[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A jeśli ja umrę, a ty przeżyjesz - odparł Hadrian - dopilnuj, żeby sztylet, który mamzatknięty za pasem, wrócił do Royce’a, zanim ukradnie go krasnolud.- I to wszystko? - spyta! gospodarz.- Gdzie mamy cię pochować?- Nie chcę być pochowany - odpowiedział Hadrian.- Jeśli umrę, chyba chciałbym, aby moje ciało puszczono z prądem rzeki.Kto wie, możedotarłbym do morza?- Życzę ci powodzenia - wyszeptał Theron.Nagle ucichły wszystkie odgłosy nocy zwyjątkiem szmeru wiatru.Tym razem nie było lasu, który przesłaniałby widok, i Hadrian dostrzegł nadlatującegostwora.Jego szerokie ciemne skrzydła były rozciągnięte jak u ptaka, chude cielsko skręcałosię, a ogon młócił powietrze.Gdy stwór się zbliżył, nie zapikował.Nie zionął ogniem ani niewylądował.Krążył tylko w milczeniu po elipsie.Dostrzegli, że nie jest sam.Trzymał w szponach kobietę.Z początku Theron jej nierozpoznał.Miała na sobie bogato zdobioną suknię, ale jej włosy były w odcieniu rudawymjak u Thrace.Przy drugim przelocie stwora Wood wiedział już, że to jego córka.Ogarnęła gofala ulgi, lecz również niepokoju.Co się stało z księżniczką? Po kilku okrążeniach bestiazniżyła lot jak latawiec i dotknęła miękko ziemi.Wylądowała na wprost nich, w odległościnie większej niż pięćdziesiąt metrów, na miejscu zawalonego dworu.Thrace żyła.Byłauwięziona w ogromnej, umięśnionej stopie pokrytej łuskami i zakończonej czterema czarnymipazurami.- Tatusiu! - zawołała zapłakana.Na widok córki Theron skoczył naprzód.Gilarabrywn natychmiast zacisnął stopę idziewczyna krzyknęła.Hadrian chwycił Therona i odciągnął go do tyłu.- Zaczekaj! Zabije ją, jeśli podejdziesz za blisko.Bestia spojrzała na nich groźniegadzimi ślepiami, a potem się odezwała.Ani Theron, ani Hadrian nie zrozumieli z tego nawetjednego słowa.- Tomas! - zawołał przez ramię Hadrian.- Co mówi ten jaszczur?- Nie jestem zbyt dobry w… - zaczął diakon.- Nie obchodzi mnie, jak sobie radziłeś na seminarium z gramatyki, po prostu tłumacz.- Chyba powiedział, że wybrał kobiety, bo to najlepsza zachęta do współpracy.Stwór znów przemówił i Tomas już nie czekał na rozkaz Hadriana.- Pyta, gdzie jest skradziony miecz.Hadrian spojrzał na Tomasa.- Zapytaj, gdzie jestdruga kobieta.Tomas przetłumaczył pytanie i bestia odpowiedziała.- Mówi, że uciekła.- Zapytaj, skąd mam wiedzieć, czy puści nas wszystkich żywych, jeśli mu powiem, gdziejest miecz.Tomas znów przetłumaczył i bestia odpowiedziała.- Mówi, że uczyni gest dobrej woli, bo wie, że ma nad tobą przewagę i rozumie twojezaniepokojenie.Stwór puścił Thrace, która popędziła do ojca.Serce Therona mocniej zabito, gdy jegomała dziewczynka biegła przez wzgórze w jego otwarte ramiona.Przytulił ją mocno i wytarłjej łzy.- Theronie - powiedział Hadrian.- Zabierz ją stąd.Wracajcie do studni, jeśli zdołacie.Wood i jego córka nie sprzeciwili się i gilarabrywn obserwował uważnie swoimiwielkimi ślepiami, jak zaczynają uciekać.Następnie znów się odezwał.- Gdzie jest miecz? - przetłumaczył Tomas.*Spoglądając na górującą bestię i czując pot ściekający mu po twarzy, Hadrian wyjąłfałszywą klingę z rękawa i ją podniósł.Oczy gilarabrywna się zwęziły.- Podaj mi - przetłumaczył jego słowa Tomas.Nadeszła chwila prawdy.Hadrian poczułmetal w rękach.- Oby to zadziałało - szepnął do siebie i rzucił miecz, który wylądował w popiele przedbestią.Gilarabrywn spojrzał na broń i Hadrian wstrzymał oddech.Bestia położyła stopę naklindze i wzięła ją w długie szpony, a potem spojrzała na Hadriana i oznajmiła: - Umowasfinalizowana.Ale…- Ale? - powtórzył Hadrian nerwowo za Tomasem.- Ale co?- Mówi - glos osłabł Tomasowi - że nie może pozostawić przy życiu tych, którzy widzielichoćby tylko połowę jego imienia.- Ty draniu - zaklął Hadrian, zdejmując z pleców swój wielki miecz.- Uciekaj, Tomas!Gilarabrywn wzniósł się w powietrze, trzepocząc skrzydłami i wzbijając chmurę popiołu.Gwałtownym ruchem wyciągnął leb do przodu jak atakujący wąż.Hadrian uskoczył na bok,obracając się przy tym i uderzając w bestię mieczem.Zamiast poczuć, jak sztych zagłębia sięw cielsku, Hadrian z konsternacją stwierdził, że czubek ostrza ześlizgnął się po łuskowatejskórze, jakby gilarabrywn był z kamienia.Zaskoczony tym poluźnił uchwyt i miecz wypadłmu z ręki.Gilarabrywn nie tracił ani chwili i machnął ogonem, jakby kosił trawę.Długi, ostrykolec na końcu świsnął, przecinając powietrze pół metra nad ziemią.Hadrian przeskoczył nadnim i ogon odbił się od zbocza, wbijając w zwęglone drewno.Stwór jeszcze raz machnął nimenergicznie i ważąca kilkaset kilogramów kłoda poleciała daleko, ginąc w ciemnościach.Hadrian sięgnął ręką pod tunikę i wyjął z pochwy Alverstone’a.Ugiął nogi w kolanaach jaknożownik na ringu i przeniósł ciężar ciała na przednie części stóp, czekając na kolejny atak.Gilarabrywn ponownie zamachnął się na niego ogonem.Tym razem chciał go dźgnąć jakskorpion.Hadrian jednak odskoczył na bok i długi kolec wbił się w ziemię.Hadrian pobiegłnaprzód.Gilarabrywn chciał go chapnąć zębiskami, ale Blackwater był na to przygotowany.Wręcz spodziewał się tego, liczył na to.Odskoczył na bok w ostatniej chwili.Jeden ząb stwora rozdarł mu tunikę i rozciął ramię, ale było warto.Znajdował sięcentymetry od pyska bestii.Z całych sił wbił mały sztylet Royce’a w wielkie oko potwora.Gilarabrywn wydał potworny skrzek, który ogłuszył Hadriana, a potem cofnął się, ciężkostąpając.Małe ostrze przebiło mu źrenicę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]