[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wychodziła właśnie z pokoju kuzynki, kiedy natknęła się na służącą,wyłaniającą się ze służbowej klatki schodowej z listem w dłoni.Zagroziłagłupiej dziewusze śmiercią, jeśli wspomni choć słowem o jego istnieniu.Katarzyna przysięgła, że nikt poza nią nie widział posłańca, który zapukał dokuchennych drzwi, i że nie piśnie o tym ani słowa.List pozostał nieotwarty.Zofia bała się go przeczytać, bała się tego, co Janczuł do Anny, bała się zobaczyć to na piśmie.Podsyciła ogień, rozpalony z powodu wilgotnego powietrza.Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w list, myśląc o tym, że powinnaprzekazać go Annie i że z pewnością przyśpieszyłoby to powrót do zdrowiakuzynki.Tak właśnie należało postąpić.Ulżyłoby to jej sumieniu.Mogłabyponieść tę ofiarę.Wzięła list i skierowała się ku drzwiom.Lecz kiedy sięgała do klamki,przypomniała sobie chwilę, kiedy zobaczyła Annę i Jana, spoczywającychobok siebie nad stawem.Krew znowu zagotowała się jej w żyłach.Co za złylos sprowadził Annę do Halicza?Zawróciła i podeszła do kominka.Kiedy rozjarzył się tam niewielkipomarańczowy płomień, rzuciła list na palenisko i z satysfakcją przyglądałasię, jak ogień pożera chciwie papier, topiąc czerwony wosk pieczęciStelnickich.Westchnęła, rozmyślając o tym, że przypadkowe przejęcie listu przyczynisię, być może, do tego, iż uda jej się wspiąć wyżej na drabinie fortuny.Niezamierzała dopuścić, by Anna pokrzyżowała jej plany.Po kilku minutach turkot kół na żwirowym podjezdzie wyrwał ją zzamyślenia.Ciekawe, kto też to może być.Podeszła do okna.Do domu zbliżał sięnajelegantszy powóz, jaki kiedykolwiek widziała.Czarna skóra połyskiwaławilgocią.Pojazd ciągnięty był przez czwórkę pięknych białych koni, a pozawoznicą na kozle siedziało dwóch lokai.Kto to może być?Zapukano do drzwi.RS94- Proszę wejść! - zawołała.Odwróciła się i zobaczyła matkę.Hrabina Grońska niemal bojazliwie wsunęła się do sypialni córki.Coś wwyrazie jej twarzy sprawiło, że Zofii zabrakło nagle słów.- Zofio - powiedziała hrabina.- Będziemy mieli dziś gości.- Tak? - serce Zofii zaczęło opadać niczym kamień w toczącym się wzwolnionym tempie śnie.Wiedziała już, co zamierza powiedzieć matka.Poczuła się tak, jakby u jej stóp otworzyła się otchłań, z której lada chwilawychyną Furie, by zabrać ją ze sobą w ciemność.Hrabina westchnęła przeciągle, a potem powiedziała:- To Grawlińscy.Przez całe popołudnie do uszu Anny dobiegały odgłosy krzątaniny.KiedyLutisza przyniosła jej kolację, powiedziała też, że przybyli do nich z krótkąwizytą Grawlińscy.Gdy nieco pózniej zjawiła się Zofia, Anna po wyrazie twarzy kuzynki odrazu odgadła jej myśli.Zdenerwowana Zofia opadła na krzesło przy łóżkuAnny.- Co się stało? - spytała Anna.- Och, Anno, czuję się jak mucha zaplątana w pajęczą sieć.- Chwyciła dłońkuzynki i przycisnęła ją do piersi.- Nie widzę żadnej drogi ucieczki od pająka,który zamierza rzucić się na mnie.- O co chodzi, Zofio? Mówisz zagadkami.Anna podejrzewała, że Zofia znowu odgrywa dramat.Kuzynka zaczerpnęłagłęboko tchu.- Baron Grawliński i jego tłusta żona przywiezli tu swego syna, panaAntoniego.Wracają z majątku pod Opolem, a są w drodze do SanktPetersburga.Przyjechali, aby nas związać węzłem małżeńskim.Fakt, że widzęgo po raz pierwszy w życiu, nic nie znaczy.Nasi rodzice zaplanowali to, kiedybyliśmy małymi dziećmi.- Nie wiedziałam, że spodziewamy się gości.- Ani ja! Matka i ojciec sprytnie ukryli to przede mną.Wiedząc, że jestemprzeciwna temu małżeństwu, postanowili mnie zaskoczyć i wpędzić wpułapkę.Och, wiedziałam, że będę musiała jakoś odwieść ich od tego pomysłu.Ale teraz.co mam zrobić, Anno?Zatkała, chociaż jej oczy pozostały suche.- Co jeszcze mogłabym zrobić?- Poznałaś go?- Tak, właśnie zjedliśmy razem kolację.RS95- I?- Och, nie wygląda zle.Jest nawet dość przystojny.Ale okropniezarozumiały, sztywny i zasadniczy.Spędzę życie w nudzie, nieustannej,nieprzerwanej nudzie!- Być może formalny charakter pierwszego spotkania wypacza nieco twójosąd.- Och, nie.On ma takie staroświeckie poglądy.Nietrudno go przejrzeć.Wswym ciasnym umyśle uważa żonę za stojącą niewiele wyżej od służby.Wyglądało to tak, jakby targowali się o jakąś wazę, która ma ozdobić kominekw ich domu.Stanę się jego własnością! Nie wątpię, że będzie się ode mnieoczekiwało, iż zacznę produkować dzieci, jak Lutisza produkuje knedle.Och,powinnam go nienawidzić.I nienawidzę!- Ciii, Zofio, jeszcze cię usłyszą.- Nie dbam o to.Wszystko tak fatalnie się złożyło.Mogłabym skłonićtatusia, by zmienił pogląd, lecz teraz, gdy Walter zbuntował się przeciwko rodzinie i ojczyznie", tatuś na pewno nie dopuści, bym postawiła na swoim.- Ależ, Zofio, skoro Walter odziedziczy wszystko, zrobisz dobrze,wychodząc za mąż.Będziesz miała męża, majątki w Polsce i Rosji.Wiesz, żemężczyzni palą się do żeniaczki, gdy mogą coś na tym zyskać, lecz rzadko,kiedy kobieta.- Być może Walter nie odziedziczy niczego, Anno.- Co takiego?- Mniejsza z tym.I możesz być pewna, że ojciec obiecał im suty posag.Zofia zadarła brodę.- Baronowa Zofia Grawlińska - i jak to brzmi? Dla mnie wieje od tegonudą, małżeńskimi obowiązkami, zakurzonymi pokojami i straconymiszansami.Tak, baron jest stary i majątki pewnie niedługo przejdą na własnośćjego syna, lecz baronowa dopiero skończyła pięćdziesiątkę i jest silna jak końpociągowy - ma nawet stosowną figurę.Dożyje dziewięć-dziesiątki albo ilepiej.Z pewnością nie zechce zrezygnować z przyjemności, jakich możedostarczyć jej komenderowanie synową, która nie jest dość dobra dla jejpotomka.Umilkła, aby zaczerpnąć tchu.- Nie, jestem pewna, że mogłabym trafić lepiej.A jeśli nigdy nie wyjdę zamąż, co z tego? W zupełności wystarczy mi, gdy będę mogła żyć tak, jak chcę.Anna przez dłuższą chwilę wpatrywała się w kuzynkę.Wreszcie spytała:- Czy pan Antoni wie o twojej niechęci?RS96- Jeśli nie, znaczyłoby to, że jest głupszy, niż sobie wyobrażałam.Zrobiłamwszystko, poza ogłoszeniem tego na rogatkach, aby się o tym dowiedział.- I to mu nie przeszkadza?- On to ignoruje.Powiedziałam ci, że zachowują się tak, jakby przyjechaliodebrać inwestycję.Moje uczucia nic dla nich nie znaczą.Ojciec musiałobiecać im nie lada posag.- Nie sądzisz, że dopatrujesz się ducha za każdą poruszającą się zasłoną? Wwielu zaaranżowanych małżeństwach z czasem pomiędzy małżonkami rodzisię zażyłość.Zofio, tak było przecież z twoimi rodzicami.- Ty też, Anno? Dlaczego wszyscy z taką ochotą kopiecie leżącego?Zaprzeczysz, że wolałabyś związek oparty na miłości, taki jak małżeństwotwoich rodziców?Anna zacisnęła wargi.Nie mogła zaprzeczyć czemuś takiemu.Nie mogłateż nie postawić sobie pytania, czyjej szansa na miłość bezpowrotnieprzepadła.Jan został niesłusznie oskarżony.To było takie niesprawiedliwe.Jednak nie pojawił się ani nie napisał.Co mogła zrobić?- Mówiłam ci też, jaki jest jego stosunek do kobiet - perorowała dalej Zofia.- Nie mogłabym być jego żoną.Nie zniosłabym tego.Za żadne skarby!Jej ciemne oczy zwęziły się.Spojrzała na Annę podejrzliwie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]