[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W mgnieniu okaAlice się ulatnia.Elsa zamyka książkę i wpatruje się w wąski korytarz.Aliceznów się pojawia, z dziennikiem w jednej, a klatką w drugiej ręce.- Allie.- Budyń chciał zobaczyć statek!- Postaw go tu, przy kanapie.To salon.Jak zacznie skrzeczeć, trzeba będziego odnieść.- Cicho, Budyń.Bo inaczej Elsa cię odniesie.Alice teatralnie sadowi się na krześle, przybiera pozę pochłoniętej pracą Elsyi rozkłada pusty dziennik na kolanach.- Co w nim narysujesz? - pyta Elsa.- Kto bierze udział w wyprawie?- My.Ty, ja i Edward.Na ustach Alice pojawia się psotny uśmiech.- Trzy osoby.- W rzeczy samej trzy, Allie.Alice starannie odlicza trzy kartki.Podnosi wzrok na Elsę.- Portrety.- Znakomicie.Trzy portrety.Kiedy ołówek Alice dotyka papieru, mija ich młoda, elegancko ubrana para.- Dobry wieczór! - mówi Edward, oni zaś odpowiadają na pozdrowienie,lecz po sposobie, w jaki lustrują oczami Edwarda i jego stos papierów, potemAlice, ją samą i błyszczącą Watkę papugi, Elsa poznaje, że nie są pewni, cosądzić o tej grupie.Budyń skrzeczy, a kobieta ściska ramię mężczyzny.- Ptak - mówi on.- To tylko ptak, kochanie.- Allie - ostrzega Elsa.- Budyń - karci ptaka Alice.- Mówiłam ci, że będziemy musiały odnieść go do pokoju.- Co masz w swojej książce, Elsa?- Allie.- Co tam piszesz?- Słowa, których będziemy używać, kiedy spotkamy ludzi niemówiącychnaszym językiem.- Wpisz parę do mojej książki.- Doskonale.- Elsa bierze dziennik z kolan Alice i pisze:Iorana: dzień dobry Ahi: ogień Ana: jaskinia- Teraz naucz się tych słów, żebyś ich mogła używać, jak tam dotrzemy.Wszyscy będą chcieli z tobą rozmawiać.Alice uśmiecha się, po czym zsuwa notes z kolan Elsy.- Potrzebne ci rysunki.Pod nimi rozbrzmiewa kolejna piosenka.Powolna, przy wtórze skrzypiec.Elsa wyobraża sobie wszystkie dobrze ubrane pary, ściskające się za ręce,kiwające się z boku na bok.Wyobraża sobie dwie młode kobiety w długichbiałych sukniach, zauważone na pokładzie, szukające wzrokiem mężczyzny zczasopismem.Widzi sunącą po parkiecie parę belgijską, lśnienie złotegonaszyjnika kobiety w księżycowej poświacie, która wpada przez iluminator.Kiedy jednak spogląda na Alice, odpędza od siebie ten obraz.- Rysunki.Tak.Są mi potrzebne, prawda? Myślisz, że kilka mogłabyś mizrobić?- Może zostać? - pyta Alice błagalnie i patrzy na papugę.- Dobrze, Allie.Niech zostanie.*Po dwóch tygodniach żeglugi zawijają do portu w Bostonie i Elsa w duchużegna wielki liniowiec, eleganckich nieznajomych, salę balową, salon gier ipromenady pod markizami.Kiedy tak w rozgwarze stoją na nabrzeżu, zaszańcem ze swoich skrzyń, obserwują fale wspaniałych powitań: upuszczaniewaliz, otwieranie ramion, wykrzykiwanie wibrującym głosem imion: Charles!Clańssa! Ojcze! Kufry wrzuca się do bagażników.Spódnice zbiera się w garści,kiedy jeden pantofel z czarną klamerką, a potem drugi znika w głębisamochodu.Drzwiczki się zatrzaskują.Tłum rzednie, automobile odjeżdżają zwarkotem.Jaki dziwny jest widok ludzi, myśli Elsa, przesiadających się zpojemnika do pojemnika.Ze statku do samochodu.A wkrótce, bez wątpienia,do mieszkania, do domu.Zawsze lubiła przebywać na dworze, jezdzić swoimhumberem albo spacerować po Kew Gardens.Ruch działa na nią kojąco, dajepoczucie postępu i wolności.Wieczorem w dniu śmierci ojca, po zapoznaniusię ze stanem jego finansów, wzięła rower Alice (jej własny nadal miał rany,zadane szpilką do kapelusza Alice) i szybciej niż kiedykolwiek przedtemkrążyła po ciemniejących ulicach, pedałowała piekącymi z wysiłku nogami,jakby mogła przejechać przez coraz głębszą świadomość nieszczęścia, rzucićsię do przodu, przeskoczyć do nowego, świetlanego życia.Teraz ruch istotnie przenosi ją do nowego życia.Przepłynęli Atlantyk iniebawem pożeglują wzdłuż wybrzeży dwóch kontynentów.Jakże chętnie Elsapowiedziałaby tym ludziom: N a s nie porwą samochodem! Nas nie zapakujądo wąskich łóżek w schludnych domach! My jesteśmy poszukiwaczamiprzygód!"
[ Pobierz całość w formacie PDF ]