[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Już nie mogę tego spowolnić.Skup się - powiedział.Jego głoszdawał się dochodzić z oddali, jak gdyby z odległego skraju laguny.Szum wody, uderzającej o burty łodzi, ucichł zupełnie.Skoncentruj się na tej wyspie.Tym razem te słowa zabrzmiały w mojej głowie jak rozkaz.Myślio bólu, rozdzierającym moje członki, odeszły, gdy skupiłam uwagę nawyspie, która wyłaniała się przed nami.I już po chwili odnalazłam to,czego szukałam.Jakiś śpiący naturi znajdował się tam.Jego rozmiarywskazywały na osobnika płci żeńskiej, być może z klanu światła lubwiatru.Szybko omiotłam myślami budynki, ale nie wyczułam innychnaturi.Nieważne.Jeden mi wystarczył.- Przestań - powiedziałam ochryple, usiłując puścić rękę Danausa.Poczułam, że Danaus się zawahał, choć nadal mocno mnie trzymał.W jego myślach panował chaos, ale pojmowałam jego odczucia.Byłsfrustrowany.Wystarczył krótki rozkaz, a wbrew sobie spaliłabymwszystkich nocnych wędrowców na wyspie.Kolejna taka okazja jużmu się pewnie nie nadarzy.- Dosyć! - krzyknęłam załamującym się głosem.Szarpnęłam ręką, ale nie mogłam uwolnić jej z uściskuDanausa.Zmagałam się z mocą trawiącą moje ciało, próbując jąpowstrzymać, gdy szalejąc przetaczała się przezemnie.Rozzłoszczony Danaus puścił moją dłoń, a ja upadłam na kolana.Dyszał ciężko, wspierając się na kole sterowym, ale i tak wydawał sięw lepszej formie niż wtedy, gdy pierwszy raz wypróbowaliśmy tęsztuczkę.Bolały mnie kości, mięśnie zdawały się płonąć, pulsowały bólem,który już dobrze znałam.A jednak nie było aż tak zle jak poprzednimrazem.Doszłam do siebie dosyć szybko.- Ciebie też kusiło - powiedział zadyszany, z trudem się prostując.- Ale nie zrobiłabym tego - zachrypiałam, opierając u; o jedno zsiedzeń w łodzi.- Zawarliśmy umowę.- Położyłam głowę na oparciu izamknęłam oczy, wsłuchując się w szum wody za burtą.- Nie martwsię.Jeszcze będziesz miał okazję, daję słowo.Coś we mnie obumarło, pozostawiając w moim brzuchu skulone,małe i ciążące zwłoki.Nigdy nie darzyłam Sabatu specjalnymrespektem, ale zawsze uważałam, że ostateczny cel tego konwentu toochrona mojej rasy.Wierzyłam, że Sabat będzie chronił naswszystkich.Bardzo wiele wieków temu Sabat został powołany do istnieniaprzez Naszego Władcę, aby łatwiej mu było roztoczyć nadzór nadcoraz większą liczbą nocnych wędrowców na ziemi; abyuporządkować panujący chaos.Nasz Władca wybrał cztery sędziwewampiry do prowadzenia dworu i ferowania wyroków pod jegonieobecność.Podczas kolejnych stuleci Starsi ginęli w trakcie walk owładzę i w wyniku perfidnych spisków, ale atmosfera panująca natym dworze się nie zmieniła.Było to miejsce straszliwych wydarzeń imrocznych fantazji.Dla Sabatu liczyły się władza i nadzór.W końcu jednak i ja uwierzyłam, że ma to na celu ochronę naszegorodzaju.Sabat powstał po to, by chronić wszystkich nocnychwędrowców tak samo jak ludzi.W trakcie dziejów naturi mordowalinocnych wędrowców jak zwierzynę.Przez długie wieki tropili iniszczyli tysiące ludzi i wampirów, uważając obie te rasy za zarazę natej ziemi.Nocni wędrowcy odgrodzili naturi od tego świata, a mystrzegliśmy pieczęci.Dlaczego więc Sabat miałby tak nagle zwrócićsię przeciwko tej tradycji?Danaus popatrzył na mnie przeciągle i wyraz zaskoczenia pojawiłsię w jego błękitnych oczach.- Wynośmy się stąd - wyszeptałam.- Zaczyna mnie gonić czas.Skinął głową, znowu uruchomił silnik łodzi i zawróciliśmy wkierunku Cipriani.Usiadłam i wpatrywałam się w szarzejące niebo.Zwit się zbliżał.Noc wydawała swe ostatnie, chrapliwe tchnienia, a jejciężar mnie przytłaczał, zupełnie jak gdyby to na mnie spoczywałozadanie podtrzymania w niej życia.- Z bardzo konkretnego powodu wybraliśmy Wenecję na siedzibęSabatu - zaczęłam powoli.- Tu nie ma naturi.I nigdy nie było.Członkowie klanu wodnego nie wyłaniają się z tutejszych kanałów.Naturi zwą Wenecję martwym miastem".Niezupełnie wiem,dlaczego.Przypuszczam, że zginął tutaj któryś z ich bogów.I odtądnie postawili nogi w tym mieście.- Aż do teraz - wtrącił Danaus.- Jakiś naturi znalazł się w samym sercu terytorium nocnychwędrowców, ale ktoś musiał tu ściągnąć tę istotę.Wszelkiestworzenia, które mają coś wspólnego z magią, nie mogą pojawić sięna tej wyspie bez zaproszenia.Skąd wiesz, że to nie jeniec?- Ta naturi nie bała się ani nie cierpiała - wyjaśniłam.Rozgoryczenie sprawiło, że poczułam w gardle paskudny smak.Niewiedziałam, dlaczego byłam pewna tego, co właśnie powiedziałam.Wcześniej, wyczuwając obecność innych stworzeń, nie potrafiłamokreślać ich stanu emocjonalnego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]