[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Obawiam się, że śmierdzą mi nogi.- Mnie to nie przeszkadza.- Nie powiesz mi, że to lubisz.- U ciebie mi nie przeszkadza - powtórzyła.- Nie mów mi tylko, żepodcierałaś mi tyłeczek i spłukiwałaś z pieluszek moje kupki.- A może to nieprawda?Westchnął z rezygnacją i już nie protestował, kiedy zdejmowała mu buty iskarpety, a pózniej pomogła ściągnąć spodnie.Położyła go na wersalce i zaczęłaobmacywać kolano.W pierwszej chwili napiął mięśnie, obawiając się bólu, ale poczułtylko dotyk jej suchych, ciepłych dłoni.Aż przymknął oczy, takie to było przyjemne.- Nie boli? - spytała.- Przeciwnie.Badaj dalej.- Co za dużo, to niezdrowo.- Cofnęła ręce.- Masz szczęście, nie puchnie.Chyba wymigasz się od wizyty u chirurga.- Gdybyś ty miała mnie pielęgnować, zgodziłbym się i na to.Słowo daję,mogłabyś być pielęgniarką na wojnie.- A mogłabym - powiedziała poważnie.- Tylko nie zdążyłam.Najpierw byłamza młoda, a potem było za pózno.Wcale mu o to nie chodziło.Ale widział, ze przypomniał jej o czymś, o czymw tej chwili chyba nie chciała pamiętać: że wojnę, która dla niego była tylko baśnią,ona przeżyła.Nagle posmutniała.Jakby jej dusza wyleciała przez okno nie wiadomo,dokąd.- Cioteczko, wróć do mnie - powiedział.Ocknęła się i uśmiechnęła, jakbychciała przekreślić tamto wrażenie.Potem spojrzała na jego biodro.- To trzeba będzie opatrzyć - powiedziała.- Ale najpierw zrobię ci kąpiel.Zostawiła go leżącego na wersalce w swetrze i slipach.Trochę czuł się z tym głupio,ale równocześnie zaczęły się w nim budzić niejasne nadzieje.Ciotka wróciła złazienki w białym szlafroku i boso.- Wykąpię się po tobie - wyjaśniła, przyłapując jego spojrzenie.Pozwolił zaprowadzić się do łazienki, jakby rzeczywiście jego kontuzja byłanie wiadomo jak poważna.Zciągnął z siebie sweter i nie wiedział, co dalej.Obrzuciłajego nagi tors szybkim spojrzeniem, udając, że wcale jej to nie interesuje.- No, to pokaż tę swoją ranę - powiedziała.Otarcie na biodrze było widoczne tylko częściowo.Resztę zakrywały slipy, naktórych odcinała się plama zakrzepłej już krwi.Andrzej próbował oderwaćdelikatnie materiał od ciała i aż syknął z bólu.- Zaczekaj, nie tak - powiedziała ciotka.Palce obu dłoni włożyła za gumkę jego majtek, a potem nagłym ruchempociągnęła w dół, odsłaniając nie tylko ranę, ale i całą jego nagość.Nawet nie zdążyłkrzyknąć.Tylko odruchowo zasłonił się z przodu.Ciotka uśmiechnęła się kpiąco.- No, co ty? Wstydzisz się starej ciotki? Przecież kąpałam cię, kiedy byłeśmalutki.Pomyślał, że jak już, to już, i cofnął ręce.Ona tymczasem udawała, żeogląda wyłącznie jego biodro.- No, ładnie to nie wygląda - powiedziała.- Właz do wanny, pomogę ci sięumyć.Głos jej dziwnie zadrżał.I jemu też, kiedy odpowiadał:- W zasadzie jestem już dużym chłopcem.- Ale ciężko rannym.Myślę, że dziś wyjątkowo mi się to należy.Stanął w wannie, a ona namydliła gąbkę i zaczęła go myć, od góry i corazniżej, i niżej, omijając delikatnie ranę na biodrze.Jej ruchy były coraz wolniejsze iwolniejsze.Nigdy wcześniej nie przeżył nic podobnego.Skutek był widoczny aż zabardzo.- Tam też? - spytała niepewnie.- No, przecież myłaś mnie, jak byłem malutki.- Choć się starał, miał chrypęjeszcze większą niż ona.Dotknęła go namydloną dłonią, jej palce na chwilę znieruchomiały, a potemporuszyły się niepewnie.Cofnął się nagle, bo się przestraszył, żeby wszystko nieskończyło się za prędko.Ale ona zle to zrozumiała.- Nie wstydz się.Jak byłeś malutki, też ci się już tak robiło.Czekała, patrząc mu niepewnie w oczy.Ujął jej dłoń i położył tam sobie zpowrotem.Jej ruchy stały się teraz pewniejsze.- Tak? - spytała.Chciał tego, ale to było za mało.Nagle chwycił ją pod pachami, uniósł ipostawił obok siebie w wannie.Potem pociągnął za pasek i biały szlafrok zsunął się zciotki do wody.Pod spodem nie miała nic.- Jędrek, co ty wyprawiasz? - spytała niepewnie, jakby nie mogła sięzdecydować, czy miało to być powiedziane ostro, czy błagalnie.Nie mógł oderwać oczu od jej piersi, ciężkich i białych.- Jędrek, zdaje się, że mnie zle zrozumiałeś - powiedziała i próbowała wyjść zwanny.Ale on miał dużo więcej siły.Nie mógł nic powiedzieć, więc tylko wyjął jejgąbkę z ręki i zaczął ją myć, jak przedtem ona jego.Poddała się.Poprosiła tylko:- Nie patrz na mnie.- Wstydzisz się mnie, cioteczko? - udało mu się wychrypieć.- Przecież już cięoglądałem nagą.- Co ty bredzisz?- Podglądałem cię, kiedy byłem malutki.- Opowiadasz.- Popatrzyła mu w oczy zdziwiona, ale nie było jejnieprzyjemnie.- Słowo daję.Nawet się z tego spowiadałem.- Tak? No i co ci ksiądz powiedział?- Bój się Boga, dziecko.Nagle zaśmiała się radośnie.Zarzuciła mu ramiona na szyję i ich namydloneciała przylgnęły do siebie.Dłonie Andrzeja ześlizgnęły się między jej pośladki.Przycisnął ją, żeby poczuła go mocno na brzuchu.- Co robisz? - spytała jeszcze raz, ale już całkiem słabnącym głosem.- Jędrek,ty myślisz, że ja cię tu sprowadziłam specjalnie.- Marzę o tobie od lat.- Kłamiesz - szepnęła tak cicho, że ledwie usłyszał.- Nie kłamię.To święta prawda - powiedział z przekonaniem, bo rzeczywiściewłaśnie w to uwierzył.Pocałował ją.Nie broniła się, tylko po chwili wymamrotała jak we śnie:- Boże, co my robimy.Ale jeszcze długo pozwalała mu na wiele.Dopiero, kiedy chciał od razudoprowadzić wszystko do końca, zaczęła protestować.- Nie, nie tak.Nie tak szybko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]