[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kie dy znik nę ła, Kauf man i Au stin do tar li do por ta lu bez dal szych przy -gód i na tych miast na pi sa li do Lon dy nu, zda jąc re la cję ze wszystkie go, co od kry li.Po otrzy ma niu od nich wia do mo ści Gil liam Mur ray nie zwłocz nie wy ru szył do Afry ki.Do łą czył dood kryw ców w wio sce Szu wa rian i z ta kim sa mym zdu mie niem, z ja kim nie wier ny To masz wkła dałpal ce w za da ną włócznią ranę zmar twych wsta łe go Chry stu sa, wy brał się do zde wa sto wa ne go Lon dy -nu z dwu ty sięcz ne go roku.Po zo stał z Szu wa ria na mi przez kil ka mie się cy, cho ciaż wła ści wie niemógł do kład nie po wie dzieć, jak dłu go tam prze by wał, po nie waż spo ro cza su spę dził na ba da niu ró -żo wej rów ni ny i spraw dza niu tego, cze go się do wie dział od swo ich od kryw ców.Tak jak wspo mi na lioni w swo ich te le gra mach, w mrocz nym świe cie prze sta wa ły cho dzić ze gar ki, nie były po trzeb nebrzy twy i ogól nie nic nie zdra dza ło upły wu cza su.Do szedł za tem do wnio sku, że choć wy da wa ło sięto nie do wia ry, chwi le spę dzo ne po dru giej stro nie były nie ja ko po za cza so we, sta no wi ły prze rwę,któ ra mo gła od ro czyć nie uchron ny bieg mi nut, go dzin i lat aż do śmier ci.Prze ko nał się, że nie jest tożad ne uro je nie po wsta łe w jego gło wie, gdy po po wro cie do wio ski szcze niak, któ re go za brał z sobądo tam te go świa ta, po biegł do swe go ro dzeń stwa z tego sa me go mio tu i spo tkał się z gru pą do ro słychpsów.Ba da jąc rów ni nę, Gil liam ani razu nie mu siał się go lić, ale Wiecz ny, jak te raz na zy wał się szcze -niak, był znacz nie bar dziej spekta ku lar nym ucie le śnie niem bra ku upły wu cza su w tamtym świe cie.Mło dy Mur ray wy wnio sko wał po nad to, że dziu ry nie pro wa dzą do in nych świa tów, jak po cząt ko wosą dził, lecz do od le głych epok tego sa me go świa ta, nie bę dą ce go ni czym in nym jak jego świa tem.Ró -żo wa rów ni na po zo sta wa ła poza cza sem i jego stru mie niem, poza sce ną, na któ rej to czy ło się ży cielu dzi, ro ślin i zwie rząt.Stwo rze nia ją za miesz ku ją ce, owe isto ty ochrzczo ne przez Tre ma nqu aia Szu -wa ria na mi, wie dzia ły, jak we drzeć się do stru mie nia cza su, otwie ra jąc w nim dziu ry, a czło wiekmógł wy ko rzy stać te otwo ry do po dró ży z jed nej epo ki do dru giej.Uświa do miw szy to so bie, Gil liampo czuł, jak za le wa ją go eks cy ta cja i strach.Do ko nał naj ważniej sze go od kry cia ludz ko ści: ujaw nił, cojest poza świa tem, poza rze czy wi sto ścią.Od krył czwar ty wy miar.Ta kie jest ży cie, po wie dział so bie.Za czął od szu ka nia zró deł Nilu, a skoń czył na zna le zie niu ta -jemne go przej ścia do roku dwu ty sięcz ne go.Ale w ten spo sób do ko nu ją się naj więk sze od kry cia.Czyprzy pad kiem Be agle nie wy ru szył na wy pra wę do oko ła świa ta z po wo dów eko no micz nych i stra te -gicz nych? Od kry cia jego za ło gi by ły by ra czej skrom ne, gdy by na po kła dzie nie zna lazł się mło dyprzy rod nik na tyle spo strze gaw czy, by nie prze oczyć róż nic w kształ cie dzio bów zięb.Jed nak hi sto riado bo ru na tu ral ne go mia ła zre wo lu cjo ni zo wać świat.W ten sam przy pad ko wy spo sób on, mło dy Mur -ray, od krył czwar ty wy miar.Ale co komu po od kry ciu, któ rym nie moż na się po dzie lić ze świa tem? Gil liam pra gnął prze nieśćlu dzi ze swo jej oj czy stej me tro po lii do roku dwu ty sięcz ne go, aby na wła sne oczy zo ba czy li, co imprzy nie sie przy szłość.Po ja wi ła się jed nak na stę pu ją ca kwe stia: nie mógł wy słać stat ków wy ła do wa -nych lon dyń czy ka mi do wio ski za gu bio nej w ser cu Afry ki, gdzie w tej chwi li miesz ka li Szu wa ria nie.Naj le piej by ło by prze nieść dziu rę do Lon dy nu.Czy da ło by się to zro bić? Tego nie wie dział, ale pró -bu jąc, nic by nie stra cił.Zo sta wił Kauf ma na i Au sti na, by pil no wa li i chro ni li Szu wa rian, a sam po wró cił do Lon dy nu,gdzie z ku te go że la za zbu do wał skrzy nię wiel ko ści po ko ju, po czym z nią oraz z po nad ty sią cem li -trów whi sky wró cił do osa dy z za mia rem do ko na nia trans ak cji han dlo wej, któ ra zmie ni ła by do tych -cza so we po ję cie lu dzi o świe cie.Pi ja ni w sztok Szu wa ria nie przy sta li na jego proś bę, by za śpie waćma gicz ną pieśń we wnę trzu zło wiesz czej skrzy ni.Gdy dziu ra za kieł ko wa ła w że la znym po mieszcze -niu, tu byl ców zmu szo no do wyj ścia i za mknię to ciężkie wro ta.Na stęp nie Eu ro pej czy cy za cze ka li, ażwhi sky zmo że ostat nie go z Szu wa rian, jaki się trzy mał na no gach, i za bra li się do od wro tu.Prze pra wa była mo zol na i do pie ro gdy za ła do wa li po tęż ną skrzy nię na sta tek w Zan zi ba rze, Gil -liam ode tchnął spo koj niej.Pod czas po dró ży mor skiej do oj czy zny le d wie mógł zmru żyć oczy.Nie malcały czas spę dził na po kła dzie, czu le spo glą da jąc na po sęp ną skrzy nię, tak bar dzo nie po ko ją cą resz tępa sa że rów, i za sta na wiał się, czy osta tecznie nie jest pu sta.Czy moż na ukraść dziu rę? Gry zła go wśrod ku nie cier pli wość, by po znać od po wiedz na to py ta nie spra wia ła, że dro ga po wrot na dłuży łamu się w nie skończo ność.Kie dy wreszcie przy by li do por tu w Li ver po olu, nie mógł w to uwie rzyć.Otwo rzył skrzy nię, gdy tyl ko zna la zła się w jego biu rze, a zro bił to w naj więk szym se kre cie.I dziu rawciąż tam była! Uda ło się ją ukraść! Gil liam na stęp nie po ka zał swą zdo bycz ojcu. Co to za dia beł?! wy krzyk nął Se ba stian Mur ray, gdy uj rzał otwór trzesz czą cy we wnę trzuskrzy ni. To wła śnie spro wa dzi ło obłęd na Oli ve ra Tre ma nqu aia, oj cze od parł syn, z sym pa tią wspo mi -na jąc zmar łe go od kryw cę. Więc le piej uwa żaj.Star szy Mur ray po bladł.Prze szedł jed nak przez dziu rę wraz z sy nem i wy brał się do przy szło ści,do le żą ce go w gru zach Lon dy nu, w któ re go ru inach lu dzie kry li się ni czym szczury.Kie dy otrzą snąłsię już ze zdu mie nia, obaj zgo dzi li się co do tego, że mu szą po ka zać to zna le zi sko świa tu, a naj le piejzro bić to, prze kształ ca jąc dziurę w biz nes; za bie ra nie ludzi do Lon dynu z roku dwu ty sięcz ne go do -star czy ło by im pie nię dzy nie zbęd nych do sfi nan so wa nia wła snych po dró ży, a tak że do ba dań nadczwar tym wy mia rem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]