[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jesteście członkami tego samego klubu.- Jestem członkiem wielu klubów.Emmo, przerażasz mnie.Co się właściwiestało?Czuła narastającą irytację.- Przez te wszystkie lata wiele rozmawialiśmy o Jacku.- I?- Zwierzałam ci się.Ty też dużo mówiłeś.- Więc?Jej głos stał się wyższy.- Teraz dowiaduję się, że ty i on jesteście kumplami, razem pijecie i bawiciesię w jednym klubie.- Na miłość boską, kieruje oddziałem w Londynie.Muszę się z nim spotykać.Gdybym tego nie robił, mogłoby to zle wpłynąć na moją karierę.Wiesz, że od latmarzę o stanowisku wspólnika.- Ale dlaczego mi nie powiedziałeś? Tego nie rozumiem.Dlaczegoudawałeś? Zaczęłam się zastanawiać nad różnymi sprawami.W najlepszymwypadku wprowadziłeś mnie w błąd, w najgorszym okłamałeś.- Nie okłamałem - oświadczył.- Tylko unikałem szczegółów.- Na jedno wychodzi.- Słuchaj, obgaduję Jacka, ale to nic nie znaczy.On jest w porządku.- Nie o to chodzi! - wykrzyknęła.- Emmo - powiedział spokojnie.- Wybacz, ale w jakim świecie żyjesz?!Pracujemy w biurze.Wszyscy obgadują wszystkich.Obrabianie komuś tyłka topowszechnie akceptowana forma spędzania wolnego czasu.To nie ma żadnegoznaczenia.Biura są bardziej polityczne niż Izba Gmin.Tak po prostu jest.Emma gniewnie potrząsnęła głową.- Jesteś zbyt powierzchowny.A ja ci tyle opowiedziałam.- Nigdy nie powtarzam ważnych rzeczy.- Właśnie o to chodzi, Jeremy.Dla ciebie nie ma rzeczy ważnych.Wszystkojest żartem.Nic nie jest prawdziwe.Całe moje pieprzone życie, Tony, wszystko,dla ciebie jest odcinkiem głupawej opery mydlanej.To tylko zabawa.Nic więcej.- Zgrzytnęła zębami.- Ale po co udajesz? Czuję, że już nie mogę ci ufać.- Oczywiście, że możesz mi ufać.Dlaczego kłócimy się o Jacka Tomkinsona?- Obmawiasz mnie przed nim? Jestem dobrym obiektem?- Każdy jest dobrym obiektem.Nie wolno tego brać do siebie, zrozum.Coz tobą, Emmo? - Jeremy zaczynał się irytować.- Nie widzisz, że przesadzasz? Czystało się coś jeszcze? Nigdy się tak nie złościsz.Tego było już za wiele! Przesadził.- Jezu Chryste! Niech ludzie wreszcie przestaną mi mówić, jaka jestem.Jakbyście wszyscy znali mnie na wylot.Przewidywalna Emma!- krzyknęła zewszystkich sił.Jeremy po raz pierwszy umilkł.Przez kilka chwil jedynym odgłosemw słuchawce był ciężki, przyduszony oddech Emmy.- Przepraszam - powiedział, chyba szczerze.- Przykro mi, jeśli sądzisz, żewprowadziłem cię w błąd.Zamknęła oczy i skrzywiła się.Zakryła twarz dłońmi, przytrzymując telefonramieniem i podbródkiem.- Muszę kończyć - powiedziała cicho.- Muszę kończyć.Pogadamy innymrazem.Słyszała, że Jeremy protestuje, ale powoli odłożyła słuchawkę i opadła nałóżko.Czuła się urażona, ale nie mogła płakać.Po kilku minutach wstałai podeszła do okna.Otworzyła je, wystawiła głowę i oddychała głęboko.Możejednak przesadza? Ostatnio była bardzo drażliwa wobec Tony'ego, rodziców,a teraz Jeremy'ego.Dusiła się, przybijało ją, żeli wyrobione błędne zdanie na jejtemat.Spojrzała na miasto i poczuła ulgę, że teraz nie ma przy niej żadnej z tychosób.Czy wszyscy są tacy na jakich wyglądają? Pomyślała o Jacku.Może jestbardziej szczery niż my wszyscy.Julia siedziała przy mahoniowej toaletce z owalnym lustrem, nakładającjasnoczerwoną szminkę.Skończywszy, przytknęła chusteczkę do pełnych usti w zamyśleniu przyglądała się swojemu odbiciu.Jeremy przechadzał się w tęi z powrotem po jej sypialni.- Nie cierpię, gdy się kłócimy.To mnie wyprowadza z równowagi.Zerknęła na niego - udręczona twarz Jeremy'ego wyglądała uroczo.- Nalej sobie brandy albo czegoś innego i nie wydeptuj mi dziur w nowymdywanie.- Spojrzała na siebie w lustrze, wyciągnęła czarną konturówkę dopowiek i obrysowała oczy grubą kreską.- Jeszcze tylko żaluzje i pokój będziegotowy, chociaż sama już nie wiem, czy dobrałam odpowiednie kolory
[ Pobierz całość w formacie PDF ]