[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O nic wiêcej.Komandor Tla nie potrafiÅ‚ ukryæ satysfakcji. Postarajcie siê zrobiæ to dyskretnie odezwaÅ‚ siê w koñcuHarrar ale nie dopuSæcie, ¿eby wyl¹dowali na pokÅ‚adzie waszegookrêtu. A je¿eli rzeczywiScie maj¹ kapÅ‚ankê Elan na pokÅ‚adzie? zaniepokoiÅ‚ siê Malik Carr.286Harrar przeniósÅ‚ spojrzenie na villipa Noma Anora, który udzieliÅ‚mu odpowiedzi. Elan bêdzie wiedziaÅ‚a, co robiæ.Droma nie przestaÅ‚ jêczeæ, nawet kiedy Han skoñczyÅ‚ wspinaæsiê po jego ogonie jak po linie, przeÅ‚o¿yÅ‚ nogê przez krawêdx otwo-ru unieruchomionego szybu transferowego i z wysiÅ‚kiem chwytaj¹cpowietrze, odczoÅ‚gaÅ‚ siê na bezpieczn¹ odlegÅ‚oSæ.Dopiero wtedy Ryn padÅ‚ na kolana i podpieraj¹c siê dÅ‚oñmi,zacz¹Å‚ okr¹¿aæ na czworakach zdyszanego Korelianina.CaÅ‚y czasjêczaÅ‚ z bólu.Han zaczekaÅ‚, a¿ zÅ‚apie oddech, a potem podszedÅ‚ do niego. Czy mogê ci jakoS pomóc? zapytaÅ‚ współczuj¹co. Tak przyznaÅ‚ Ryn, patrz¹c na niego spode Å‚ba i nie przesta-j¹c chlipaæ. Naucz siê spadaæ z wiêkszym wdziêkiem.Naucz siêspadaæ doskonale.Opieraj¹c ciê¿ar ciaÅ‚a na jednej dÅ‚oni, Han usiadÅ‚ obok niego napodÅ‚odze i obj¹Å‚ rêkami kolana. Aatwo ci mówiæ, skoro masz taki dÅ‚ugi ogon.Dla ciebie todrobnostka. UmilkÅ‚ na chwilê, ale kiedy nie doczekaÅ‚ siê odpowie-dzi, wyszczerzyÅ‚ zêby w przekornym uSmiechu. OcaliÅ‚eS mi ¿ycie,kolego.Nigdy ci tego nie zapomnê.Ryn parskn¹Å‚. Nie mogÅ‚em dopuSciæ, ¿ebyS zgin¹Å‚ odparÅ‚ cicho. Jak sampowiedziaÅ‚eS, jesteS zbyt sÅ‚awny, ¿eby umieraæ. Lepiej w to uwierz. Korelianin klepn¹Å‚ Dromê po plecach,a potem wstaÅ‚ i pomógÅ‚ mu siê podnieSæ. Chodxmy! Mo¿e ichjeszcze dogonimy.Doprowadzony do rozpaczy Ryn ciê¿ko westchn¹Å‚. Nigdy nie rezygnujesz, prawda? zapytaÅ‚.Ogl¹daj¹c siê przez ramiê, Han posÅ‚aÅ‚ mu jeden ze swych najbar-dziej czaruj¹cych uSmiechów. Dziêki tobie zÅ‚apaÅ‚em drugi oddech. Nastêpnym razem bêdê o tym pamiêtaÅ‚ mrukn¹Å‚ Droma.SÅ‚ysz¹c, ¿e Ryn kuStyka za nim, Korelianin pobiegÅ‚ korytarzemdo najbli¿szego wÅ‚azu, którym mo¿na byÅ‚o przedostaæ siê na pÅ‚ytêl¹dowiska.Nie musiaÅ‚ pokonywaæ caÅ‚ej odlegÅ‚oSci, ¿eby poznaæsmutn¹ prawdê.Ju¿ z daleka zobaczyÅ‚, ¿e mechanizm zwalniaj¹cyblokadê zamka zostaÅ‚ zniszczony celnym strzaÅ‚em z blastera.287PodbiegÅ‚ jednak do wrót Sluzy i trzasn¹Å‚ dÅ‚oni¹ w guzik zwal-niaj¹cy blokadê.Jak przypuszczaÅ‚, drzwi ani drgnêÅ‚y.ZmarszczyÅ‚brwi i odwróciÅ‚ siê do zdyszanego Dromy. Reck naprawdê nie popeÅ‚nia bÅ‚êdów powiedziaÅ‚ z odczu-ciem podziwu.Obaj jak na rozkaz odwrócili siê i ruszyli z powrotem tym sa-mym korytarzem, którym przybiegli.Kilkakrotnie skrêcali w bocz-ne korytarze za ka¿dym razem w prawo a¿ w koñcu znalexli siêprzed wrotami innej Sluzy.Jej mechanizm zostaÅ‚ tak¿e stopiony bla-sterowym strzaÅ‚em.Wkrótce przekonali siê, ¿e taki sam los spotkaÅ‚wszystkie inne blokady zamków drzwi, przez które mo¿na byÅ‚odostaæ siê na l¹dowisko z tej czêSci Królowej.W koñcu zatoczy-li peÅ‚ny kr¹g i stanêli przed pierwszymi wrotami.Stwierdzili, ¿ew korytarzu unosz¹ siê kÅ‚êby dymu, a powietrze jest przesycone przy-prawiaj¹cym o mdÅ‚oSci sw¹dem topionej plastali.W grubej pÅ‚yciewrót zarysowaÅ‚ siê roz¿arzony półokr¹g. Palnik domySliÅ‚ siê podniecony Solo.ZÅ‚apaÅ‚ Dromê za rêkê i wycofali siê na bezpieczn¹ odlegÅ‚oSæ.Zaczekali, a¿ technik skoñczy pracê.Po kilku minutach ciê¿ki kr¹gz gÅ‚oSnym brzêkiem run¹Å‚ na podÅ‚ogê.KoÅ‚ysz¹c siê z boku na bok,przetoczyÅ‚ siê kilka metrów jak gigantyczna moneta, póxniej zacz¹Å‚obracaæ siê w jednym miejscu i w koñcu znieruchomiaÅ‚.Wskutekró¿nicy ciSnieñ z wypalonego otworu wyleciaÅ‚y na korytarz pasem-ka siwego dymu.Po kilku nastêpnych minutach przez otwór zaczêliprzeskakiwaæ, jeden po drugim, komandosi z doborowego oddziaÅ‚uwojsk Nowej Republiki.Wszyscy mieli czarne heÅ‚my oraz bojowekombinezony A/KT i byli uzbrojeni w karabiny typu BlasTechE-15A i rêczne granatniki.Han i Droma wycofali siê do najbli¿szej niszy i zaczekali, a¿biegn¹cy ¿oÅ‚nierze znikn¹ za zakrêtem korytarza.Solo doszedÅ‚ downiosku, ¿e komandosi nie wiedz¹, i¿ wiêkszoSæ agentów BrygadyPokoju zdoÅ‚aÅ‚a odlecieæ z hangaru Królowej.W koñcu Han daÅ‚ znak Dromie, ¿eby przeszedÅ‚ przez otwórwypalony we wrotach Sluzy.Chwilê póxniej uczyniÅ‚ to samo.W prze-stronnym, podobnym do gigantycznej groty pomieszczeniu staÅ‚ zgrab-ny szturmowy wahadÅ‚owiec, którym przylecieli ¿oÅ‚nierze.Obok niegospoczywaÅ‚y dwa X-skrzydÅ‚owce eskorty.Pilot jednego z nich wÅ‚aSnie wyskakiwaÅ‚ z kabiny.KorelianinpodbiegÅ‚ do niego i zapytaÅ‚, czy przypadkiem nie widziaÅ‚, jak z han-garu odlatuj¹ jakieS statki.288MÅ‚ody mê¿czyzna zdj¹Å‚ heÅ‚m i potrz¹sn¹Å‚ gÅ‚ow¹, aby odgarn¹æz twarzy dÅ‚ugie wÅ‚osy. Podobno odleciaÅ‚y st¹d trzy wahadÅ‚owce, ale ja nie widziaÅ‚emani jednego. ObrzuciÅ‚ Hana i Dromê podejrzliwym spojrzeniem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]