[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Gdyby były, to i tak bym się nie zorientował odparł Jake, udając mężczyznę. Zapomniałem, jakwyglądają.Ostatni raz widziałem gołą babę, kiedy wyganiałem Niemców z Holandii.Usłyszałam śmiech Claudii i Becka, ale nie wypadłam z roli, gdy kobieta warknęła coś do mężczyzny. Nawet mi o tym nie przypominaj powiedziałam. Musiałam sobie potem kupić maść, tak mnieswędziało przez ciebie.Mężczyzna podniósł wzrok znad gazety, a Jake powiedział: Na twoim miejscu hołubiłbym to wspomnienie.Nigdy w życiu nie zdarzyło ci się nic bardziejswawolnego.Stłumiłam śmiech, kiedy kobieta postukała dłonią w gazetę. Dość tego wyszeptałam. Lepiej zacznij sobie szukać mieszkania w ogłoszeniach.Mężczyzna milczał, ale ugryzł kęs omleta, patrząc na kobietę.Gdy zaczął mówić, Jake oznajmił: Myślę, że na akcie własności domu widnieje moje nazwisko.Kobieta się pochyliła. Gdybym odeszła, tobyś się obudził z ręką w nocniku.Myślisz, że komuś by się chciało prać twojeobfajdane gacie i zbierać szklanki ze sztucznymi szczękami, które rozsiewasz po domu? Fuj zachichotała Claudia. Niby to ze mną jest ciężko mieszkać? warknął Jake. A te wszystkie ceramiczne sówki, które sięwalają po chałupie? Człowiek się ruszyć nie może, bo zaraz na jakąś wpada.A już nawet nie wspomnęo potpourri.Zerknęłam na Jake a. Potpourri? wyszeptałam.Uśmiechnął się szeroko.Patrzyłam, jak kobieta je śniadanie, mówiąc do mężczyzny. Gdyby nie potpourri, w domu cuchnęłoby twoimi girami i dymem z cygar. Moich cygar to ty się nie czepiaj, kobieto wycedził Jake, kiedy starszy pan wymachiwał widelcemprzed nosem żony.Naprawdę wyglądało to tak, jakby się o coś kłócili. Zapach cygar maskuje smródcholernego potpourri i kurczaka.Nie umiesz przyrządzić nic innego? Może arszenik z szarlotką? burknęłam, udając gniew.Oboje milczeli przez kilka sekund, po czym mężczyzna poklepał żonę po dłoni.Kobieta uśmiechnęłasię do niego lekko. Jakoś się pogodzę z potpourri i kurczakiem, jeśli ty zniesiesz moje cygara i sztuczne szczęki powiedział cicho Jake.Kobieta skinęła głową. Pewnie odparłam za nią. A dzisiaj& Pozwolę ci zostawić zapalone światło. Och, kochanie, to naprawdę miło z twojej strony, ale będzie lepiej dla nas obojga, jeśli je zgasimy.Nasze spojrzenia się skrzyżowały.W oczach Jake a dostrzegłam rozbawienie i oboje wybuchnęliśmyśmiechem.Od bardzo dawna nie byłam tak odprężona.Gdy pojawiły się nasze potrawy, resztki napięcia całkiem zniknęły i zabraliśmy się do jedzenia,żartując i gadając o bzdurach.Odpoczywaliśmy od wszystkich ważnych spraw.Usiłowałam nie zwracać uwagi na pełne satysfakcji spojrzenie zadowolonej z siebie Claudii.Podróż z Des Moines do Lincoln w Nebrasce trwała około trzech godzin.Nadal prowadziliśmyniezobowiązującą pogawędkę, a czas zdawał się płynąć szybciej teraz, kiedy Jake i ja mogliśmy niezahaczać o istotne kwestie.Znalezliśmy tani motel w Lincoln, tuż przy międzystanowej osiemdziesiątce.Wynajęliśmy dwa pokoje,a Jake oświadczył, że musi się zdrzemnąć przed kolacją.Claudia i ja wrzuciłyśmy rzeczy do pokoju. Chciałabym spędzić trochę czasu tylko z Beckiem odezwała się nieoczekiwanie. Dasz sobie radęsama?Wpatrywałam się w nią przez chwilę, usiłując zrozumieć, co się dzieje. Jasne, że tak odparłam w końcu. Muszę jednak zapytać& Nie wiem przerwała mi natychmiast i uniosła ręce.Jej piękne oczy wydawały się przejęte.Naprawdę trudno powiedzieć.Wiem tylko, że jedynie ja mogę poprawić mu nastrój.Tylko ze mną możerozmawiać o wszystkim& A te ostatnie tygodnie& Przybrała błagalny wyraz twarzy. Charley, on sięprzede mną otwiera.Pierwszy raz czuję się tak, jakby pozwalał mi zbliżyć się do siebie.A życie jest zbytkrótkie, prawda? Obie o tym wiemy.Nie chodziło o to, że nie cieszyłam się z jej powodu.Naprawdę uważałam, że Claudia i Beck są dlasiebie stworzeni.Ale wierzyłam również, że na wszystko jest czas, i chciałam mieć pewność, że Claudiarobi to z właściwych powodów i że jest na to gotowa. A to, co było wcześniej& zaczęłam. Powód, dla którego postanowiłaś na zawsze się od niegooddalić& Już to przerobiliście?Claudia prychnęła.Wydawała się nieco zagubiona. Jeśli mam być szczera, to nie odparła. Ale zaczynam się zastanawiać, czy jeśli podążę tą drogą,to zawsze będę miała wymówkę, żeby komuś nie zaufać.Jeżeli tego nie sprawdzę, będę żałowała. A Will? zapytałam, przypominając jej o asystencie.Wydawała się nieco zawstydzona. Zerwałam z nim kilka dni po śmierci taty Becka przyznała. Nic nie mówiłaś. Uniosłam brew. Bo gdybym ci powiedziała, zaczęłabyś spekulować na temat tego, co się dzieje między mnąa Beckiem. A spekulacje okazałyby się trafne. Charley, od dawna chciałaś, żebym zobaczyła Becka w takim świetle.Powinnaś mnie wspieraćw tym, co robię. Wspieram cię. Przytuliłam ją. I zawsze będę.Ale Beck przechodzi teraz przez silne zawirowaniaemocjonalne i nie chcę, żebyś się poparzyła z tego powodu.Claudia objęła mnie mocno. Chciał spróbować ze mną czegoś poważnego przed śmiercią taty, pamiętasz? Tak.I tylko dlatego nie chwytam cię za rękę i nie uciekam jak najdalej od niego, póki przechodzi,przez co przechodzi. Cofnęłam się z uśmiechem. Będę tu bez względu na cokolwiek.Może wpadnę dobaru, a wy sobie pogadacie? Nie masz nic przeciwko temu? zapytała z wdzięcznością. Ani trochę.Zostawiłam ją i przeszłam przez parking do hotelowej restauracji i baru.Przez cały czas myślałamo Claudii i Becku.Naprawdę pragnęłam, żeby im się udało, co nie znaczyło, że nie bałam się o Claudię.Rozczarowało ją tak wiele osób, które powinny były okazać jej miłość, i nie wiedziałam, jak wielejeszcze zniesie.Miałam tylko dziewięćdziesiąt procent pewności, że Beck będzie pamiętał o wszystkim,przez co przeszła, i obchodził się z nią ostrożnie podczas walki z własnymi demonami.Pogrążona w rozmyślaniach, minęłam próg niemal pustego baru i niemal się zachwiałam, widzącprofil blondynki przy ladzie. Andie? wyszeptałam z niedowierzaniem.Serce waliło mi tak mocno, jakby miało wyskoczyć z piersi.Czułam pot na dłoniach, nie mogłam sięruszyć.W tym samym momencie kobieta odwróciła się i uśmiechnęła do barmana.To nie była Andie.Oczywiście, że nie.Bo niby jak?Poczułam pieczenie pod powiekami, ale zamrugałam uparcie, po czym podeszłam do lady i usiadłamna stołku. Poproszę o jakiś dowód tożsamości.Barman w średnim wieku uśmiechnął się do mnie.Był wysoki, barczysty i wyglądał na kogoś, ktopotrafi sobie poradzić i nie urodził się wczoraj.Na szczęście skończyłam już dwadzieścia jeden lat.Podałam mu dokument.Barman po chwili podsunął mi go z powrotem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]