[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Robin z Artane uśmiechał się do niej z góry, a ona odwzajemniła mu siętym samym.Prawdopodobnie był najbardziej niesforny z całej bandy.A w postaci lady Anny było coś nieziemsko pięknego.I nie miało to związku z jejzłocistymi włosami i niesamowicie zieloną barwą oczu.Emanowało z niej pięknowewnętrzne, szlachetność duszy, którą musiał odczuwać każdy, na kogo spojrzała.Genevieve pomyślała, że bardzo pragnęłaby poznać tę kobietę.Czas spędzony w jejtowarzystwie nie byłby stracony.Opuściła wzrok na biurko, ale nie zauważyła tu nic ciekawego.Jakieś otwarte księgirachunkowe - niewiele ją interesowało, co zawierają.Miała już odwrócić się i odejść, gdyjej uwagę przykuła kartka papieru.Pochyliła się i podniosła coś, co wyglądało napokwitowanie rachunku.Lord Kendrick de Piaget, pokwitowanie rachunku za wyświadczone usługi, 25funtów.Pokwitowanie podpisane było przez Bryana McShane'a.Zaszokowana wpatrywała się w kartkę.Nie wolno wyciągać pochopnychwniosków.Wyobrażała już sobie pięć potwornych scenariuszy.Może to tylko zbiegokoliczności.Bryan McShane zaoferował jej zamek w dobrej wierze.Kendrick z pewnościąnie posłał go do Stanów z ofertą, by zwabić ją w śmiertelną pułapkę.Zanim popuściławodze wyobrazni, z pokwitowaniem w ręce weszła do pokoju telewizyjnego.Kendrickwyglądał na śpiącego, ale nie powstrzymało jej to.Głośno chrząknęła.Otworzył jedno oko.- Pani wzywała, madame? - spytał przeciągle.Pokazała mu pokwitowanie.- Co to jest?Coś przemknęło przez jego twarz, ale zniknęło tak szybko, że nie była pewna, czyjej się nie przywidziało.Kendrick powoli wyprostował się na kanapie i popatrzył nakartkę, którą trzymała w ręce.- Wygląda na pokwitowanie od mojego prawnika.- Znasz go? - wykrztusiła.- Pracuje dla ciebie?Kendrick uśmiechnął się rozbawiony.- Kochanie, jak inaczej dowiedziałabyś się o zamku? Oczywiście, że kazałem mu ciętu sprowadzić.Przyznaję, że na początku nie miałem najczystszych intencji, ale teraz niemasz chyba do mnie pretensji?Jęknęła głośno i upadła na kanapę obok niego.- Nie próbuj czarować mnie tym swoim uśmiechem.To na mnie nie działa.Czy powiedział kochanie"? Nie dała poznać, jaką przyjemność jej to sprawiło.Nieujdzie mu to na sucho, nawet jeśli jest tak przerażająco przystojny i siedzi tu obok zniewinną miną.Pokiwała mu palcem przed nosem.- Nie waż się mnie zwodzić.Wysłałeś McShane'a, żeby zwabił mnie w śmiertelnąpułapkę, tak?Zrobił jeszcze bardziej rozbrajającą minę, najwyrazniej licząc, że Genevieve da sięnabrać na ten chwyt.Westchnął, kiedy wbiła w niego ponury wzrok.- Gen, daj spokój - powiedział pojednawczo, przysuwając się bliżej.- Wiesz, jak miprzykro, że przestraszyłem cię kilka razy na początku.Nie miałem pojęcia, jaką jesteśwspaniałą osobą.Gdybym wiedział, nigdy nie zrobiłbym nic podobnego.- Co jeszcze masz na sumieniu?Kiedy uśmiechnął się czule, miała ochotę zamknąć oczy w odruchu obrony.Tenmężczyzna naprawdę nie ma skrupułów.- yle oceniłem osobę, której wcześniej nie znałem, a potem pożałowałem swojegozachowania.Wybaczysz mi?Skapitulowała.- Dobrze - powiedziała z westchnieniem.- Wybaczam ci.Poza tym przespałeś półmeczu, a twoi Raidersi przegrywają.A.- dodała - ja nadal nie pochwalam tego, cozrobiłeś.Znęcasz się psychicznie nad tym biednym człowiekiem.- Westchnęła znowuwidząc, że prawie jej już nie słucha.- Wyszło chyba jednak na dobre.Twoja ofertawyciągnęła mnie z prawdziwego dna.Kendrick udał, że nie słucha.Niebezpieczeństwo zostało zażegnane.Oby tylko nieprzyszło jej do głowy dziękować mu, że zjawił się w jej życiu, gdy wszyscy inni sięodwrócili.A niewiele brakowało!Właściwie jej nie okłamał.Po prostu przemilczał dużą część prawdy.Lecz prawdana zawsze by ich rozdzieliła.Pomyślał, że rano koniecznie musi zadzwonić do McShane'ai ostrzec go, by trzymał język za zębami.Gdyby Genevieve dowiedziała się, że to Kendrick napuścił na nią wszystkichklientów, dostałby tak za swoje, że nawet bał się o tym myśleć.12Bryan McShane odsłonił kotarę przy oknie i wyjrzał na zewnątrz.Prawie świtało.Maledica niedługo pójdzie do pracy i ulice będą bezpieczne.Bryan chciał uciec zmieszkania dziś w nocy, ale możliwość natknięcia się gdzieś w ciemnościach na swegopracodawcę odwiodła go od tej myśli.Lepiej poczekać na światło dnia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]