[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale jej morderca nie tylko zabawił się w Szekspira.Na swój sposób wszedł równie\ wrolę Cervantesa, okrutnie poczynając sobie z dumnym starym Don Kichotem, który zmuszałinnych do odgrywania ról w swoich ulubionych fabułach i wcielał owe fikcje w \ycie.Albo w śmierć.A to nie było ju\ ani trochę zabawne.- Myśli pani, \e on wie o Cervantesie? - spytał cicho Ben.Pokręciłam głową, \arliwiepragnąc, \eby to nie była prawda.- Niech pan przyśpieszy - powiedziałam.Pustynia zmieniła się w jednostajną smugę.Kiedy Eroica dobiegła grzmiącego finału,zmieniłam płytę na U2, dziwnie pasującą do krajobrazu, zwa\ywszy, \e od wielu godzinnajwy\szymi \ywymi roślinami w zasięgu wzroku były skąpo rosnące wiechciaste agawy,które Bono i jego zespół nazywali drzewem Jozuego.- Kiedy dotrzemy do cywilizacji? - spytałam, otoczona dzwiękami muzyki,przestrzennymi i samotnymi jak krajobraz wokół samochodu.- Powinnam zadzwonić do sirHenry ego.- Chce pani niechcący zdradzić, gdzie jesteśmy?- Nie - odparłam z grymasem.- Tego mu nie powiem.Ben rzucił mi komórkę.- Dlaczego zatrzymał pan swoją? - spytałam obruszona.- Dlatego \e to blackberry zwszelkimi wodotryskami?- Właśnie.A poza tym nikt nie będzie szukał fikcyjnej osoby, na którą jestzarejestrowana.Wystukałam numer komórki sir Henry ego, z niecierpliwością wsłuchując się wpodwójny brytyjski sygnał.Odbierz, do cholery! Odebrał.- A, córka marnotrawna - powitał mnie.- Z tą istotną ró\nicą, \e marnotrawnelatorośle wracają.W jaskrawym przeciwieństwie do pani.Nie potrafiła pani nawet usiedziećw miejscu, lekkomyślna dziecino.- Przepraszam.- Ani przesłać esemesa, \e \yje - ciągnął z wyrzutem.- Dzwonię teraz.- A więc czegoś pani chce - rzekł z naganą w głosie.Nie miałam czasu rozkoszować się skruchą.- Co z wynikiem badania toksykologicznego? - spytałam.Dopiero po kilku minutach namów zmiękczyłam go na tyle, \e powiedział, co wie.Policja coś odkryła.Wnosił to z faktu, \e Sinclair, który, jak się wyraził, awansował siebie zinspektora Ponurego na Nadponurego, nagle bardzo zapragnął porozmawiać ze mną oHamlecie.Niezbyt uprzejmie przyjął wieść, \e jestem akurat niedostępna, więc sir Henryzaoferował swoją pomoc, którą Sinclair przyjął, dając mu jasno do zrozumienia, \e nie jest wstanie mnie zastąpić.Z pewnością ubodło to sir Henry ego.Potrafił być taki pró\ny.Wprawdzie nie miał pewności, co odkryła policja, ale znał straty Globe u.Obwieszczając o zniknięciu Folio, tak otwarcie spodziewał się po mnie głośnego zdziwienia,\e z małostkową satysfakcją odwróciłam role.- Harwardzki egzemplarz te\ zniknął - oznajmiłam.- Zeszłej nocy.Zaklął.- A co z Chambersem? Znalazła go pani?- Tak.- Przydał się?- Tak.Oczekiwałam, \e spyta o szczegóły, lecz tym razem to on mnie zaskoczył.- Cokolwiek pani znalazła, Kate, proszę z tym iść na policję.Niech poszukają tychdwu Folio.- Poniewa\ milczałam, westchnął.- Nie chce pani, \eby je znalezli?- Roz nie chciała mieszać w to policji.- Nie wiedziała, \e zginie, a pani znajdzie się w niebezpieczeństwie.- Podą\am kolejnym tropem - odparłam, jakbym chciała go przeprosić.Ponownie westchnął.- Proszę pamiętać, \e na końcu tej tęczy czeka morderca.Nie podoba mi się, \e działapani w pojedynkę.- Wcale nie.Ze słuchawki buchnęła cisza.- Mam być zazdrosny czy otworzyć szampana? - spytał, odzyskawszy mowę.- Jedno i drugie, jeśli wola.- Z czego wnoszę, \e to mę\czyzna.Kto zacz?- Ktoś u\yteczny.- Mam nadzieję, i\ oznacza to, \e celnie strzela - odrzekł ponuro.- Dam znać, je\elidowiem się więcej, a pani da mi znać, kiedy wraca.Tymczasem niech pani się pilnuje -zakończył z nutą powątpiewania, które nie dodawało odwagi.Rozłączył się, nim zdą\yłam się po\egnać.Oddałam komórkę ze smutkiem i zarazem z ulgą.Sir Henry tyle dla mnie zrobił, a jaw zamian go zawiodłam, o niczym nie informując.Zastanawiałam się krótko, czy mo\na tonazwać nielojalnością, ale odrzuciłam tę myśl.Nie skłamałam, a na powiedzenie mu prawdybyło mnóstwo czasu.Je\eli w ogóle ją poznam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]