[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czas wracać do rzeczywistości.Wyjrzał przez okno.W dole ocean migotał wostrym blasku słońca, na całym niebie nie było ani jednej chmurki.Kiedy samolot skręcił iskierował się nad kontynent, Sebastien ujrzał Panama City w całej okazałości.Rozciągniętanad brzegiem półkolistej zatoki stolica Panamy mieniła się wieżowcami i hotelami,dochodzącymi niemal do samej wody.Przypominała Hongkong, mniej może olśniewający,ale i mniej zatłoczony.Miała też coś, co pociągało Sebastiena bardziej niż hotele, kasyna,piękne kobiety, fiesty i karnawały: jedno z największych centrów bankowości na świecie.- Proszę zapiąć pasy.Podchodzimy do lądowania.Kiedy wysiadł z samolotu, gorące powietrze jak obuchem uderzyło go po twarzy.Przytej wilgotności powietrza zanim doszedł do budynku lotniska, już miał przepoconą koszulę.Ale czy to ważne? Po nijakiej pogodzie w wiosennym Nowym Jorku i nudnym kursiezarządzania jak dziecko cieszył się zmianą klimatu.Skierował się do wyjścia, żeby złapaćtaksówkę do centrum.Ciekawe, jak Tanya zaaklimatyzowała się w Panamie.Kto wie, możenawet znalazła sobie jakiegoś latynoskiego kochasia.Miał nadzieję, że nie.Zabiłby ją za to.- Witamy w panamskim oddziale US Banku, panie Singleton.Sebastien przywitał się z dyrektorem i usiadł.Znajdowali się w gabinecie,przyozdobionym amerykańskimi i panamskimi flagami.Oboje z Tanyą postanowili używać fałszywych nazwisk, by utrudnić konkurentom ichwyśledzenie.Fałszywy paszport i komplet dokumentów na nazwisko Singleton kosztowałyfortunę.Dyrektor banku był barczystym, czterdziestoletnim Amerykaninem o śniadej karnacji ioczach spaniela.Wyglądał na miłego faceta.Doug Sullivan spędził w Panamie już dziesięć lati miał nadzieję, że pozostanie tu jeszcze drugie tyle.Podobała mu się cicha, spokojnaatmosfera miasta, której nie zakłócał przepływ pieniędzy, idący w miliardy dolarów rocznie.Ludzie w Panamie byli z natury skryci i dyskretni.Bardzo mu się to podobało.- Słyszeliśmy o panu wiele dobrego od naszych szefów z Nowego Jorku.Podobnoznakomicie wypadł pan podczas szkolenia.Sebastien wzruszył lekceważąco ramionami.Doug pstryknął przełącznikiem interkomu i poprosił sekretarkę o podanie drinków.Czekając na jej przybycie, podprowadził Sebastiena do okna.Przed nimi roztaczał się widokna Zatokę Panamską.Ocean lśnił w rozpalonym powietrzu, które niemal przez okrągły roktworzyło nad miastem lekką mgiełkę.Sebastien omiótł wzrokiem całą scenerię, aż dopobliskiej ulicy i otaczającego ich skalnego ogródka z wielką marmurową płytą z nazwąbanku.Banku, który nadawał się znakomicie do realizacji jego planu.Sekretarka podała drinki i dyrektor zaproponował, żeby usiedli.Miał lekkikalifornijski akcent.- Spodoba ci się tu, Sebastienie.Panama to piękny kraj, prawdziwa ziemia obiecana.Jest tu wszystko, co człowiek mógłby sobie wymarzyć: słońce, wyspy z palmami, ludzie,którzy umieją się bawić.Poza tym nie ma problemów politycznych ani wojska.Czegóżchcieć więcej? - Doug łyknął tequili.- Fakty przedstawiają się następująco.Panama jestmałym państewkiem, które niezle sobie radzi na arenie światowej.Słynie przede wszystkim zrozbudowanego systemu bankowego.Dlatego też i my znalezliśmy się tutaj.Na całej półkulizachodniej jest tylko kilka podobnie wielkich centrów finansowych.Przepływają tędy niemalwszystkie pieniądze z Ameryki Aacińskiej do Stanów i Europy, w szczególności do NowegoJorku i Londynu.Cały system jest bardzo skomplikowany, sterowany komputerowo.- Dougodchrząknął.- Pewnie jesteś ciekaw, dlaczego banki skupiły się w Panamie, a nie na przykładw Meksyku czy Wenezueli?Sebastien dawno sam znalazł odpowiedz na to pytanie, ale nie przerywał dyrektorowi.- W tym kraju są niskie podatki, a Kanał Panamski to ważny szlak handlowy.Pozatym wszyscy tu umieją dochować tajemnicy.Nikt nie zadaje pytań i nikt nie oczekujeodpowiedzi.Jeżeli ludzie chcą tu lokować swoje fundusze, proszę bardzo: chętnie jeprzyjmiemy.Nie interesuje nas jednak, skąd je biorą, chociaż wolelibyśmy nie ułatwiaćhandlu narkotykami ani prania pieniędzy.Dyrektor zawiesił głos, dając Sebastienowi czas na przetrawienie tych informacji.- Co do naszego banku.- rzekł po chwili, podając gościowi garść wydrukowanych nakredowym papierze broszurek - wielkość centrali mówi chyba sama za siebie.TraktujemyPanamę bardzo poważnie.Jesteśmy tu od lat pięćdziesiątych XX wieku i należymy doczołówki banków amerykańskich.Banki inwestycyjne oceniają nas bardzo wysoko, a mystaramy się nie stracić tej pozycji.Dlatego zawsze działamy zgodnie z przepisami, proszę otym pamiętać.Będziemy cię przenosić z jednego działu do drugiego, Sebastienie, tak że samsię zorientujesz, jak funkcjonuje bank: akredytywa, transakcje dewizowe, weksle i tak dalej.Od czego chciałbyś zacząć?- Może od wkładów terminowych?- To dobry pomysł.Idz, rozejrzyj się.Nasi ludzie pomogą ci.Spotkamy się jutro wbiurze.Spodoba ci się w Panamie, Sebastienie.Tak jak nam wszystkim.Doug Sullivan uśmiechnął się.Nie chciał przeciągać tej rozmowy - po południu miałumówioną partyjkę golfa.Sebastien wyszedł z gmachu.Słońce świeciło oślepiająco, ale postanowił sięprzespacerować.W tej dzielnicy pełno było centrów handlowych, gdzie tłumy pięknychkobiet kupowały najmodniejsze sukienki.W pretensjonalnych butikach nie brakowałonajnowszych kreacji z Francji i Włoch, a specjalistyczne sklepy spożywcze oferowaływszelkie wyobrażalne smakołyki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]