[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znów kurs projektowania wnętrz.- Kochanie, za dużo na siebie bierzesz.Jesteś naprawdę młoda, ładna, idz się gdzieś zabawić.- Wiem.Kiedyś to zrobię.- Araminta odetchnęła głęboko.Podeszła do Matthew, który był takoburzony, że nawet jej nie obsztorcował.Wzięła z lady trzy przygotowane talerze, sprawdziła numerstolika, ułożyła usta do uśmiechu i pchnęła drzwi.Pora śniadaniowa u Nika trwała zwykle półtorej godziny.Nie było ograniczeń czasowych, aleza kwadrans dziewiąta ostatni klienci wychodzili do swoich biur czy sklepów.Czasami jakiś turystamarudził nieco dłużej albo przeciągało się spotkanie biznesowe.Dziś niewielu się zasiedziało.Araminta odbyła pokutę, nadzorując boty sprzątające, które przygotowywały sale do następnej faliklientów, wpadających tu na przedpołudniową kawę.Lokal Nika znajdował się w dzielnicyhandlowej pięć przecznic od doków i to było bardzo korzystne położenie.Po dziesiątej znowu zrobiło się tłoczno.Frontową ścianę restauracji otaczał wąski taras.Araminta obeszła stojące na nim stoliki, poprawiła kwiaty w wazonikach i przyjęła zamówienia narozmaite kawy.W ten sposób nie wchodziła Matthew w drogę.Do tej pory nie powiedział jej złegosłowa, a to zły znak.Po jedenastej pojawiła się kobieta i przechodząc między stolikami zagadywała do klientów.Araminta widziała, jak niektórzy odpędzają ją zirytowani.Gdy dziesięć dni temu Ethan ogłosił startPielgrzymki, uczniowie %7ływego Snu z lokalnej świątyni nagabywali tu ludzi.Stawało się tonieznośne.- Czym mogę pani służyć? - spytała Araminta ostrym tonem.Może w ten sposób zasłuży uMatthew na odrobinę odkupienia.Kobieta miała na sobie kaszmirowy grafitowy żakiet i długąpowiewną spódnicę.Ubranie niemodne, choć drogie.Takie rzeczy Araminta mogłaby nosić przedseparacją, gdy jeszcze miała pieniądze.- Mamy kilka wolnych stolików.- Zbieram certyfikaty podpisów - powiedziała kobieta ze zdecydowaną miną.- Próbujemynakłonić radę, żeby zakazała korzystania z kapsuł ingrawowych nad Colwyn City.- Dlaczego? - spytała odruchowo Araminta.Oczy kobiety zwęziły się.- Już same regrawy są złe, ale przynajmniej w rejonie miasta nałożono na nie ograniczeniaprędkości i wysokości.Czy zastanawiała się pani kiedyś, co by się stało, gdyby kierowca ingrawupopełnił błąd? Latają po paraboli półbalistycznej, a więc nurkują w dół z połową prędkościorbitalnej.- Ach tak, rozumiem.- Widziała, jak Matthew spogląda w ich stronę z niepokojem.- A jak z taką szybkością spadnie na szkołę albo szpital? Są niepotrzebne.To czystykonsumeryzm bez żadnej odpowiedzialności.Ludzie to kupują dla szpanu.Niektóre badania naukowesugerują, że ingraw wpływa na zmianę naprężeń w głębokich uskokach tektonicznych.Może dojść dotrzęsienia ziemi.Araminta była z siebie dumna, że nie roześmiała się w głos.- Rozumiem.- Kiedy tworzono sieć ruchu w mieście, nie uwzględniano takich prędkości.Gwałtowniewzrasta liczba wypadków, które omal nie skończyły się kolizją.Dołączy pani swój certyfikat? Proszęnam pomóc w walce o bezpieczeństwo.W u-adiunkcie Araminty pojawił się plik.- Tak oczywiście.Ale musi pani zamówić herbatę albo kawę.Od rana szef jest na mnie zły.-Strzeliła oczami w stronę Matthew.Załączyła certyfikat swojego podpisu pod petycją,potwierdzając, że jest mieszkanką Colwyn City.- Typowe - burknęła kobieta.- Nic ich nie obchodzi.Myślą tylko o własnym zysku.- Usiadłajednak i zamówiła herbatę miętową.- O co jej chodzi? - spytał Matthew, gdy Araminta odbierała herbatę w kuchni.- Wszechświat to złe miejsce i musiała się po prostu trochę zrelaksować.- Uśmiechnęła się doniego promiennie.- Po to tu jesteśmy.Nim zdążył odpowiedzieć, pomknęła na taras.W pół do dwunastej u-adiunkt Araminty poklasyfikował poranne ogłoszenia agencjinieruchomości i przerzucił wyniki do jej spacji pamięci.Spędzała krótką przerwę w małympomieszczeniu pracowniczym za kuchnią.Dość szybko przejrzała wszystkie oferty.Szukałaodpowiedniego mieszkania albo nawet domku gdzieś w mieście.Niewiele pasowało do jejkryteriów: tanie, do remontu, w pobliżu centrum.Trzy informacje uznała za obiecujące, a potemsprawdziła, co dzieje się z wczorajszymi kandydaturami.Połowę z nich już przejęto.Na dzisiejszymrynku trzeba się śpieszyć, pomyślała smętnie.I mieć pieniądze albo przynajmniej dostęp doprzyzwoitego kredytu.Remont - to jej wymarzony projekt.Kupić małą posiadłość i odnowić ją, apotem sprzedać z zyskiem.Wiedziała, że potrafiłaby to dobrze zrobić.W ciągu ostatnich ośmiumiesięcy, po rozstaniu z Larilem, ukończyła pięć kursów dla deweloperów i projektantów wnętrzoraz przeczytała wszystkie stosowne teksty, jakie jej u-adiunkt ściągnął z unisfery.Deweloperka toryzykowne przedsięwzięcie, ale sytuacje, z jakimi się zapoznała, dowodziły, że najważniejsze jestcałkowite oddanie i ciężka praca oraz staranne badanie rynku.Uważała, że potrafi tego dokonać.Niebędzie od nikogo zależna.Przede wszystkim jednak potrzebowała pieniędzy.O dwunastej wróciła do restauracji, przygotowała nakrycia stołów do obiadu oraz zapoznała sięz szef kuchni poleca".Bojowniczka o wycofanie ingrawów już sobie poszła, zostawiając trzyviotiańskie funty napiwku.A Matthew znów traktował ją po ludzku.Dziesięć po dwunastejwmaszerowała Cressida, kuzynka Araminty ze strony matki.Była partnerką w średniej wielkościkancelarii prawniczej.Miała sto dwadzieścia trzy lata i była zjawiskowo piękna.Miała płomiennierude włosy i jedwabistą cerę, którą zawdzięczała kosztownym łuskom kosmetycznym.Nosiłaszmaragdowo-platynowy togatur za dwa tysiące funtów.Już samo jej wejście sprawiało, że lokalzyskiwał na statusie.Była prawniczką Araminty.- Kochanie.- Cressida pomachała do niej, podeszła i objęła ją ramionami.Przesyłaniepocałunków w powietrzu nie było w jej stylu.- Mam dla ciebie wiadomości - powiedziała zdyszana.- Twój szef chyba nie będzie miał nic przeciwko temu, że ukradnę ci sekundę? - I nawet tego niesprawdzając, zaciągnęła Aramintę do stolika w rogu.Araminta skrzywiła się, wyobrażając sobie, jak Matthew laserowym wzrokiem wierci jej dziuryw plecach.- Co się stało?Cressida uśmiechnęła się.Szkarłatny błyszczyk rozpłynął się, dostosowując się do szerokorozciągniętych warg.- Kochany stary Laril opuścił planetę.- Co takiego? - Araminta nie dowierzała.Laril to jej eks mąż.Małżeństwo trwało osiemnaście żałosnych miesięcy.Gdy spotkała Larila,jej najbliższa rodzina sprzeciwiała się tej znajomości.Mieli swoje powody.Teraz wszystko byłojasne.Araminta miała dwadzieścia jeden lat, a on trzysta siedem.W tamtym czasie wydawał jej sięszarmancki, wyrafinowany, bogaty.Dzięki niemu mogła wyjechać z zaściankowego, rolniczegoLangham - miasteczka na kontynencie Suvorov, jedenaście tysięcy kilometrów stąd.Rodzina uważała,że facet jest gówniarzem, jakich wielu kręciło się po Wspólnocie, zwłaszcza na mniej rozwiniętychplanetach, tworzących obrzeża Zwiatów Zewnętrznych.Zblazowani starcy, którzy mieli pieniądze,dzięki którym wyglądali na nieskazitelnych młodzieńców, ale jednak zazdrościli młodym wigoru ientuzjazmu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]