[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jake podążył za jej wzrokiem i popatrzył na wybitą szybę w drzwiach. No dobra, wchodzimy i wychodzimy.Bierzesz komputer i zmykamy.Wzdrygnęła się, gdy weszli do kuchni.Nadal panował tu bałagan.Oczamiwyobrazni widziała też bandytów.Na samo wspomnienie Jake'a zabolały żebra.Zatrzymał się, chciał ją uspokoić, ale słowa nie przechodziły mu przez gardło.Gdyby nie te cholerne taśmy, też chciałby stąd uciec jak najprędzej.RS Powinniśmy to zabezpieczyć. Wskazał drzwi z wybitą szybą. Nie masensu zostawiać otwartego domu. Moim zdaniem szkoda na to czasu. Przybicie deski zajmie mi kilka minut.I powstrzyma wszelkich potencjalnychwłamywaczy.Masz jakieś deski? Może.W piwnicy. Młotek i gwozdzie też? Pewnie tak. Idz po komputer, ja zabezpieczę drzwi.Zaprowadziła go do piwnicy i wskazała kilka desek, którymi może zatkaćdziurę w drzwiach.Ledwo wróciła na górę, podszedł do tylnej ściany.Przebiegł palcami po powierzchni i znalazł malutki przycisk po prawej stronie.Po chwili ściana się rozsunęła.Włączył dwa monitory i przewinął taśmę do odpowiedniego momentu.Błyskawicznie znalazł mężczyzn z alejki.Wykadrował twarze i zapisał je wnowym pliku, by wysłać do komórki TCF na Manhattanie.Starał się nie patrzećna to, jak katują go łańcuchem, ale nie udało mu się całkowicie tego unikać.Jego telefon zadzwonił, gdy czekał, aż skończy się nagrywanie. Wise! warknął Brewster. Przyjeżdżaj tu z klientką, i to już. Dlaczego? Co się stało? W jej kantorku znalezliśmy dziewiątkę.Której, jak twierdziła, nie ma.Jake na chwilę stracił oddech. Pasuje? Wkrótce się do wiemy.Ale do tego czasu chcę ją mieć na oku. Aresztuje ją pan? Nieważne, ale lepiej będzie, jeśli zjawi się na posterunku z własnej woli.Oddychał z coraz większym trudem. Zobaczę, co da się zrobić. To za mało syknął Brewster. Przywiezie mi pan tu tę kłam czuchę albosam ją ściągnę, w kajdankach.I wcale się nie przejmę, jeśli przy okazji trochęsię poturbuje. Rozłączył się, a Jake tępym wzrokiem patrzył, jak plik wędrujedo Nowego Jorku.Wczoraj stracił czujność.Zrobiło mu się jej żal.Czyżby się pomylił? Awczoraj.pobili go z jej powodu.Nadal czuł się jak worek treningowy.Boże.Czy to bezwzględna morderczyni, która zasłużyła sobie na wszystko, co jąspotyka?A może jest równie niewinna, jak on tego chce?Wybieraj, szepnął głos w jego głowie.Uratowała mu życie.Czy zabiła Franka?Czy możliwe, by zrobiła i jedno, i drugie?Spojrzał na monitory pokazujące obraz domu.Margo postawiła komputer imonitor na biurku, starannie zwinęła kable, dodała klawiaturę.Robiło mu sięniedobrze, gdy na nią patrzył, gdy wyobrażał sobie, co mogła zrobić, co jużzrobiła.Z nim.Ciemne włosy, szczupłe ciało, to, jak go dotykała.RSWrzuciła plik płyt do torby.Nagle do domu wpadło dwóch mężczyzn.Garnitury z pościgu.Przez ułamek sekundy Jake gapił się na to z niedowierzaniem.Rzucili się naMargo, pozbawili przytomności.Zerwał się na równe nogi i popędził do drzwi.Biegł szybciej niż kiedykolwiek, ale i tak nie zdążył.Kiedy wpadł do salonu,Margo już nie było.Kiedy Margo odzyskała przytomność, okazało się, że ma ręce skrępowane zaplecami i zasłonięte oczy.Wpadła w panikę. Gdzie ja jestem? Co się dzieje? Mocowała się z więzami. Zamknij się odparł męski głos. Kim jesteś? Zamknij się, powiedziałem.Zmusiła się, by opanować strach.By się skupić.Myśleć.Usłyszała wyciesilnika, poczuła wstrząsy.Samochód.Jadą samochodem.Nie ciężarówką czy furgonetką, silnik jest za słaby.Wytężyła słuch.Nie słychaćodgłosów ruchu drogowego.Wyjechali z miasta? Czy może okna są szczelniepozamykane? Dokąd mnie zabieracie? Milczenie.Wierciła się, macała wokół siebie związanymi dłońmi.Czy siedzi naśrodkowym siedzeniu? Siedz spokojnie! warknął męski głos i została brutalnie popchnięta.Upadła na coś twardego.Udając, że odzyskuje równowagę, wciąż starała się cośwymacać.Klamka? Tak.Opierała się o drzwi.Nacisnęła ją drżącymi palcami.Zablokowana.Nagle przypomniała sobie, żeczasami blokada jest w klamce.Musnęła opuszkami palców podłużny kształt.Jest, wyczuwa kształt.Zaschło jej w ustach, miała język jak papier ścierny.Oddychała gwałtownie,płytko.Dokąd jadą? Co jej zrobią?Wolała nie wiedzieć.Palce bolały ją z wysiłku.Powoli przysunęły się do zamka.Wolniutko gouniosły.Cichutkie kliknięcie.Serce skoczyło jej do gardła.Czy ktoś to słyszał? Nie.Tylko warkot silnika.Z bijącym sercem czekała na odpowiednią chwilę.Samochód zwolnił, chybaskręcił.Czy są na autostradzie? W bocznej uliczce? Nie ma czasu, żeby się otym przekonać.Oby tylko nie pod ciężarówkę, pomyślała i rzuciła się do drzwi.Potężna dłoń złapała ją za koszulę. Dokąd się, kurwa, wybierasz?Pociągnął ją tak mocno, że uderzyła głową o siedzenie. Puść mnie! Puść! Szarpała się, usłyszała stęknięcie, gdy z całej siły trafiła wcoś barkiem.W jego nos? Szczękę? Trzymaj ją! wrzasnął kierowca.RSMężczyzna obok niej uderzył ją w twarz, złapał za kark, wcisnął w fotel, ażpoczuła na ustach smak skaju. Zamknij się. Wciskał jej twarz w siedzenie.Nie mogła oddychać, dusiła siękurzem.Brutalne dłonie pociągnęły ją w górę.Kaszlała, zachłystywała się powietrzem.Przyłożył jej broń do boku. Nie utrudniaj tego, Margo.Wstrzymała oddech. Kim jesteś? Milczenie. Kim jesteś, do cholery? I czego ode mnie chcecie? Co ja zrobiłam? Czy wogóle coś zrobiłam? Mówcie coś, dranie!Samochód się zakołysał, zakręcił, zjechał ze wzgórza.Po chwili droga sięwyrównała, a wóz stanął, Kierowca zgasił silnik i rzucił coś do tyłu.Usłyszałaodgłos odrywanego plastiku.Taśma.Znowu taśma. Nie! Energicznie kręciła głową. Nie! Nie! Taśma stłumiła jej dalszeprotesty.Drzwi się otworzyły, ktoś wyciągnął ją z samochodu.Upadła na ziemię.Twardai gładka, cement albo chodnik.Za jej plecami huczał ruch uliczny.Powietrzeprzesycał zapach spalin.Są blisko ruchliwej drogi.Autostrady?Prawdopodobnie w okolicy jest ich mnóstwo. Wstawaj. Kopnęli ją.Próbowała zwinąć się w kłębek, ale jeden z nichszarpnął ją za włosy. Jak wolisz, Scottie? szepnął jej do ucha. Z bólem czy bez? Bo i tak wiesz,co będzie. Z bólem, draniu syknęła, ale taśma tłumiła jej słowa.We dwóch zmusili ją, by wstał i pchnęli do przodu.Ilekroć się zatrzymywała,kopali ją i szturchali.Wbrew sobie posuwała się naprzód.Potknęła się o coś krawężnik? Upadła, znowu wstała, i z każdym krokiem zbliżała się donieuniknionego końca.Zatrzymali się nagle.Poczuła smród odpadków.Czyżby wysypisko śmieci?Nagle wszystko zrozumiała.Mogli ją załatwić koło samochodu, ale nie chcieliciągnąć ciała.Zmietnik to doskonałe miejsce na zwłoki.Przy odrobinieszczęścia nikt jej nie znajdzie przez wiele dni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]