[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tak, ma petite, tak. Westchnął.87Przycisnęłam usta do jego piersi i piłam.Obudziłam się z otwartymi oczami i bijącymmocno sercem.Nade mną był Richard.Nadal na sobie miał skórzany kołnierz.Próbowałampodnieść ręce.Złapać się go, ale moja lewa ręka była unieruchomiona.Miałam do niejpodłączoną kroplówkę.Spojrzałam na ciemny pokój i wiedziałam, że nie byłam w szpitalu.Unosiłam prawą rękę by dotknąć jego twarzy, ale była zbyt ciężka.Zbyt ciężka, by jąudzwignąć.Moje oczy ogarnęła ciemność.Zalała mnie jak ciepła woda, gdy koniuszkamipalców musnęłam jego skórę.Usłyszałam głos. Odpoczywaj, Anito, odpoczywaj,Chyba mnie szarmancko pocałował.I nie było niczego.Brnęłam do pasa w czystej, lodowatej wodzie.Wiedziałam, że muszę z niej wyjść,albo umrę.Zamarznę.Ujrzałam brzeg, uschnięte drzewa i śnieg.Poruszałam się w stronędrzew walcząc z lodowatą wodą.Nagle zgubiłam grunt i wpadłam w głęboką dziurę.Wodazakryła mi twarz i wstrząsające zimno uderzyło mnie, jak gigantyczna pięść.Nie mogłam sięporuszyć.Nie mogłam odetchnąć.Zwiatło blakło w tej jasnej, lśniącej wodzie.Opadałam wdół.W głąb tej zimnej, ciemnej wody.Powinnam być przestraszona, ale nie byłam.Byłam tak zmęczona, tak bardzo zmęczona.Ze światła sięgnęły po mnie blade ręce.Dookoła ręki falował rękaw białej koszuli isięgnęłam swoją ręką do niej.Dłoń Jean-Claude a owinęła się wokół mojej i pociągnął mniedo siebie.Byłam znów w ciemnym pokoju, ale moja skóra była mokra.I byłam zimna, straszniezimna.Jean-Claude przytulał mnie, trzymając na swoich kolanach.Nadal miał na sobiewinylowe ubranie.Wtedy przypomniałam sobie walkę.Byłam ranna.Jean-Claude schylił się ipocałował mnie w czoło, przyłożył swoją twarz do mojej.Jego skóra była tak zimna, jak ja jakby przycisnął do mnie kawałek lodu.Jeszcze bardziej zadrżałam; moje ciało skakało w małych, bezwiednych ruchach. Zimno. Powiedziałam. Wiem, ma petite, oboje jesteśmy zimni.Zmarszczyłam brwi, ponieważ nic nie rozumiałam.Spojrzał na kogoś innego w tympokoju. Sprowadziłem ją z powrotem, ale nie mogę dać jej ciepła, którego potrzebuje, byprzeżyć.Udało mi się odwrócić na tyle, żeby widzieć resztę pokoju.Stał tam Richard zJamilem, Shang Da i Gregorym.Richard podszedł do łóżka; dotknął ręką mojej twarzy.Wporównaniu do mojej skóry była gorąca.Zbyt gorąca.Próbowałam się od niej odsunąć. Anito, słyszysz mnie?88Zęby szczękały mi tak mocno i nie mogłam tego powstrzymać, ale w końcupowiedziałam. Tak. Masz wysoką gorączkę, bardzo wysoką gorączkę.Włożyli cię do wanny z lodem, byją zbić.Ale twoje ciało zareagowało tak, jak zmiennokształtnych.W czasie, gdy goiły się takpoważne rany, zbyt niska temperatura prawie cię zabiła.Zmarszczyłam brwi i w końcu udało mi się powiedzieć. Nie rozumiem.Mimowolne drgawki były coraz mocniejsze.Tak mocne, że zabolały mnie zranienia.Obudziłam się na tyle, aby poczuć jak bardzo byłam ranna.Bolały mnie miejsca, októrych nie pamiętałam, by były zranione.Bolały mnie mięśnie. Tak jak my, by wyleczyć rany, potrzebujesz wysokiej temperatury.Nie rozumiałam kim byli my. Kto& złapał mnie skurcz i zaczęłam krzyczeć.Moje ciało drżało w konwulsjach i poczułam straszny ból.Gdybym mogła złapaćoddech, krzyczałabym dłużej.Przed oczami miałam duże, szare plamy. Wezwij lekarza! Usłyszałam głos Richarda. Wiesz co trzeba zrobić, mon ami. Jeśli to zadziała, straciłem ją.Na chwilę przejaśnił mi się wzrok.Richard ściągał swoje dopasowane spodnie.Tobyło ostatnie, co widziałam, nim mój wzrok spowiła szarość wciągając mnie w dół.Rozdział 9Myślałam, że śnię, ale nie byłam tego pewna.Z ciemności wyłaniały się twarze.Niektóre z nich znałam, inne nie.Widziałam Cherry z jej krótkimi blond włosami, twarzą bezmakijażu sprawiającą wrażenie młodszej od każdego z nas.Gregory dotykał mojej twarzy.Jamil odpoczywał przy mnie skulony, jak czarny sen.Płynęłam od jednej twarzy do drugiej,od ciała do ciała, ponieważ czułam jak napierają na mnie.Naga skóra przy nagiej skórze.Niebyło w tym niczego seksualnego.Przebudziłam się na tyle, by zorientować się, że ręceRicharda są owinięte wokół mnie.Nasze ciała przylegały do siebie całkowicie, jego grubewłosy rozlewały się przed moimi oczami.Zasnęłam wiedząc, że jestem bezpieczna.Budziłam się powoli w kokonie ciepłych ciał i kłującej, likantropiej energii.Starałam sięprzewrócić i zorientowałam się, że nacisk ciał unieruchamia mnie na boku.Otworzyłam oczy.Pokój był ciemny.Przy ścianie stała niewielka lampka, zupełnie jak dla małego dziecka.Wnocy widziałam wystarczająco dobrze, by móc zobaczyć kolory.Człowiek, którego nie89znałam, leżał zwinięty z przodu mojego ciała.Jego twarz była wciśnięta pod moje ramię tużnad piersiami.Na skórze czułam jego gorący oddech.Normalnie byłby to powód do paniki,do tego by rzucić się do ucieczki, ale właściwie nie miałam ochoty panikować.Było miciepło, czułam się bezpiecznie i co więcej.tak dobrze, jak czułam się dawno temu, kiedymiałam na sobie ukochaną flanelową piżamę i byłam owinięta ulubioną kołdrą.To byłwłaśnie ten rodzaj komfortu, ten rodzaj spokoju.Nawet widok ramienia owiniętego wokółmojej talii nie przeszkadzał mi.Być może dr Lilian podała mi jakieś lekarstwo, którepowoduje, że czuję się tak dobrze.Jedyne co wiedziałam to to, że nie chcę się stąd ruszać.Tobyło jak pierwsze przebudzenie rankiem z poczuciem, że nigdzie nie musisz iść, nic nie trzebazrobić, możesz odpłynąć w tą pół jawę pół sen w cieplutkim gniazdku z koców.Ramię wokół mojej tali było umięśnione, zdecydowanie męskie, ale małe.Nie tylkodłonie, ale całe ramię.Skóra była opalona i w zestawieniu z moją bladą karnacją wyglądała naciemniejszą.Odetchnęłam rozluzniona, pomimo wielkiego, ciepłego ciała leżącego naprzeciwmnie.Fakt, że nie przeszkadza mi spanie nago w wielkiej trójosobowej kanapce ze mną wśrodku powiedział mi, że ponad wszelką wątpliwość jestem na jakichś prochach.Normalnie,gdybym obudziła się w takiej sytuacji ubrana, byłabym dużo bardziej zakłopotana, niż teraz.Sądziłam, że obaj są wilkołakami.To było duże stado, a ja nie znałam każdego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]