[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Władca Bestii zrobił krok doprzodu.Dłoń Erry przecięła powietrze.Ciemność zwymiotował następny strumieńprzygniatającego strachu.Curran zadrżał.Jego dłonie pogrubiały, wyrastały dłuższe pazury.Następne uderzenie magii.Wciąż szedł.I następne.- Patrz! - Erra pochyła się na toporem, uśmiechając się do mnie.Curran klęczał po środku ulicy.Gęste futro pokrywało go, rozrastając się wolbrzymią grzywę na jego plecach i nieproporcjonalnie wielką głowę.%7ładen znak człowiekalub lwa nie pozostał - jego ciało było gładkie i całe, koszmarnie zmutowana zbitka, którąrównież nie był.Długie kończyny podparte na szerokim, umięśnionym ciele, prążkowane przezciemno szare linie.Jego oczy świeciły na żółto, tak jasno i blado, że prawie na biało.Spojrzałam w ich głębie i nie zobaczyłam żadnej racjonalnej myśli.%7ładnej inteligencji lubzrozumienia.Uniósł głowę, rozwierając swoje olbrzymie szczęki i ryknął, wstrząsając ulicą,wszystkimi zębami i futrami.Curran oszalał.Nie mogłam go stracić.Nie stracę go na tej ciemnej, zimnej ulicy.To nie mogło sięstać.Bestia, którą zazwyczaj był Curran skoczyła w stronę nieumarłego.Wielkie dłoniezłapały Ciemność, unosząc go.Mięśnie spięły się, a Curran rozerwał go na kawałki,rozczłonkowując jego ciało, jakby był szmacianą laleczką.Krew trysnęła z dzikiego ciała,farbując śnieg.Ręce Erry zadrżały na jej toporze, ale jej masa wciąż utrzymywała mnie na dole.Curran uderzył w krwawy krąg.Magia wystrzeliła.Uderzył jeszcze raz, a siłauderzenia jego ciała wstrząsnęła czerwonym murem i ulicą pod nim.Jego oczy błysnęły bielą.Futro na jego ramionach dymiło od kontaktu z krwawym kręgiem Erry.Jeszcze raz.I jeszcze.I jeszcze.Pęknięcia uformowały się w krwawym kręgu.Erra tylko wpatrywała się, jej twarz wypełniona była szokiem.Curran staranował krąg.Czerwony mur pękł i rozleciał się.Przebił się przez niego, rycząc, z podpalonymfutrem, i uderzył w śnieg.Magia uderzyła we mnie, jak wściekły tajfun w swoim gniewie.Krzyknęłam i Erra zawtórowała mi, podwajając ból nade mną, jej włosy opadły jak ciemnakurtyna.Złapałam ją za jej włosy, pociągnęłam w dół z całej siły wprost na mój miecz.Zabójca wbił się w jej oko.Poczułam jak przeszywa kość i wbiłam go do końca.Errazwymiotowała krwią.Zalała mnie jak ogniem, moja magia mieszająca się z krwią ciotki,wyciekającą z jej ciała.Poczułam magię w niej, tak samo jak poczułam ją w złotej klatcerakszas.Wytarłam naszą zmieszaną krew na twarzy, pchnęłam i zobaczyłam las igiełprzebijających się przez jej skórę.Krzyknęła i oparła na toporze, a ja krzyknęłam, gdy ostrze rozrywało mojewnętrzności.Igły kruszyły się i wchłonęły w jej skórę.- Nie zniszczysz mnie - wydobyła z siebie Erra.- Nie&- To koniec - szepnęłam do niej zakrwawionymi ustami.Desperacja pochłonęła jej złamaną twarz.Chwyciła się włóczni, próbując się unieść.Nasza krew malowała śnieg w jasnoczerwonej purpurze.- Zdechnij - powiedziałam jej.Upadła na czworaka obok mnie.Jej jeszcze zdrowe oko spojrzało na mnie.- %7łyj& długo, dziecko - szepnęła.- %7łyj wystarczająco długo by zobaczyć, jakwszyscy, których kochasz umierają.Cierp& tak jak ja.Jej słowa zacisnęły się na mnie jak klątwa.Upadła na śnieg.Jej klatka uniosła się poraz ostatni.Pojedynczy oddech uciekł z delikatnym westchnięciem i życie uciekło z jej oczu.Spojrzałam na nią i zobaczyłam siebie, martwą na śniegu.Dymiąca ruina, którą był Curran, uniosła zakrwawioną głowę.- Curran - szepnęłam.- Spójrz na mnie.Oparzenia szpecące jego monstrualną twarz roztopiły się.Futro wystrzeliło, wzdłużjego obrzeża, ukrywając rany.Jego oczy wciąż były czysto białe.Ruszył na mnie, chwycił topór i wyciągnął go ze mnie jakby był wykałaczką.Dłoniez pazurami uniosły mnie.- Mów do mnie.- Zajrzałam w jego oczy i zobaczyłam nicość.- Mów do mnieCurran.Niskie warknięcie rozległo się w jego gardle.Nie.Nie, nie, nie.Wychudzone, pokrzywione figury pędziły wokół kręgu - pierwsi wampirzyzwiadowcy.Obserwowali bitwę, póki nie odkryli, kto był zwycięzcą.Curran zobaczyłwampiry.Przerażający odgłos wyrwał się z jego ust - coś pomiędzy rykiem a krzykiem.Wystrzelił w stronę kręgu.Na ułamek sekundy przed uderzeniem w purpurowe płomienie,wyrzuciłam moją krwawiącą dłoń w zaklęcie obronne Erry.Magia wystrzeliła ze mnie.Czerwień upadła i wszystko pochłonęła ciemność.Rozdział 27Wszystko bolało.- Nie ruszaj się.- Potrzeba wypełniała cichy głos Jim a.Leżałam całkowicie nieruchomo, z zamkniętymi oczami.Magia była w odpływie.Powietrze śmierdziało krwią.Coś dmuchnęło mi na twarz.Otworzyłam oczy na tyle, by uchwycić stopę zpazurami znikającą z pola widzenia.- Jesteś na ziemi - powiedział Jim.- Jestem w drzwiach dokładnie naprzeciw ciebie.Kiedy powiem, biegnij do mnie.Moje oczy otworzyły się szerzej.Jim klękał przy drzwiach, Doolittle siedział obok niego.Derek stał po lewej, jegotwarz była blada.Za nimi zobaczyłam Mahona wyłaniającego się jak góra.Oczy Jim a błyszczały zielenią.- Ona nie rozumie - mruknął Doolittle.Jim pochylił się o cal wprzód.- Jesteś w twierdzy.Curran przyniósł cię tutaj trzy godziny temu.Wędruje tam i zpowrotem wokół ciebie.Atakuje każdego, kto próbuje wejść.Nic nie mówi.Nie rozpoznajemnie, ani nikogo innego.- Przerwał, czekając aż to dotrze do mnie.- Kate, on mógł zmienićsię w loupa.Musisz się stamtąd wydostać, zanim cię zabije.Jeśli pobiegniesz, zamkniemydrzwi, jak tylko je miniesz.Mamy wystarczająco ludzi by je utrzymać.Trzy godziny.Nie odezwał się od trzech godzin.Usiadłam.Ciemna, krwawa plama pokrywała podłogę pode mną.Musiałamkrwawić.Odwróciłam się i zobaczyłam włochate szare plecy po drugiej stronie pokoju, a nadnimi zwisała zabarwiona krwią grzywa.Curran.- Kate! - syknął Jim.Bestia, którą zazwyczaj był Curran, odwróciła się nagle.Białe oczy wpatrywały sięwe mnie.Wstałam.Przeskoczył przez pokój, pokonując dystans pomiędzy nami jednymskokiem.Jego dłonie zacisnęły się na moich żebrach.Szarpnął mną do góry do buzi pełnejzębów.- Cześć skarbie - powiedziałam do jego paszczy, wydychając powietrze, pozwalającmu poczuć mój zapach.Białe oczy zrównały się z moimi.Głębokie warknięcie wyrwało się z jego gardła.- Bardzo straszne - powiedziałam delikatnie.- Jestem pod strasznym wrażeniem.Warknął.Jego zęby kłapnęły o włos od mojej szyi.- Curran - szepnęłam.- Przypomnij mnie sobie.Odetchnął moim zapachem.Jego uszy drgnęły.Słuchał zmiennokształtnych przydrzwiach.- Zamknij drzwi Jim.Jim zawahał się.- Jestem jego Towarzyszką.Zamknij drzwi.Chwilę pózniej drzwi zamknęły się szczelnie.Zacisnęłam ramiona wokół jego szyi.- Jesteś mój.Nie możesz jej pozwolić wygrać.Ona nie może mieć ciebie.Słuchał, ale nie słyszał.- Kocham cię - powiedziałam mu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]