[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Z całą pewnością niepochwalam jego postępku, wiesz o tym dobrze.Ale minęło już tyleczasu.179RS- %7łe można już chyba o nim zapomnieć - wtrąciła.- Wybaczyć mu.Gdziekolwiek jest.Tym razem to Livvy pokręciła zdecydowanie głową.- Nie, nigdy mu nie wybaczę tego, co zrobił!- wybuchła.- Zrujnował mi nie tylko dzieciństwo, ale cale życie!Nigdy! Nigdy!Sposób, w jaki to powiedziała, spowodował, że szybko wycofałsię z rozmowy.Była w nim i gwałtowność, i nieukojony żalporzuconego dziecka.Teraz żałował.Tak, chętnie dłużej pogadałby z Olivią.Dotknął palcem szyby i delikatnie przesuwał go w dół wraz zespływającą kroplą deszczu, która wyglądała jak wielka łza.Gdzieś woddali usłyszał grzmot.Burza dopiero się zaczynała.A taką ładnąmieli ostatnio pogodę!Kiedy David skończył pracę w kuchni, przeszedł doprzedpokoju, gdzie paliły się aż dwa światła i dalej, w stronęschodów, na których zobaczył kolejne dwa.To Honor przeganiałademony nocy.Przez chwilę wahał się, czy nie wykręcić po jednej żarówce, alezdecydował, że mógłby w ten sposób ją przestraszyć.Jednakoszczędność, której nauczył się nie tylko od Ignatiusa, ale i od życia,wciąż się w nim odzywała.Dlatego przeszedł szybko do swojegopokoiku, gdzie teraz panował przyjemny półmrok.180RSNa moment błyskawica rozświetliła niebo po zachodniej stronie,a potem usłyszał grzmot.Jądro burzy było już bardzo blisko.Byćmoże za chwilę rozszaleje się nad samym domem.Lubił burze.Dawały mu one poczucie znikomości wobec Bogaczy też natury.Zwłaszcza na morzu, gdzie w każdej chwili mógł sięutopić, widział swoje problemy z zupełnie innej perspektywy.Jednak teraz nic im nie groziło.David miał nawet nadzieję, żepo prowizorycznym zabezpieczeniu dachu deszcz nie zaleje strychu.Już zaczynał się rozbierać, gdy poczuł nagle dziwną siłę,ciągnącą go do okna.Wyjrzał na zewnątrz, przekonany, że zobaczyjakiś ruch na podwórku od strony Haslewich.Nic jednak nie dostrzegł.Tylko deszcz i gnące się wpodmuchach wiatru drzewa.Honor leżała w łóżku i wsłuchiwała się w odgłos kroków nagórze.David jeszcze nie spał.Dwie lampki nocne rozświetlałyciemności, więc niczego się nie bała.Ludzie często dziwili się, żedorosła kobieta może bać się ciemności.Nawet jej córki czasami się znią drażniły z tego powodu, chociaż w dzieciństwie zawsze miałylampki w kształcie zabawek przy łóżkach.I znowu grzmot.Burza stawała się coraz bardziej gwałtowna,jednak Honor nie bała się gromów i błyskawic.A teraz jeszczewiedziała, że nie musi się obawiać o zawilgocenie domu.Davidmówił.Ach, David! Jak dobrze, że nagle pojawił się w jej życiu.I tozupełnie znikąd.Co jakiś czas starała się wyciągnąć z Jaspara, czy to181RSnie on go tutaj sprowadził, ale czarny kot, starym kocim zwyczajem,milczał.Co prawda z niej samej byłaby kiepska czarownica, ale Jaspardoskonale nadawał się na ulubieńca wiedzmy, kota-Behemota.LeczHonor nie była w stanie zbyt długo myśleć o swoim pupilku.Nie wchwili, kiedy usłyszała skrzypnięcie nad głową.- Idzie do łóżka - zamruczała zmysłowo.Nagle zobaczyła przedoczami muskularne męskie ciało, na którym nie było ani gramatłuszczu, a kiedy jej wzrok przesunął się niżej, nareszcie zrozumiała,dlaczego uważa Davida za tak seksownego.Jednak czy to możliwe, żeby chodził spać nago?Zamknęła i ponownie otworzyła oczy.Przestrzeń przed nią byłazupełnie pusta, ale za to poczuła, jak ktoś delikatnie unosi kołdrę.- Och - szepnęła, a zarys męskiej sylwetki zaczął się naglerozmywać w półmroku sypialni.Następne uderzenie pioruna niemal zatrzęsło całym domem.Niewiele ją to obeszło.Nie bała się burzy.Lecz nagle, kiedy odgłosyuderzenia niemal już przebrzmiały, światła w sypialni gwałtowniezamigotały.- O nie! - zdążyła jeszcze jęknąć, zanim pokój pogrążył się wciemności.Usiadła na łóżku i zaczęła się modlić: Dobry Boże, tylko nie to!Proszę! Błagam!".Stwórca pozostawał jednak głuchy na jej prośby.Wykonała więc zupełnie irracjonalny gest, to znaczy sięgnęła doprzełącznika i parę razy go przycisnęła, ale, oczywiście, bez żadnegoefektu.182RSCo robić? - zastanawiała się, zupełnie struchlała.Czuła już kleiste macki na całym ciele.Oplatały jej nogi, sięgaływyżej, coraz wyżej, by pochłonąć ją całą i porwać w czarną czeluśćstrachu.Chciała wyskoczyć z łóżka, ale nie mogła.Leżała jaksparaliżowana i tylko zdołała wydobyć z siebie cienki, panicznykrzyk.David już prawie zasnął, gdy nagle coś go zaniepokoiło.Wydawało mu się, że ktoś krzyczał, ale odgłos był na tyleprzerażający, że uznał to za jęk własnego sumienia.Usiadł na łóżku,spuszczając nogi na chłodną podłogę.Coś się tutaj zmieniło, ale niemiał pojęcia, co
[ Pobierz całość w formacie PDF ]