[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do środka wpadł tuman białego pyłu, a wraz z nimJoffrey de Peyrac oraz jego giermek, Yann Le Couennec.Odstawili rakiety pod ścianę.Pokonanie przy takiej pogodzie niewielkiej odległości, dzielącej dwór de Montigny odich domu, było niebezpieczną wyprawą.Ubrania przybyszów pokrywała gruba warstwa śniegu.Z trudem zamknęli drzwi i zablokowali je drewnianą belką.Yann Le Couennec poszedł spać na strych, gdzie przygotowano łóżka z zasłonami chroniącymi przed przeciągami.Eliasz Macollet dorzucił do kominka trochę gałęzi i włożył gruby drewniany pień.Następnie oświadczył, że tak jakw Wapassou zajmie się pilnowaniem ognia.Wiatr huczał z coraz większą siłą.W sypialni było ciepło i przytulnie. Przyzna się do wszystkiego.ale nie od razu" myślała Angelika patrząc na Joffreya, kiedy pochylił się nadnią i uśmiechnął.Ten uśmiech był dla niej największymszczęściem.Noc będzie długa.Tak długa jak burza.A kiedy wiatrucichnie, obudzą się w domu otulonym białym śniegiem.Angelika z radością przytuliła się do Joffreya.Długa miłosna noc unieważnia wszystko, co zdarzyło sięwcześniej i co może nadejść potem.Chwała, niebezpieczeństwa, bogactwo, ambicja, zazdrość, obawy tracą swoje znaczenie.Triumfuje ciało, dusza uwalnia się z pęt, serca biją.Wtedy ważne staje się tylko to, co chroni sekretna świątynia miłości.311Tej nocy ich świątynią był mały dom oblężony przezdziką przyrodę.Zagubiony na tych bezkresnych ziemiachjak zdzbło trawy.Cały świat zamknął się w kręgu ich ramion.Angelika i Joffrey stali wtuleni w siebie.Mała lampadawała akurat tyle światła, aby jedno mogło dojrzeć błyszczące oczy drugiego.Całowali się i obejmowali bez słowa.Wreszcie chłód przywrócił im poczucie rzeczywistości.Zrzuciwszy ubrania, roześmiani, wsunęli się w końcu podkołdrę zasuwając dokładnie zasłony, które miały ich ochraniać przed zimnem.Dwa ciała rozpalone pożądaniem odnalazły się natychmiast, w pełni szczęścia.Wciąż byli dlasiebie atrakcyjni, pociągający, co pozwalało im łagodzićspory i urazy. W twoich ramionach jest mi najlepiej myślała Angelika. Ze wszystkich kochanków bez ciebie jednego niepotrafiłabym się obejść.Będziemy tak trwać do końcażycia.Tak długo, jak starczy nam sił, aby podać drugiemurękę.Jesteśmy dla siebie stworzeni".Dzięki temu od pierwszego spotkania w Tuluzie potrafiliodnalezć wspólną drogę.Kochali życie i śmiech.Nie obawiali się bożego gniewu.Cenili zgodne, harmonijne współżycie i swobodę myśli.I walczyli, aby one zwyciężyły na ziemi.Dobiegające z zewnątrz wycie wichury, dziki łomot wiatruwzmacniały ich poczucie wspólnoty.W każdym słowie,geście, oddechu odnajdywali radość i rozkosz. Znowu udało nam się wykraść nocy i złu godzinę miłości" myślała Angelika, poddając się pieszczotom Joffreya.Znowu czuła, że jeszcze nigdy nie była taka szczęśliwa,że wargi Joffreya nie były tak słodkie, a ręce tak delikatne.%7łe jeszcze nigdy nie okazał się tak silny, brutalny i zarazemtak czuły, a jego białe zęby nie błyszczały tak wspanialew uśmiechu.Nigdy też nie oszołomił jej do tego stopniazapach jego włosów, a jego skóra, pod którą kryły siętwarde mięśnie, nie była tak gorąca.W porównaniu z bieląjej ciała wydawała się niemal brunatna.Uwielbiała jego gwałtowność, która świadczyła, jak bardzo jej pożądał.312Joffrey poświęcał się miłości bez reszty.Nie było żadnychbarier, których by nie przekroczył, kiedy wypełniała ichnamiętność.Angelika kochała egoizm, z jakim przeżywał rozkosz.Oddawał się miłości z prawdziwą radością, z całą energiąciała i ducha.Miłość była jego królestwem.Czuła, że jej ciało żyje dzięki jego pieszczotom, oddechowii uwielbieniu.W chwili, kiedy w nią wnikał, miała wrażenie,że bierze je sobie, aby zwrócić inne, wspanialsze i jej samejnie znane.Czuła się wolna i silna.Poddała się jego pieszczotom aż do dna rozkoszy.W półletargu myślała o tym, że burza przedłuży ich miłosną noc do póznego poranka.Nie obudzą ich promienie świtu.Będą mogli rozkoszować się chwilami lenistwa i beztroski, potrzebnej czasemkażdemu.Angelika miała nadzieję, że spokój zostanie w niej terazna długo.Wiedziała, że to ojciec de Maubeuge jest szpiegiem" Joffreya.Zastanawiała się przez chwilę, czy przypadkiem nie dałasię ponieść wyobrazni, ale wydarzenia poprzedniego dniaupewniły ją.Była przekonana, że Joffrey wszystko jej wyzna.Przyjrzała mu się z bliska.Wiedząc, jak czujnie śpi, zwyczajem ludzi nawykłych do niebezpieczeństwa, nie dotknęłajego brwi i blizn na twarzy, chociaż miała na to ochotę.Dlaczego nic jej dotąd nie powiedział, skoro tak dobrzesię rozumieli?Joffrey obudził się.Otworzył oczy.Podniósłszy się, zapaliłmałą świeczkę stojącą na nocnym stoliku, po czym znówsię położył, patrząc na nią pytająco. O czym myślisz? O kim? O ojcu de Maubeuge'u. Cóż robi ten szacowny jezuita w naszym łożu? Intryguje mnie.Opowiedziała mu w skrócie o całym widzeniu, zatrzymując się na oświadczeniu przełożonego jezuitów.Jego postępowanie, to znaczy wysłanie ojca d'Orgevala na misję do313Irokezów, świadczyło o porozumieniu między nimi.Porozumieniu, którego nie potrafiła wyjaśnić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]