarancję, że Len-ton jedną głową się zadowoli?19 Powiedz mi jeszcze, Panso, gdziebawi Wentydiusz,20 którego przyjacielem zawsze byłem, dopóki niestał się jawnym wrogiem rzeczypospolitej i wszystkich dobrych.Mogę unikać drogi Kasjusza i udać się drogą Flaminiusza, alejeżeli, jak mówią, Wentydiusz udał się do Ankony, czy spokojniedotrę do Ariminum? Pozostaje droga Aureliusza.Tam zaś, wdobrach Publiusza Klodiusza, niechybnie się mną zaopiekują, całyjego dom wybiegnie mi naprzeciw i w gościnę zaprosi przezwzgląd na naszą doskonale znaną przyjazń.21[10,24] Mam więc zaufać drogom, którymi niedawno, w czasieTerminaliów, nie odważyłem się pojechać do wiejskiej posiadłości,skąd zresztą zamierzałem powrócić jeszcze tego samego dnia? Wewłasnych ścianach bez opieki przyjaciół ledwie jestem bezpieczny.Przebywam zatem w Mieście i jeśli będzie mi wolno, pozostanę,wszak tu moja siedziba, tu wartownia i strażnica, tu stała placówka.Niech inni zajmują obozy, toczą wojny, ścigają znienawidzonegowroga, wy i ja, razem będziemy strzec Miasta i jego spraw, jak towielokrotnie mówiłem, a czyniłem zawsze, co przecież najważniej-sze.Nie odmawiam podjęcia się obowiązku, lecz widzę, że naródrzymski odmawia za mnie.Nie ma człowieka mniej bojazliwegoode mnie, ale też nie ma ostrożniejszego.Sprawa jest jasna.Dwu-dziesty rok na mnie jednego zasadzają się wszyscy bandyci, co po-19Lenton w 45 r.pod Mundą zabił ciężko rannego, uciekającego GnejuszaPompejusza, syna Pompejusza Wielkiego.20Publiusz Wentydiusz Bassus przebywał w Picenum wraz z trzemalegionami, którymi dowodził; był w drodze do Antoniusza.21Oczywiście ironia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]