[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nic nie wyjaśnił, nie powiedział jednego słowa.Curtjednak wiedział: zobaczył to w jego oczach.Nie oddał ciosu.Thorn bez słowazostawił go leżącego na podłodze, a Curtowi nie trzeba było mówić, że jegoulubiony krewny nie chce go już widywać w Los Santos.- Najtrudniej mu jednak było pogodzić się z myślą, że był takim głupcem.Nigdynie podejrzewał Sally o niewierność, a tymczasem za każdym razem, kiedywyrzucała go z łóżka, wciągała do niego Curta.Ta świadomość ogromnie obniżyłajego pewność siebie.Na początku Sally zależało na nim, tak jak jemu na niej.Terazzastanawiał się, czy kiedykolwiek zdoła zaufać swojemu osądowi.Samanthazapłaciła wysoką cenę za jego ślepotę.Zastanawiał się, czy winiła go za ból, którymusiała znosić z rąk matki.%7łałował, że nie potrafi jej o to zapytać.- Tato, ty nie jesz - zauważyła nieśmiało Samantha.- Co? Ach, tak, rzeczywiście.- Spróbował indyka i uśmiechnął się do córki.-Jest bardzo dobry.- Dziękuję - szepnęła Trilby.- Nie odpowiedział.Kiedy skończyli jeść, rozparł się na krześle i skręciłpapierosa.- Może McCollum przyjedzie na wykopaliska trochę wcześniej, niż sięspodziewał - powiedział.- Twój przyjaciel archeolog? - zapytała ostrożnie Trilby.- Tak.Przywozi ze sobą kilku studentów.Mogą spać w baraku.- Czy Sissy przyjeżdża z tą grupą? - zapytała Trilby.- Nie wspomniała o tym wswoich listach, wiem tylko, że do stycznia nie będzie uczęszczać na jego zajęcia.Czy wobec tego pozwoli jej ze sobą przyjechać?- Nie wiem.Poczekamy i zobaczymy.- Popatrzył na nią.- Lubiłaś go, prawda? -dodał i roześmiał się niewesoło.- Jest cywilizowany.Wychodząc uśmiechnął się do Samanthy.Trilby spojrzała na niego, ale on unikał jej wzroku.Już raz okazał się głupcem.Nie zaryzykuje serca po raz drugi, tym bardziej kiedy widzi, że ona siedzi tu schnącz tęsknoty za tym cholernym blondynem ze Wschodu.Tego wieczoru rozpakowali prezenty.Trilby uszyła żółtą, koronkową, falbaniastąsukienkę dla Samanthy mała była nią zachwycona.Dla Thorna był jedwabnykrawat w delikatny niebieskawy wzór, który również zrobiła własnoręcznie.On z kolei dał swojej córce nową, kupioną w sklepie lalkę z jasnymi włosami,porcelanowy serwis do herbaty i grę w pchełki.Trilby obdarował pozytywką.Pózniej siedzieli w salonie, a na choince paliły się świeczki.Kilkumeksykańskich kowbojów przygrywało na gitarach.Była to prawie idylla, ale Trilby tęskniła za czasami, kiedy to Boże Narodzeniebyło takim radosnym i szczęśliwym wydarzeniem, a cała rodzina zbierała się wokółchoinki.Było to jeszcze w Nowym Orleanie.W porównaniu z tym ich święta tutajbyły smutne i samotne.Tego wieczoru zatelefonowała do rodziców i jej twarzrozjaśnił uśmiech, kiedy powiedzieli, że następnego dnia przyjadą ich odwiedzić.Przynajmniej przez chwilę nie będzie taka samotna.Trilby wyszła życząc im dobrej nocy; zabrała ze sobą pozytywkę.Była okrągła iwykonana z drewna, w piękne zielono-złote wzory.W środku było miejsce napuder.Przekręciła kluczyk i z zachwytem słuchała wiedeńskiego walca, którypozytywka zagrała.- Odwróciła się, gdy rozległo się głośne pukanie do drzwi.Thorn wszedłsztywno do pokoju, zatrzymując się tuż za progiem.- Chciałem ci podziękować, że uczyniłaś te święta tak radosnymi dla Samanthy -powiedział.- Od pewnego czasu niewiele na nią zwracano uwagi.Dzisiejszywieczór sprawił jej radość.- Mnie także - odparła spokojnie.Jemu także, ale nie mógł tego przyznać, nie zdradzając swoich uczuć.- Wyjeżdżam na kilka dni - rzucił z nagła.- Nie da się tego uniknąć.Muszępojechać do Meksyku i dopilnować pewnych spraw dotyczących moich tamtejszychposiadłości.Zatrzymanie hacjendy staje się zbyt niebezpieczne.- Moi rodzice i Teddy przyjeżdżają jutro powiedziała powoli.- Nie.możeszwyjechać trochę pózniej?- Nie ma sensu - odparł krótko, myśląc o tym, jak trudno by mu było patrzeć, jakTrilby śmieje się i weseli ze swoją rodziną, kiedy w jego domu sprawia wrażeniewięznia.Oczy jej posmutniały; wbiła wzrok w podłogę.Rozwścieczył go jej spokój.- Jesteś tak cholernie dobrze ułożona, Trilby! wycedził przez zaciśnięte zęby.-Chociaż raz chciałbym zobaczyć, jak warczysz i plujesz.- Zostałam tak wychowana, by właściwie się zachowywać - powiedziała.- Tak, tak samo jak ten anemiczny miastowy chłopak, którego kochasz - odparłzimno.- Bóg jeden wie, co w sobie widzieliście.Oboje jesteście tak dobrze ułożeni,że prawdopodobnie nie zdołalibyście nawet uprawiać miłości.Gasilibyście światło irozbierali się po omacku w ciemności, tak by nie wprawiać się nawzajem wzażenowanie.- Przynajmniej nie jest dzikusem! - krzyknęła.Zesztywniał słysząc ten zarzut.- W pewnych sytuacjach to ci nie przeszkadzało rzucił brutalnie.- Właściwienawet bardzo ci się to podobało!Upokorzona złapała pozytywkę i z wściekłością rzuciła w niego.Pozytywkauderzyła w ścianę, upadła z hałasem na podłogę i rozbiła się.Wielkie, przerażoneoczy Trilby patrzyły na niego z białej jak płótno twarzy.- Jak śmiesz mnie tak traktować? - zapytała zdławionym głosem.- Jak jakąśzwykłą ladacznicę!- Boże, jakbym chciał, żebyś taka była! - krzyknął.- Ladacznica maprzynajmniej tę zaletę, że jest uczciwa w tym, co czuje, myśli i robi.Jesteś takasztywna, że żaden prawdziwy mężczyzna nie da rady się do ciebie zbliżyć.RichardBates był dokładnie w twoim stylu.Cholernie żałuję, że straciłem głowę iwymusiłem na tobie to małżeństwo.%7łałuję tego bardziej, niż jesteś w stanie pojąć.Spojrzał na roztrzaskaną pozytywkę, leżącą na podłodze.Sam ją kupił, próbowałznalezć coś, co by się Trilby spodobało, coś, co należało do jej świata, jej stylużycia.I taki miała stosunek do prezentu, który jej dał.Był to dla niejśmieć.Nic więcej, tylko śmieć.Kopnął gwałtownie pozytywkę, z wściekłością rzucił nią w ścianę i całkowicie jązniszczył.I wyszedł, trzasnąwszy drzwiami.Trilby podniosła rozbitą pozytywkę zimnymi, drżącymi rękami.I rozpłakała się.Była to taka piękna rzecz, taki podarunek, że trudno jej było uwierzyć, że takszorstki człowiek jak Thorn dał jej coś takiego.Ten podarunek świadczył owrażliwości ofiarodawcy i o przemyślanym wyborze, ale ona zniszczyła pozytywkęnieodwracalnie.Dopiero gdy zobaczyła ją na podłodze, zdała sobie sprawę ze staranności, z jakąThorn wybrał dla niej prezent.Teraz to wiedziała i gorzko żałowała sprzeczki, którapowiększyła dzielący ich dystans.Wyglądało na to, że nigdy nie zdołają gopokonać.Rodzice i Teddy przyjechali następnego dnia i ich odwiedziny sprawiły Trilbywielką radość.Jednak Thorn wyjechał przed świtem, nie mówiąc ani słowa.Pomimo przyjemności, jaką sprawiała jej obecność rodziny, brakowało jej Thorna ibyło to widoczne.- Wkrótce wróci, kochanie - powiedziała Mary Lang z uśmiechem, nieświadomasytuacji, w jakiej znajduje się córka.- Czy jesteś szczęśliwa?- Oczywiście - powiedziała Trilby, odwzajemniając uśmiech.- Chodz.Napijmysię kawy, a ja przeczytam ci ostatni list Sissy.16Thorn wrócił jeszcze bardziej milczący, niż kiedy wyjeżdżał.Trilby przeprosiłago za pozytywkę, ale on zdawał się jej nie słyszeć, a pózniej zaczął jej wyraznieunikać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]