[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mówiąc to, okrążał powoli stół.Widziała poważny zamiar w jego oczach i wcisnęła się w róg kabiny, zaplecami mając małe okna.Zbliżył się.Jego potężna ciemna postać górowałanad nią, tylko potęgując strach.Gdy złapał ją za ramiona, walczyła zaciekle,żeby mu się wykręcić.Wystrzeliła kolanem, ale natrafiła tylko na jego musku-larne udo.Bez trudu unieruchomił jej ręce i przewiesił ją sobie przez ramię,drugą ręką przyciskając wierzgające nogi do swojego torsu.Położył ją na łóżku i usiadł przy niej, wciąż trzymając jej dłonie nad gło-wą w żelaznym uchwycie.- Nie opieraj mi się, Cassandro, to niczego nie zmieni.- Pocałował ją de-likatnie, a ona krzyknęła, jakby przyłożył jej do warg rozżarzone węgle.- Nie! - powtórzyła i odwróciła od niego głowę.Wygięła się i zaczęła kopać go po plecach.Zwinnym ruchem położył się przy niej, przygważdżając jej nogi, żeby jąuspokoić.Anthony poczuł rozkoszną miękkość jej ciała i instynktownie wśli-zgnął się na nią, przywierając do jej brzucha.SRZobaczył w jej oczach taką bojazń, że postanowił powściągnąć swoje po-żądanie.Przesunął palcem wokół jej ust i w dół po gładkiej białej szyi, lekko iczule.- Nie rób mi tego - wyszeptała.- Muszę, Cassandro - odpowiedział cicho.Poczuła jego dłoń na piersi i ten nienawistny obcy dotyk wzbudził w niejjeszcze większe przerażenie.Zaczęła wierzgać i wyrywać się, aż oswobodziłajedną dłoń i zabandażowanymi paznokciami próbowała podrapać go po twarzy.Nagle stoczył się z niej i stanął przy łóżku.W lodowatym milczeniu ob-serwowała, jak zdejmuje kamizelkę i białą koszulę, obnażając tors.Nie byłmężczyzną smukłej budowy jak Edward.Mięśnie na jego ciele, widoczne podkępkami czarnych kręconych włosków, naprężały się przy najlżejszym poru-szeniu.Powędrowała wzrokiem na jego umięśniony brzuch i jeszcze niżej, i wnagłym ataku paniki, rzuciła się w stronę drzwi.Z łatwością złapał ją jedną rę-ką i rzucił lekko z powrotem na łóżko.- Cassandro, posłuchaj mnie - powiedział ostro.- Jeśli trzeba, żebym cięzgwałcił, to niech i tak będzie, ale nie pozwolę ci bić się ze mną jak jakiejśdzikusce.Tylko sobie zrobisz krzywdę, a tego bym nie chciał.Albo ulegniesz,albo cię zwiążę.- Nigdy ci nie ulegnę! - zawołała wściekle.- Nigdy, rozumiesz?- Skoro tak - powiedział beznamiętnie i odszedł od łóżka, znikając z jejpola widzenia.Poczołgała się w najdalszy kąt łóżka, podniosła się na kolana i opierającsię plecami o piękną mahoniową boazerię, nakryła rękami swoje drżące ciało.Pojawił się nagle z powrotem, niosąc w rękach dwie jedwabne chustki donosa.Pełna napięcia, wtuliła się jeszcze mocniej w ścianę.SRZwinnym ruchem wspiął się do niej i przyciągnął ją do siebie.Siadł naniej okrakiem i przytrzymując jedną jej rękę kolanem, drugą chwycił w nad-garstku i obwiązał chustką.Następnie podniósł jej ramię i przymocował koniecchustki do drewnianej kratownicy ozdabiającej wezgłowie łóżka.Wiła się podnim jak oszalała, ale jeśli odczuwał ból od uderzeń jej nóg, to nie dawał nic posobie poznać.Wziął jej drugą rękę i przywiązał mocno do wezgłowia.Próbującsię wyswobodzić, czuła, jak jedwab zaciska jej się na nadgarstkach.Kiedy siępodniósł, oddychała ciężko, a z jej wielkich oczu biło przerażenie.Próbowała powstrzymać dyszenie, żeby jej piersi nie unosiły się pod jegonienawistną ręką, kiedy odpinał guziki gorsetu sukni.Wydawało się, że rozbie-ra ją bez najmniejszego pośpiechu.- Przysporzyłaś mi kłopotu - zagadnął.- Jak mam zdjąć z ciebie suknię,kiedy masz przywiązane ręce?- Idz do diabła! - warknęła.- Obawiam się, że musimy poświęcić twoją suknię - ciągnął, ignorując jejsłowa.Rozpiął guziczki przy nadgarstkach i szybkim ruchem rozpruł rękawy ażdo ramion, a następnie ozdobny ścieg pod szyją.Potem z zaskakującą delikat-nością zdjął z niej gorset
[ Pobierz całość w formacie PDF ]