[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Powiedział to zupełnie beznamiętnie.Mimo to Elizabeth odniosławrażenie, że w jego ciemnych oczach pojawił się gniew.- Wszyscy.To znaczy.- Ani śladu pani Joanny, brata Adriana i brata Matthew.Pozostali nie żyją.Jeszcze raz uczyniła znak krzyża.- To przez ciebie, Wasza Wysokość.To ty miałeś zginąć.Napastnikami pewnie byli krewni tej biednej dziewczyny, którązabiłeś.Mam nadzieję, że okażesz się naprawdę godny tak wiel-kiej ofiary.~ 129 ~RSUśmiechnął się leniwie i drwiąco.- Och, na pewno.Tysiące razy.Szkoda tylko, że resztę drogimuszę spędzić z pyskatą dziewicą.Wolałbym towarzystwo paniJoanny.Zciągaj suknię, moja droga damo, albo nie dostaniesz anikęsa strawy, którą też przyniosłem.Wystarczyło, że wspomniał o jedzeniu, aby ją zmusić dodziałania.- Pozwolisz, że na chwilę się oddalę - powiedziała i wzięłahabit.Książę ściągnął kubrak i koszulę.Stał teraz półnagi wpromieniach zachodzącego słońca.Na ten widok Elizabethzamarła w pół kroku.Przyzwyczaiła się do krępych, włochatych mężczyzn, najczęściejtłustych lub sękatych.Książę na pewno nie należał do żadnej ztych dwóch kategorii.Miał gładką, niemal jedwabistą skórę, opaloną na złocisty kolor.Był bardzo silny - Elizabeth wiedziała o tym z własnegodoświadczenia - ale nie miał przesadnie rozwiniętych mięśni.Wy-glądał raczej na szczupłego, jakby nie dojadał.Za dużo uganiałsię za niewiastami, żeby pomyśleć o jedzeniu, uznała Elizabeth.- Napatrzyłaś się już, milady? Czy może chcesz zobaczyćcałość? - Zaczął zdejmować spodnie.Elizabeth pisnęła i skoczyław zarośla.Poplamiona zielona suknia pani Joanny była wiązana z tyłu.Mokre tasiemki tak stwardniały, że Elizabeth nie mogła ichrozplatać zziębniętymi palcami.Im bardziej ciągnęła za opornewęzły, tym bardziej się zaciskały.Miała wrażenie, że za chwilępopłacze się z rozpaczy.Nie było rady, musiała zwrócić się opomoc do księcia.Miał ją rozebrać.Los bywa czasami stanowczookrutny.Książę miał już na sobie brunatny habit.- W niczym nie przypominasz zakonnika - zauważyła.Spojrzał na nią i zmarszczył brwi.~ 130 ~RS- Ty jeszcze mniej.Dlaczego się nie przebrałaś?- Muszę pożyczyć nóż.- A co się stało z tym, który ci dałem?- Zgubiłam go.Nie pamiętasz, jak szybko uciekłam z polany?- I teraz chcesz się bronić przede mną?- Teraz chcę rozciąć tasiemki sukni.Są zaciśnięte, a suknia itak już do niczego się nie nadaje.- Nikt poza mną nie będzie ciął ubrań na tobie.To zbyt wielkizaszczyt.- Podszedł do niej leniwym krokiem.- Najpierw pokaż.Może je rozpłaczę.Tobie suknia już niepotrzebna, lecz wieśniacymogą mieć pożytek z dobrego materiału.- Od kiedy tak się troszczysz o wieśniaków? Nie wiedziałam, żeksiążę William tak dobrze zna potrzeby ludu.- Na pewno nie zna - mruknął pod nosem.- Odwróć się.Chybaże chcesz, abym ci sięgnął za plecy i zrobił to po omacku.Błyskawicznie stanęła do niego tyłem, zanim zdążył wyciągnąćręce.Dobrze wiedziała, że na pewno spełniłby tę grozbę, a teraz,kiedy był w przebraniu mnicha, uważała to za jeszcze bardziejniestosowne.Podskoczyła, czując na plecach jego dłonie.- Stój spokojnie.Jak się będziesz wiercić, to wszystko potrwadużo dłużej.Przyniosłem trochę chleba, sera i kilka jabłek.Domyślam się, że jesteś głodna, zachowuj się więc jak należy.- Ja mam się zachowywać jak należy? - powtórzyła z gniewem.- Nie mnie pouczać, drogi książę.- Nie? - Przerzucił jej przez ramię ciężki od wody pukiel.- A ktomnie nazwał księciem bastardem"? To chyba nie było grzeczne.- Zdenerwowałam się.- W rzeczy samej.- Palce księcia musnęły jej skórę na karku,tuż nad kołnierzem sukni.Zadrżała.To tylko z zimna, wmawiałasobie, chociaż poczuła ciepło promieniujące z podbrzusza.-Zresztą przyznaję, że czasami bywam troszeczkę uciążliwy.Zwłaszcza dla kobiet.~ 131 ~RSCoś pociągnął i nagle suknia stała się luzniejsza.Elizabeth wostatniej chwili przycisnęła ręce do piersi, przytrzymując stanik namiejscu.- Dziękuję - rzuciła i zniknęła za ścianą zarośli.Była przekonana, że zechce ją powstrzymać, ale on nawet nicnie powiedział.Gdy obejrzała się przez ramię, po prostu stał ipatrzył.Niewiele brakowało, żebym ją pocałował, myślał Peter.Ma takągładką, białą skórę na ramionach.Kiedy odgarnął jej mokre włosyz pleców i ujrzał łabędzią szyję, poczuł ogromne podniecenie.Odlat nie oglądał kobiecego karku - zapomniał, ile w tym skrytegoerotyzmu.Gotów był poświęcić swoją nieśmiertelną duszę, byletylko przycisnąć usta do miękkiego ciała Elizabeth.Cena była dość wysoka.Dusza.Już i tak znalazł się na rozdrożupomiędzy niebem a piekłem.Resztę życia chciał spędzić napokucie i wyrzeczeniach.Tylko w ten sposób mógł do śmiercizachować spokój ducha, choćby potem i tak miał trafić do piekła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]