[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- zaczął Sylvester.- To jest coś więcejniż rozgłos o Aniołach.Tutaj dzieje się coś bardziej poważnego.Nie bądz głupcem.- Są tacy, którzy nie żyją wśród nas.Ci, co dowiedzieliby się, cóż, jakzareagowaliby? Poszliby inną drogą? - Odwrócił się i spoglądał uważnie na Sylvestraprzez chwilę.Detektyw zignorował jego spojrzenie.(Tłum.DziejeSie)- Oczywiście.Tak może się stać.Archaniołowie sami dorobili się wrogów.Alektokolwiek to zrobi, obrywa ze skrzydeł Anioły, musi być zamieszany w jakąśpokręconą sprawę z Radą.- Mark uniósł brew, ale Sylvester ciągnął dalej.-Moglibyśmy rozważyć możliwość, że ktoś czuje, że prawo i porządek nie sąwystarczająco dobre dla kogoś, kto pragnie więcej kontroli.Chce więcejArchanielskiej.sprawiedliwości.- Odchrząknął na ostatnim słowie.Mark patrzył bezpośrednio na detektywa.Kiedy przemówił, jego głos byłzimny i ostry.- Przeszłość jest już za nami, Davidzie.My, Archaniołowie, niestworzyliśmy tych zasad, po prostu dostaliśmy je od Rady.Fakt, że policja ma cię wrazie takich wypadków, żebyś sobie z nimi radził.- Archanioł urwał.- Radził z czym, Mark? - Detektyw spojrzał na niego chłodno.- Myślę, że wiesz o czym mówię.- Nie jestem tego taki pewien, Mark.- Sylwester wsunął okulary na grzbietnosa.- Czy chcesz powiedzieć, że jestem nieodpowiedni do takich zadań, z uwagi nafakt, że miałem własne skrzydła wyrwane przez Archaniołów? - Detektyw wydawałsię prawie trząść, kiedy wypluwał te słowa.Zawisły one ciężko w sali konferencyjnej.Po chwili, która wydawała się wiecznością, Mark Godspeed odwrócił się dookna.Jego głos był spokojny.- Wspominanie przeszłości nie zrobi nic dobrego.Sugerując, że jeden z moichkolegów jest zamieszany w ten rozlew krwi, jest oburzające.Mam nadzieje, że nierozprzestrzeniasz takich plotek w policji.To byłoby niefortunne.Detektyw nawet nie mrugnął.- FOL również jest bardziej aktywne niż ostatnio - zaczął Sylwester.- Trzyuzbrojeni agenci zostali aresztowani wczoraj w drodze do bezpiecznego domu.Czyuważasz, że niezadowolony Anioł mógł uciec, współpracować z nimi?Mark wzruszył ramionami.(Koniec tłumaczenia DziejeSie)(Tłum.Nata262)- Albo może to być coś gorszego.- Sylvester kontynuował.Postawił filiżankę nastole przed nim.- Powaga ran Ryana.i fakt, że jest to potencjalnie drugi anioł w tymtygodniu.myślę, że powinniśmy rozważyć też inną możliwość.- Tak? - spytał Godspeed.- Możemy mieć do czynienia z Aniołem Ciemności, Mark.Archanioł spojrzał na Sylvestra z niedowierzaniem.- Demonem?- Zdarzyło się to już wcześniej.- odpowiedział Sylvester.- Tak, tysiące lat temu.Mówisz o rzeczach z Biblii, - zaczął Mark.- Zostałyone wymazane.Pamiętaj o przelanej krwi naszych przodków, David.- Może nie ze wszystkich.I ja, jedyny z naszej dwójki, jestem tym, który o tymnie zapomniał.- powiedział detektyw.- Po prostu ciężko mi uwierzyć, że jakaś starożytna istota, która nie byławidziana przez tysiąclecia, wychodzi z ukrycia i zaczyna zabijać Anioły.- W cokolwiek wierzysz, postąp właściwie, Mark.- zaczął Sylvester.-Upowszechnij informację i odłóż wszelkie przygotowania dopóki nie dowiemy co siędzieje.- Wskazał palcem w stronę pozłacanej gabloty w rogu pokoju.-Wierzę, żezbroja znajduję się tu po coś.Reprezentowała niektóre.- Nie pouczaj mnie detektywie, - powiedział Mark ostro, przerywając mu.-Wiem dokładnie po co zbroja stała wtedy i po co stoi nadal.Mam przypomnieć ci, żejestem jednym, który pozostał i wypełnił swój obowiązek? - Podszedł do drzwi iotworzył je.- Rozmowa skończona.Detektyw Sylvester westchnął, gdy minął Marka, zapinając płaszcz.- Następnagwiazda po Lance'u ma być dopiero umieszczona.Ale jest gotowa.Zadzwoniliśmy idowiedzieliśmy się, że.- Urwał.- Będzie należeć do twojego pasierba.To gwiazdaJackson'a, Mark.On ma być następny.Archanioł nic nie odpowiedział.- Sam odprowadzę się do wyjścia.- powiedział Sylvester i zniknął wprzedpokoju prowadzącym do lobby.Mark słuchał szeptu asystentów przez chwilę, po czym odwrócił się i wyjrzałprzez szklaną ścianę na miasto.Drzwi zamknęły się, zostawiając go samego w cichejsali konferencyjnej.(Koniec tłumaczenia Nata262)Rozdział 16Po szkole Maddy musiała znów skłamać, po tym, gdy musiała ukrywać rzeczyprzed Gwen.Spytała Kevina o to, czy może wyjść wieczorem, tłumacząc to tym, żeona i Gwen postanowiły pracować nad swoimi projektami na zakończenie rokurazem.To sprawiło, że Kevin stał się sceptyczny.- Nienawidzisz pracować w grupach.- powiedział, gdy składał Reubensandwich3 i nakładał frytki.- Skończy się na tym, że zrobisz wszystko sama.Szczególnie, że Gwen Moore jest taka zakręcona.- Wiem, - zaczęła Maddy, gorączkowo myśląc.- po prostu pomyślałam, żepomogę jej.Jeżeli nie zaliczy wszystkich zajęć w tym semestrze, nie będzie miała ichwystarczającą ilość by ukończyć szkołę.Jest naprawdę zmartwiona.Kevin westchnął głęboko, co spowodowało ukłucie winy u Maddy.Podniósłstary telefon w jadłodajni.- Zadzwonię do Suzie i spytam czy może cię zastąpić.Maddy podziękowała mu, starając się nie brzmieć tak, jakby czuła zbyt wielkąulgę i szybko popędziła do domu.Słońce na zewnątrz rzucało długie, złote promienie, gdy zachodziło, wysyłającnową, paraliżującą falę lęku u dziewczyny.Zamknęła frontowe drzwi przed sobą iprzekręciła klucz.Na górze poszła w dół korytarza, który dzielił jej pokój i Kevina,dopóki nie podeszła do małej, kwadratowej klapy w suficie.Uniosła dłonie ipociągnęła za nią.Po kilku mocnych pociągnięciach klapa z jękiem wysunęła się z drewnianądrabiną, która była do niej przywiązana.Zaczerpując głębokiego wdechu, wspięła sięna strych.Pomieszczenie u góry było gorące, spokojne i milczące.Poczuła zapachspróchniałego drewna i odchodów szczurów.Cząstki kurzu tańczyły w powietrzu,3 Kanapka podawana na gorąco z żytniego chleba, peklowanej wołowiny, sera, kiszonej kapusty i sosu majonezowego.wirując w złotym świetle z okna.Jak większości starych domów, poddasze było duże,w kształcie trójkąta.Maddy zauważyła, że może bez problemu stać w nim.Rozejrzała się.Przy ścianach były poustawiane pudła z etykietami, które byłypodpisane czarnym markerem.Nowsze kartony zostały przyniesione mniej więcej wostatnich latach, większość bez etykiet, niektóre były nawet zostawione otwarte, a ichzawartość wysypywała się.Kevin stawał się taki sentymentalny na starość, pomyślała z uśmiechem.Maddy była tylko raz na strychu kiedyś.Było to wtedy, gdy była mała, a dodzisiaj bała się każdego dzwięku i odgłosu, który wykonywał stary dom.Wujek po tym, jak była na strychu, zaniósł ją pewnego dnia do jej pokoju ipokazał jej, że pod jej łóżkiem nie żyją żadne potwory.Kiedy rozejrzała się, niewidziała ich, ale zobaczyła coś innego.To po to przyszła dzisiaj.Odciągała pudełka na boki tak, by zostawić sobie miejsce do powrotu.Nowszekartony trzymały się dobrze, ale te stare były kruche i rozsypywały jej się w dłoniach.Musiała je przesuwać po podłodze, co wywoływało dzwięk skrobania, a Maddy skuliłasię, gdy pająki wyszły na górę pudeł.W końcu zobaczyła to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]