[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I chyba wiem,dlaczego pani Kennedy uznała, że i ona musi się zdecydować na takikrok.- Dlaczego?- Jeśli jej mąż jest tym, za kogo się podaje, to codziennie otacza gotłum ślicznych kobiet.Jestem pewna, że jego żona chce ciągle z nimirywalizować.Dane uniósł brwi.Trafiła w sedno.- Uważasz, że jej mąż jest naprawdę producentem?- Może być, jednak jakoś w to wątpię.Zasypuje nas zbyt wielomasławnymi nazwiskami i zbyt skwapliwie chwali się swoją profesją.Gdyby był wielkim producentem, podczas urlopu chciałby trochę odtego odetchnąć.Dane zgodził się z nią.- Chcesz sprawdzić, czy mówi prawdę?- Nie ma to większego znaczenia.- Wzruszyła ramionami.- Niechpożyje trochę w świecie fantazji, skoro ma na to ochotę.Tak czy owak,nie zmieni to mojego stosunku do tego gościa.Dane wyszczerzył zęby.- Nie lubisz go, prawda?- Nie bardzo.Ale jest naszym gościem i muszę być dla niegouprzejma.Nie mogę się już doczekać poznania jego żony.- Z jakiego powodu?Zachichotała z radości, że zaraz wbije szpilę.- Bo nigdy dotąd nie spotkałam świętej.A musi nią być, skoro jestAnula & Polgaraouslandascżoną pana Kennedy'ego.- Caitlyn? Obudz się, Caitlyn.Mamy kłopot.Potrzebuję cię.- Co takiego? - Usiadła, mrużąc oczy przed światłem, płynącym odświecy w szklanym kloszu.Za nią widniała twarz, którą natychmiastrozpoznała.Dane wyglądał na bardzo zdenerwowanego.- O.o cochodzi, Dane? Co robisz w mojej sypialni?- Piorun uderzył w stajnie i muszę tam pobiec.Chcę, żebyśdopilnowała, aby wszyscy goście wstali.W jednej chwili oprzytomniała.- Oczywiście.Daj mi tylko sekundę, żebym coś na siebie narzuciła.Czy koniom nic się nie stało?- Nie.Chłopcy je wyprowadzili.Są bezpieczne na wybiegu, alepodczas takich burz stają się nerwowe.Dopóki nie przestanie grzmieć inie skończą się błyskawice, będziemy mieć ręce pełne roboty.Kiwnęła głową.- Ruszaj.Zajmę się gośćmi.- To ci się przyda.- Potarł zapałkę i zapalił sztormową lampę,ustawioną na jej toaletce.- Wysiadła elektryczność, coś nawaliło wgłównym transformatorze.Nie mam teraz czasu, by się tym zająć.- A co z gośćmi? Czy mają świece w pokojach?Caitlyn zdawała sobie sprawę, że sytuacja jest poważna, toteż niebawiła się w ceregiele.Po prostu wyskoczyła z łóżka i naciągnęładżinsy, zadowolona, że spała w starej flanelowej koszulce nocnej.- W każdym pokoju są zapałki i lampy sztormowe, ale niektórzy zgości mogą nie umieć ich zapalić.Zdążyłem zapalić kilka lamp wkorytarzu, aby nikt nie zleciał ze schodów.- W porządku.Nie ma problemu.- Caitlyn odwróciła się plecami,zdjęła koszulę nocną, sięgnęła do szafy, by wyjąć leżący na wierzchusweter.- Jestem gotowa.- Pantofle.- Wskazał jej bose stopy.Zaczerwieniła się, podążają za jego wzrokiem ku swoim nogom.Wgeście obrony, w dniu, w którym podpisywała papiery rozwodowe,pomalowała paznokcie u stóp jaskraworóżowym lakierem.Spencerzawsze brzydził się pomalowanymi paznokciami, więc chociaż nikt ichnie miał oglądać, stojąc w eleganckim gabinecie prawników takAnula & Polgaraouslandascwyzywająco umalowana, czuła wielką satysfakcję.- Aadny kolor.Ale jakoś do ciebie nie pasuje.- Normalne nie maluję paznokci.- Caitlyn zmierzyła gospojrzeniem, które ostrzegało przed zadawaniem dalszych pytań.Zamierzała zmyć lakier natychmiast po powrocie do domu, ale Bitsywyciągnęła ją na lunch i w końcu o tym zapomniała.A teraz musiało jużto tak zostać, gdyż nie pomyślała o zabraniu zmywacza.Wciąż w pąsach, Caitlyn wsunęła stopy w tenisówki i zawiązałasznurowadła.- Jestem gotowa.Czy jacyś goście się już obudzili? - Tylko jeden.Zaniepokojony ton jego głosu wszystko wyjaśniał.- Pan Kennedy? - Aha.Wydawał się niespokojny, więc obdarzyła go najlepszym ze swoichpewnych uśmiechów.- Nie martw się, Dane.Znakomicie sobie poradzę.Idz już i pomóżchłopakom.- Skoro jesteś pewna.- Jestem.- Caitlyn wzięła lampę.- Dopilnuję wszystkiego.- Może powinnaś najpierw obudzić Randallów.Są u nas już po raztrzeci i wiem, że z chęcią pospieszą ci z pomocą.Wolę, żebyś niezostawała sam na sam z Kennedym.- Zgoda.- Caitlyn szybko skinęła głową, żeby go uspokoić.- Alepowtarzam ci, że nie ma żadnych problemów.Dam sobie radę z panemKennedym bez niczyjego wsparcia.Anula & PolgaraouslandascRozdział 12Długi korytarz prowadzący od jej pokoi do głównej części domostwabył ciemny i Caitlyn cieszyła się, że miała ze sobą lampę.Dane wręczyłjej pudełko zapałek, więc zapaliła lampę zawieszoną u wejścia dowielkiego salonu.Zajrzała do środka i skrzywiła się na widok siedzącegona kanapie pana Kennedy'ego.Błyskawicznie cofnęła się, żeby jej niespostrzegł.Na drżących nogach weszła kręconymi, rzezbionymi w drewnieschodami na piętro.Z pokoi gości nie dobiegał żaden dzwięk.Caitlynzupełnie nie rozumiała, jak to możliwe, ale wszyscy spali.Może i lepiej.Pewnie trudno byłoby jej ich uspokoić, jeśli sama jest zdenerwowana.Nigdy nie lubiła burz, a ta wydawała się najgorsza.Czy powinna obudzić Randallów? Zawahała się, stając w progu.Gdyby miała jakieś towarzystwo, nie czułaby takiego przerażenia.Burzacałkowicie wyprowadziła ją z równowagi, jednak czuła, że budząc ichzachowałaby się jak egoistka.Na jutro goście mieli zaprogramowanypełny dzień zajęć, więc Randallom należał się niczym nie zmącony sen.Musiała po prostu pokonać swój lęk, to wszystko.Dane na niej polegał.Zatrzymała się niepewnie, wzięła głęboki, uspokajający oddech.Niema się czym denerwować.Już przedtem radziła sobie z facetami wrodzaju Allena Kennedy'ego.Całkiem możliwe, że wyciągnął wnioski znauczki, jaką dała mu ubiegłego wieczoru podczas barbecue, kiedyprzekazała go Samowi, by ten oprowadził go po korralu.A nawet jeślinie, to nie ośmieli się jej zaczepiać, kiedy inny goście mogą się w każdejchwili obudzić.Kiedy weszła do salonu, podniósł głowę, obdarzyła go więcuprzejmym, choć trzymającym na dystans uśmiechem.- Czy wszystko w porządku, panie Kennedy?Anula & Polgaraouslandasc- Teraz już tak.- Po jego opasłej twarzy przemknął szeroki uśmiech.- Tak czułem, że przyjdzie pani sprawdzić, co się ze mną dzieje.Caitlyn kiwnęła głową, odstawiła lampę na najbliższy stolik.- Oczywiście.Pragniemy, aby wszyscy czuli się u nas jak u siebie wdomu.Przykro mi, że burza pana obudziła.- Wcale nie.Nie spałem.Myślałem o pani.- Podniósł się z kanapy iruszył w stronę dziewczyny.- Byłem bardzo rozczarowany, że niezechciała mnie pani oprowadzić po wybiegu.Sądziłem, że moglibyśmywtedy uciąć sobie przyjacielską pogawędkę.Caitlyn najchętniej wyszłaby z salonu.- Odbyliśmy już przyjacielską pogawędkę, panie Kennedy.Proponował mi pan, żebym wystąpiła w pańskim filmie, ale odrzuciłamtę ofertę.I nie zmieniłam zdania.Nie interesuje mnie kariera aktorki.- Och, to.- Wzruszył ramionami, podchodząc jeszcze bliżej.- O tymmożemy pogadać innym razem.Ale teraz chciałbym porozmawiać o nas.- O nas? - Caitlyn postarała się, aby jej głos zabrzmiał normalnie,mimo że jej serce zaczęło walić jak młotem.- Caitlyn, wiem, że nie jestem ci obojętny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]