[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozległy siędzwonki, ale kiedy Kenneth i Jim wyskoczyli, człowiek przebrany zaducha zdążył już uciec przez pola, wskoczyć na czekającego konia iodjechać.Dzieci były szczęśliwe i poczuły ulgę, widziały bowiem, jakduch zwija ogon pod siebie i ucieka.Zdążyła już wskoczyć na wierzchowca i ruszyć z powrotem dodomu, zanim uświadomiła sobie, co ją tam czeka.Nie była szczęśliwa,ale czas spędzony w sierocińcu dziś i wczoraj uspokoił ją.Popowrocie zostawiła konia pod opieką chłopaka stajennego iskierowała się do domu.W myślach wracała do wydarzeń zsierocińca.Kenneth i Jim opisali intruza nie jako chłopaka z którejś zwiosek, ale jako dorosłego, dobrze zbudowanego mężczyznę, z całąpewnością nie młodzieńca.RSPo co jakiś dorosły nachodziłby sierociniec w przebraniu ducha?Nikt nie znał odpowiedzi.Kenneth zasugerował, że człowiek tenmoże być niespełna rozumu, ale Sara uważała, że raczej nie.Prześcieradła, łańcuchy, ostrożne pojawianie się nocą sugerowały, żeakcja była dokładnie zaplanowana.Weszła do domu, nadal pogrążona w rozważaniach.Zdejmującrękawiczki, zadzwoniła po herbatę.Ku jej niezmiernemu zdumieniu zherbatą pojawił się Charlie.Powitany jej wyraźnie zdziwionymspojrzeniem, usiadł w fotelu, w którym zasiadał popołudniami, i sam360wziął filiżankę.Sara, z filiżanką herbaty w dłoni, ulokowała się na sofie.Charlie bawił się filiżanką na spodku.- Jak sprawy w sierocińcu? - spytał.Korciło ją mimo wszystko, by opowiedzieć historię o duchu, alesłowa, które usłyszała rano, jeszcze głośno pobrzmiewały w jejgłowie.Nadal bolały.Wzruszyła ramionami.- Dość dobrze.Sączyła herbatę i odstawiwszy filiżankę, zabrała się za koszyk zszyciem.Skupiła się całkowicie na cerowaniu kolejnego koca.Charlie zerknął na nią; czuła to spojrzenie na swojej twarzy.Wstał, odstawił filiżankę na tacę i wyszedł bez słowa.Słyszałaoddalające się w korytarzu kroki, a potem odgłos otwierania izamykania drzwi do biblioteki.* * *RSW sobotni poranek Sara skończyła załatwianie spraw z całegotygodnia z Figgs, kiedy pojawił się Crisp ze srebrną tacą.- Oto wiadomość z sierocińca, madom.Chłopak, Jim, czeka naodpowiedź.Sara wzięła liścik, skrzywiła się i rzekła:- Och i co teraz?Jeden rzut oka na liścik od Kate utwierdził ją w przekonaniu, żejej podejrzenia były słuszne.- Dobry Boże!361- Czy jest jakiś problem, proszę pani? Sara spojrzała wzatroskane oczy Crispa.- Jakiś.łobuz zanieczyścił solą studnię w sierocińcu.Do głowy przyszły jej inne słowa, ale łobuz musiał wystarczyć.- Dobry Boże, ale dlaczego? - skrzywił się Crisp.- Właśnie.- Sara złożyła liścik i wsunęła go do kieszeni.-Wydaje się, że ktoś celowo robi kłopoty w sierocińcu.Muszę tampojechać i zobaczyć, jak to wygląda.Proszę powiedzieć Jimowi, żebyzaczekał, aż przebiorę się w strój do konnej jazdy.Crisp skłonił się, a ona wyszła z pokoju.Dziesięć minut późniejjechała już konno obok Jima.Kierowali się na północ.Zanim dotarlido sierocińca, wpadła już na pomysł, jak natychmiast zaradzićkłopotom.- Wilson przyniesie wam wodę w wiadrach - powiedziała doKaty, przywiązując wodze przed budynkiem.- Wstąpię do niego,RSwracając do domu.Powiem, że może czerpać ze studni w posiadłościmoich rodziców.Jestem pewna, że nie będą mieli nic przeciwko temu,ponieważ mają pełno zbiorników, więc chociaż wodą będziemy moglisię podzielić.Katy skinęła głową.- Tak, lepiej sama zobacz, panienko.Kenneth mówi, że nie jesttak źle, jak wygląda.Sara przeszła z Kary przez dom, uśmiechając się zachęcająco dodzieci, i podeszła do kamiennej studni, która znajdowała się wskrzydle wysuniętym najdalej na północ.362Nad studnią stał Kenneth i wpatrywał się w ciemną czeluść.Podniósł wzrok, kiedy nadeszła Sara.- Wsypał cały worek soli.- Wskazał na porzucony obok studniworek.- Zostawił, żebyśmy mogli znaleźć.Na szczęście jest na tylezimno, że na wzgórzach leży jeszcze śnieg.Tafla wody się podnosi,studnia się wypełni.- Wskazał na wewnętrzną ściankę studni.Sarazobaczyła, że kamienie są wilgotne, chociaż poziom wody jestznacznie niżej.- Więc sól się wypłucze?- Tak, stopniowo.Za miesiąc woda będzie zdatna do picia.W duchu westchnęła z ulgą.- Do tego czasu damy sobie radę.Kenneth przytaknął.- To będzie najlepsze i najbliższe źródło.I nie będą musieli płacić za wodę.Sara skierowała się do domu.- Zajmę się od razu organizowaniem wszystkiego.A co do tego,RSkto to zrobił.- To pewnie ten idiota, którego ścigaliśmy w poniedziałek wnocy - dodał Kenneth.Sara skrzywiła się.Żałowała, że nie czuje się tak pewnie, jak bychciała, ale zanieczyszczenie studni to było działanie celowe.Cóżinnego mogłoby to być? Pytanie ją dręczyło, ale miała na głowiezorganizowanie dostawy wody, kiedy więc udała się na lunch dodomu, kwestia ta przestała ją intrygować.363* * *W poniedziałek rano pojechała do sierocińca i zobaczyła przedbudynkiem powóz doktora Caliburna.Przywiązała konia, mówiącsama do siebie, że to pewnie jakaś zwykła choroba albo jakiś drobnyincydent związany z dziećmi.weszła do środka i niemal zderzyła sięz jedną z pracownic.- Co się stało?- Quince
[ Pobierz całość w formacie PDF ]