[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej rodzina gowybudowała.Jej przodkowie byli w nim pochowani.– Wydaje się jednak, że pani mężowi na nim nie zależy.– Oczywiście że nie.Pencho ma na głowie inne sprawy.Blask świecy wzbudził żółtawe refleksy w winie znad Duero, kiedy podniosłakieliszek do ust.Był to długi łyk i Quart poczuł się w obowiązku jej towarzyszyć.– Czy to prawda – powiedział, ocierając usta rogiem serwetki – że już niemieszkacie państwo razem, choć nadal jesteście małżeństwem?Przyjrzała mu się badawczo.Nie spodziewała się usłyszeć tej nocy dwóchnastępujących po sobie pytań na temat jej małżeństwa.Pośród miodowych refleksówzamigotał błysk rozbawienia.– Prawda – odpowiedziała po chwili.– Nie mieszkamy razem.Żadne z nas jednaknie wystąpiło o rozwód ani o separację, nic z tych rzeczy.Prawdopodobnie on manadzieję, że jeszcze mnie odzyska; ożenił się ze mną przy powszechnej aprobacie,byłam jego towarzyskim uświęceniem.Quart przebiegł spojrzeniem po ludziach przy sąsiednich stolikach, a następniepochylił się do niej.– Przepraszam.Nie rozumiem tej liczby mnogiej.Przy czyjej aprobacie?– Nie zna ksiądz mojego ojca chrzestnego? Don Octavio Machuca był przyjacielemmojego ojca i darzy ogromną sympatią księżnę i mnie.Jak sam mówi, jestem dlaniego niczym córka, której nigdy nie miał.Dlatego żeby zabezpieczyć moją przyszłość,poparł moje małżeństwo z największym młodym talentem w Banku Kartuskim, któryma go zastąpić, kiedy już wkrótce przejdzie na emeryturę.– I dlatego pani wyszła za mąż? Żeby zabezpieczyć swoją przyszłość?Zadał to pytanie neutralnym tonem.Włosy Macareny Bruner opadły znadramienia, zakrywając połowę twarzy, odgarnęła je ruchem dłoni.Patrzyła na Quarta,starając się przejrzeć jego prawdziwe zamiary.– No cóż.Pencho jest atrakcyjnym mężczyzną.Ma też, jak to się mówi, dobrzepoukładane w głowie.I ma jeszcze jedną zaletę: jest odważny.Należy do bardzoniewielu znanych mi mężczyzn, gotowych nadstawić karku, żeby zrealizować swojemarzenie czy ambicję.W przypadku mojego męża, czy jak ksiądz chce go nazywać,byłego męża, jego marzeniami kierowała ambicja – słaby uśmiech pojawił się na jejwargach.– Myślę, że wychodząc za mąż, byłam w nim zakochana.– I co się stało?Przyglądała mu się podobnie jak poprzednio, jakby chciała sprawdzić, ileosobistego zainteresowania kryje się w tych pytaniach.– Właściwie nic – powiedziała obojętna.– Ja wypełniłam moją część, a on swoją.Ale popełnił błąd.Albo sporo błędów.Jednym z nich jest to, że nie chce zostawićnaszego kościoła w spokoju.– Naszego?– Mojego.Księdza Ferro.Ludzi, którzy chodzą tam na msze.Księżnej.Teraz Quart się uśmiechnął.– Czy zawsze nazywa pani swoją matkę księżną?– Tak, jeśli mówię o niej do osób trzecich – też się uśmiechnęła, z czułością, jakiejQuart nie widział u niej przedtem.– Ona to lubi.Lubi też pelargonie, Mozarta,staroświeckich księży i coca-colę.To ostatnie jest dość niebywałe, to prawda,zwłaszcza u siedemdziesięcioletniej kobiety, która raz w tygodniu sypia w perłowymnaszyjniku i swojego kierowcę uparcie nazywa mechanikiem.Ksiądz jej jeszcze niepoznał? Zapraszam jutro na kawę, jeśli ksiądz ma ochotę.Ksiądz Príamo przychodzido nas każdego popołudnia, żeby odmówić różaniec.– Nie wiem, czy ksiądz Ferro będzie zachwycony moim widokiem.Nie przepadaza mną.– Proszę to zostawić mnie.Albo mojej matce.Ksiądz Príamo bardzo ją lubi.Możeto będzie dobra okazja, byście porozmawiali jak mężczyzna z mężczyzną.Czy wodniesieniu do księży też się mówi „jak mężczyzna z mężczyzną”?Quart wytrzymał bez wyrazu jej spojrzenie.– Wracając do pani męża.– Ksiądz cały czas zadaje pytania.Rozumiem, po to ksiądz tu przyjechał.Powiedziała to z ironią, jakby żałowała, że taki jest powód jego przyjazdu.Nadalprzyglądała się dłoniom Quarta, jak wówczas gdy spotkali się pierwszy raz whotelowym hallu, a on, skrępowany, zdjął je ze stołu.Po chwili postanowił zpowrotem położyć je spokojnie na obrusie.– Co więcej chciałby ksiądz wiedzieć o Pencho? – ciągnęła dalej.– że się pomylił,kiedy sądził, że mnie kupił? Że z powodu tego kościółka wypowiedziałam mu wojnę?Ze czasem potrafi się zachować jak najprawdziwszy sukinsyn?Powiedziała to wszystko z całkowitym spokojem, tonem zupełnie obojętnym.Odjednego z sąsiednich stolików podniosła się grupka osób, kilka z nich pozdrowiło ją.Wszyscy przyglądali się Quartowi z zaciekawieniem, zwłaszcza kobiety, jasnowłose iopalone, o wyglądzie świadczącym, że pochodzą z najlepszych andaluzyjskich rodów inigdy nie zaznały niedostatku.Macarena Bruner odpowiedziała skinieniem głowy iuśmiechem.Quart obserwował ją z uwagą.– I dlaczego nie wystąpi pani o rozwód?– Bo jestem katoliczką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]