[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale Sekretariat zgodził się na to w zeszłym tygodniu.Co mogłosię zmienić od tej pory?Shirka wydawał się zakłopotany.- To dość skomplikowana sprawa.Wyjaśnię to w skrócie: pomysłprzyjęcia uchodzców nie podobał się naszym co bardziej wpływowyminwestorom spoza planety.Oczywiście, to z kolei doprowadziło donacisków centralnych banków na Ministerstwo Finansów i.- Zapewniam pana, że Senat Nowej Republiki zatwierdził przydziałfunduszy dla Railtiiru.- Tak jest, pani ambasador, ale obiecane fundusze nie nadeszły, akrążą pogłoski, że nigdy nie nadejdą.To podważyło zaufanieinwestorów.Jak pani zapewne wie, to, co dzieje się na Railtiirze,wpływa na reakcje rynku na całym perleniańskim szlaku handlowym.Leia skrzyżowała ramiona.- Panie ministrze, to nie są zagadnienia giełdowe.Chodzi o każdąparę pomocnych rąk.To, co się dzieje na Zrodkowych Rubieżach, wtej chwili może wydawać się panu niezbyt ważne tu, w Jądrze, aleokłamuje się pan twierdząc, że można się przed tym ukryć.Jużzapomnieliście, co zrobił Imperator, gdy Ralltiir udzielił pomocyRebeliantom?- Czy to ma być grozba, pani ambasador? - zjeżył się Shirka.- yle mnie pan rozumie.Proponuję tylko, aby przyjął pan odrażają-ce czyny lorda Tiona i gubernatora Dennisa Graebera jako zapowiedztego, co potrafią Yuzzhanie.i to bez żadnej prowokacji.Pamięta pan,ministrze, co to znaczy zostać bez żadnej pomocy? Pamięta pan,czym dla Ralltiir ryzykowała Alderaan?Shirka zacisnął szczęki.- Misja miłosierdzia, jakiej pani się wtedy podjęła, nie została za-pomniana.Ale w końcu Sojusz dostał to i owo w rewanżu.Aluzja Shirki była aż nadto czytelna.Ranny żołnierz imperialny,którego uratowała Leia, opowiedział po raz pierwszy o superbroni Pal-patine'a.Gwiezdzie Zmierci.- Nie jest ważne, co kto zyskał - powiedziała po chwili.- Mamrozumieć, że intencją Ralltiiru jest pozostać neutralnym w obliczu zbli-żającej się burzy, aby przypadkiem nie zakłócić uprzywilejowanejegzystencji bogatych rezydentów i inwestorów?Twarz Shirki zachmurzyła się.- Koniec rozmowy, pani ambasador - oznajmił, przerywając połą-czenie.Leja spojrzała na Threepia i wypuściła powietrze z płuc.- Co za.- Pani ambasador - przerwał ten sam chrapliwy głos.- Gubemator-generał Amer Tariq z Rhinnal na kanale czwartym.C-3PO przycisnął kolejną płytkę i z holoprojektora wyłonił się mi-niaturowy obraz Tariqa.- Witam cię, Leio - odezwał się ten polityk i doskonały lekarz.-Cieszę się, że jesteś cała i zdrowa.Tariq miał na sobie nieskazitelnie skrojony garnitur o barwach zbytżywych jak na hologram.- Dziękuję, Amerze.Dostałeś moją wiadomość?- Tak, Leio.Z przykrością muszę powiedzieć, że nie mam dobrychwieści.Rhinnal już nie może przyjąć więcej uchodzców, nawettymczasowo.Leia zmieszała się.- Amer, jeśli chodzi o fundusze.Stanowczo potrząsnął głową.- Nie myl Rhinnalu z Ralltiirem, moja droga.Po prostu dziesięćtysięcy uchodzców, jakich przejęliśmy z Ord Mantell, nadwerężyło na-sze zasoby do granic wytrzymałości.Właśnie wczoraj zmuszeni byli-śmy skierować ponad dwa tysiące do systemu Ruan.Brwi Leii powędrowały w górę.- Ruan wciąż przyjmuje wygnańców?- Ależ oczywiście.Wręcz o nich prosi.Jestem prawie pewien, żeRuan chętnie pomieści wszystkich, których ewakuowałaś z Gyndine.Ruan, jeden z rolniczych światów zarządzanych przez KorporacjęSaliche Ag, znajdował się na skraju Głębokiego Jądra pomiędzy Coru-scant a systemem Cesarzowej Tety.W kategoriach galaktycznych byłto tylko niewielki skok.- Miejmy nadzieję, Amerze - szepnęła.- Przepraszam cię z całego serca, moja droga.Transmisjazakończyła się nagle i Leia klapnęła na krzesło.Zasłoniła dłonią usta,żeby stłumić ziewnięcie.- Może po Ruan wreszcie trochę odpocznę.- zaczęła i w tym mo-mencie rozległ się pisk komunikatora.- Tak? - rzuciła w stronę czujnika radiowego.- Transmisja nieznanego pochodzenia, przekazana z Bilbringi.- Co jeszcze? - westchnęła Leia.- Wydaje mi się, że to pani mąż, pani ambasador.Na ekraniekomunikatora pojawił się zaśnieżony obraz.Leia rozpoznała dziobowąładownię Sokoła Millenium"; dłużej trwało, zanim rozpoznałazarośniętego Hana.- Jak ci się podoba moja nowa twarz? - zapytał, gładzącszpakowatą brodę.- Han, gdzie jesteś?Okręcił się w fotelu przed komputerem nawigacyjnym.- Teraz wolałbym o tym nie mówić.Skinęła głową nerwowo, ale ze zrozumieniem.- Skąd wiedziałeś, gdzie mnie znalezć?- Usłyszałem o Gyndine.Potem to już nic trudnego.Wciąż jesteśdoskonale znana, czy ci się to podoba, czy nie.- Ty też, Han.Wszyscy wiedzą, że Yuzzhanie już polują na ciebiealbo na Sokoła".Han zmarszczył brwi i ściągnął wargi.- Cóż, nie jestem kompletnym idiotą.Dlatego właśnie zapuściłembrodę i pomalowałem Sokoła".- Pomalowałeś? - wytrzeszczyła oczy.- Właściwie poanodyzowałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]