[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I proszÄ™ pilnować panienki Alice, pani Pollock - powiedziaÅ‚a niania.-Jest taka podniecona, gdy tylko dopuÅ›cić jÄ… dodzieci.KtóregoÅ› dnia podczas spaceru brzegiem morza, nagle wyrwaÅ‚a mi ich obu z rÄ…k i zaczęła hasać po wodzie.Byli cali mokrzy.Wszyscy.Nie mieli kostiumów kÄ…pielowych ani nic na zmianÄ™.StaÅ‚a tam i Å›miaÅ‚a siÄ™, a faleprzewalaÅ‚y siÄ™ wokół nich.MusiaÅ‚am wejść po kolana w wodÄ™, by ich wyciÄ…gnąć.Też przemokÅ‚am.Aatwozapomnieć, pani Pollock, że ona nie jest.cóż, nie jest w peÅ‚ni odpowiedzialna.Alice oczywiÅ›cie bardzo chÅ‚opcówkocha.Czasami myÅ›lÄ™, że ona tÄ™skni za wÅ‚asnym dzieckiem.Biedna owieczka, nigdy go nie bÄ™dzie miaÅ‚a.Lally szÅ‚a brzegiem z dwójkÄ… chÅ‚opców i Alice, a bÅ‚aganie Margaret powracaÅ‚o do niej z każdym uderzeniem fal opiasek.Margaret prosiÅ‚a jÄ… o wybaczenie, ale to nie tak Å‚atwo.MogÅ‚a tylko próbować ze wzglÄ™du na Czarnego Jacka.PatrzyÅ‚a na rozeÅ›mianych chÅ‚opców, trzymajÄ…cych Alice za rÄ™ce, widziaÅ‚a uszczęśliwionÄ… twarz mÅ‚odszej siostry iwiedziaÅ‚a jak uradowany bÄ™dzie ojciec, gdy Alice opowie mu o przyjemnoÅ›ciach spaceru, nazwie tych, którychspotkali na plaży, pokaże muszle, które znalezli.Czarny Jack miaÅ‚ racjÄ™.To byÅ‚oby samolubne trzymać te dzieci zdala od siebie, odmówić Alice radosnego doÅ›wiadczenia zabawy z obydwoma siostrzeÅ„cami, poznania nowegodzidziusia.ByÅ‚oby samolubne odmawiać Czarnemu Jackowi pociechy pÅ‚ynÄ…cej z pojednania jej i Margaret.NiemogÅ‚a wÄ…tpić, że brakowaÅ‚o mu Jona, ale ojciec doÅ›wiadczyÅ‚ Å‚aski przebaczenia Margaret, podczas gdy ona mogÅ‚atylko udawać.Zawrócili, gdy cienie zaczęły siÄ™ wydÅ‚użać, a w powietrze przeniknÄ…Å‚ lekki chłód.W wielkim domu, który BrocknazywaÅ‚ domkiem, włączono Å›wiatÅ‚a.NiemowlÄ™ zabrano już do pokoju dziecinnego, a niania Dunstable czekaÅ‚a naćhÅ‚op-249ców z kolacjÄ… i kÄ…pielÄ….Czarny Jack i Edith siedzieli z Margaret na werandzie.SÅ‚użący wniósÅ‚ tacÄ™ z drinkami.Nawidok Lally i caÅ‚ej gromadki Czarny Jack poderwaÅ‚ siÄ™ z miejsca i wyszedÅ‚ im naprzeciw.PrzygarnÄ…Å‚ obu chÅ‚opcówi po kolei podniósÅ‚ każdego wysoko w górÄ™.- Sir John - dobiegÅ‚ ich gÅ‚os niani - nie powinien ich pan rozbawiać, kiedy muszÄ… siÄ™ uspokoić przed kolacjÄ… i kÄ…pielÄ….Tak, byÅ‚oby samolubne odmówić im tego, czego wszyscy pragnÄ™li, podsumowaÅ‚a w myÅ›li Lally.PochyliÅ‚a siÄ™ wiÄ™cnad Margaret, która na jej widok wyprostowaÅ‚a siÄ™ i usiadÅ‚a.Lally pocaÅ‚owaÅ‚a jÄ… delikatnie w czoÅ‚o.- Mam nadziejÄ™, że siÄ™ troszkÄ™ zdrzemnęłaÅ›, kiedy nas nie byÅ‚o.- Czarny Jack uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™, a Margaret odwróciÅ‚ado niej promiennÄ… twarz.- Nie.ale jestem pewna, że bÄ™dÄ™ spać dziÅ› w nocy.Ojcze, dasz mi drinka? Dobre, wytrawne martini.Czarny JackmieszaÅ‚ drinki dla nich wszystkich.Siedzieli w ciemniejÄ…cym zmierzchu, dopóki Å›wiatÅ‚a samochodu Bracka nie bÅ‚y-snęły miÄ™dzy drzewami.ByÅ‚ to znak dla Czarnego Jacka, by przygotować jeszcze jednego drinka.Brock najpierwpocaÅ‚owaÅ‚ na powitanie żonÄ™, a potem przyjÄ…Å‚ chÅ‚odnÄ… szklankÄ™ z rÄ™ki teÅ›cia.Jest hojnym i goÅ›cinnym gospodarzem, myÅ›laÅ‚a Lally.WiedziaÅ‚a, że Brock wydawaÅ‚ nie koÅ„czÄ…ce siÄ™ przyjÄ™cia,ponieważ Margaret kochaÅ‚a być wÅ›ród ludzi, taÅ„czyć, rozmawiać.CieszyÅ‚ siÄ™, kiedy dobrze siÄ™ bawiÅ‚a, ale widaćbyÅ‚o, że najbardziej lubi chwile, gdy Margaret byÅ‚a cicha i w spokojny sposób zadowolona.Ciemność zapadaÅ‚arównomiernie.BrzÄ™czaÅ‚y cykady.Czas pójść na górÄ™ i przebrać siÄ™ do kolacji.OdwracajÄ…c siÄ™, Lally poczuÅ‚a nasobie wzrok Bracka, baczny, prawie pytajÄ…cy.Czy on także czekaÅ‚ na jej ostateczny gest przebaczenia wobecMargaret? WstaÅ‚a szybko.- ZajrzÄ™ tylko do chÅ‚opców.ZobaczÄ™, czy wszystko.Brock także siÄ™ podniósÅ‚.- PójdÄ™ z tobÄ…, Lally; MuszÄ™ uÅ›ciskać chÅ‚opaków na dobranoc.I mojego nowego maluszka, jeÅ›li niania mi pozwoli.WchodziÅ‚ po szerokich schodach, nadal trzymajÄ…c szklankÄ™ z drinkiem.Dotarli na piÄ™tro, gdzie mieÅ›ciÅ‚y siÄ™ pokojedzieci.RÄ™ka Bracka dotknęła lekko dÅ‚oni Lally.- DziÄ™kujÄ™, że spÄ™dziÅ‚aÅ› u nas lato, Lally.To wiele dla mnie znaczy.Margaret jest szczęśliwa, majÄ…c ciÄ™ tutaj.- NagleodwróciÅ‚ jÄ… twarzÄ… do siebie.- Nie musisz mi mówić, że nie byÅ‚o ci Å‚atwo osÅ‚aniać Margaret.JesteÅ› dla mnie bardzoważna, Lally.- Jego uÅ›cisk siÄ™ rozluzniÅ‚.- Spróbuj przyjechać za rok, dobrze? Nawet, jeÅ›li miaÅ‚oby to być tylko poto, by sprawić mi przyjemność.Wyjeżdżali nastÄ™pnego dnia.W pokojach staÅ‚y zapakowane kufry.Lato siÄ™ skoÅ„czyÅ‚o, pomyÅ›laÅ‚a Lally.ZnówbÄ™dzie wolna.- ZrobiÅ‚abym prawie wszystko, by sprawić ci przyjemność, Brock - powiedziaÅ‚a.- Ale nie wiem, czy bÄ™dÄ™ mogÅ‚apoÅ›wiÄ™cić wszystkie wakacje do koÅ„ca moich dni.Także prowadzÄ™ interes.SkinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….- Wiem.Ty i ja zawsze bÄ™dziemy pracować, prawda? Ale trochÄ™ odpoczynku i zabawy nie może zaszkodzić.250- Podejrzewam, że podchodzÄ™ do życia zbyt poważnie - odparÅ‚a.- Nie bardzo chyba umiem siÄ™ bawić.Nie w sposóbogólnie przyjÄ™ty.- PrzypomniaÅ‚o jej siÄ™, że nie zobaczy Bracka przez dÅ‚ugi czas.- Ty.Ty także jesteÅ› dla mniebardzo ważny, Brock - dodaÅ‚a, bo nagle powiedzenie tego wydaÅ‚o siÄ™ jej bardzo istotne.NagrodziÅ‚ jÄ… uÅ›miechem.Byli już przy drzwiach dziecinnego pokoju.Brock skierowaÅ‚ siÄ™ prosto do dużej Å‚azienki,gdzie obaj chÅ‚opcy brali razem kÄ…piel.Przez nastÄ™pne piÄ™tnaÅ›cie minut z zapaÅ‚em bawiÅ‚ siÄ™ z nimi łódkami, pomagaÅ‚im siÄ™ wytrzeć, wciÄ…gaÅ‚ na nich piżamy.- SÅ‚uchajcie, panowie - oÅ›wiadczyÅ‚ w koÅ„cu.- BÄ™dziecie musieli nauczyć siÄ™ robić to sami.NiedÅ‚ugo już bÄ™dzieciemieli we mnie lokaja.David uznaÅ‚, że to bardzo Å›mieszne.Nie rozumiaÅ‚, kim jest lokaj, ale lubiÅ‚, gdy Brock siÄ™ z nim droczyÅ‚.PodobaÅ‚o musiÄ™, że Brock nie poszedÅ‚ od razu do nowego dziecka.Dla Davida bowiem staÅ‚ siÄ™ ojcem, którego chÅ‚opczyk nie mógÅ‚pamiÄ™tać, ßrock zabraÅ‚ dzieci do umeblowanego z prostotÄ… biaÅ‚ego pokoju, który sÅ‚użyÅ‚ im za sypialniÄ™.OknowychodziÅ‚o na cieÅ›ninÄ™.Na wodzie poruszaÅ‚y siÄ™ Å›wiatÅ‚a zakotwiczonych jachtów.Po drugiej stronie zatokibÅ‚yszczaÅ‚y okna domu, w którym najwyrazniej odbywaÅ‚o siÄ™ wÅ‚aÅ›nie przyjÄ™cie.Z lekkÄ… nocnÄ… bryzÄ… dobiegÅ‚y ichniepewne, nikÅ‚e dzwiÄ™ki saksofonu.Brock nagle zaczÄ…Å‚ siÄ™ Å›pieszyć i oddaÅ‚ chÅ‚opców w rÄ™ce niani.Na krótko wszedÅ‚do pokoju, gdzie w koÅ‚ysce spaÅ‚ jego maleÅ„ki syn.Lally rozumiaÅ‚a nagÅ‚y poÅ›piech przyjaciela.NadchodziÅ‚a pora,kiedy Margaret stawaÅ‚a siÄ™ nerwowa.Zapewne usÅ‚yszy odlegÅ‚e dzwiÄ™ki saksofonu w letniÄ… noc.Jej wciąż jeszczesÅ‚abe ciaÅ‚o może zapragnąć taÅ„ca.Brock musiaÅ‚ być przy niej.Lally patrzyÅ‚a, jak odchodzi.ByÅ‚a zadowolona, że jutro odpÅ‚ywajÄ….Czasem czuÅ‚a siÄ™ zakÅ‚opotana bÄ™dÄ…c Å›wiadkiemintensywnoÅ›ci uczuć Bracka, ZnaÅ‚a bowiem dobrze nienasyconÄ… żądzÄ™ ruchu, towarzystwa, muzyki i alkoholu, którÄ…odznaczaÅ‚a siÄ™ Margaret.Tak jakby krÄ™ciÅ‚a siÄ™ i krÄ™ciÅ‚a bez koÅ„ca, szukajÄ…c zatracenia, próbujÄ…c zapomniećwrzeÅ›niowÄ… deszczowÄ… noc w Neatherby.To pierwsze lato stworzyÅ‚o wzór na przyszÅ‚ość.Alice niecierpliwie wyczekiwaÅ‚a corocznego wyjazdu.Kiedy tylkoÅ›nieg tajaÅ‚ na wrzosowiskach Yorkshire, zaczynaÅ‚a mówić o wybrzeżu, plaży, sÅ‚oÅ„cu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]