[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.G.Farben sÄ… zwykłą fuszerkÄ… i to wszystko, to przez milionylat pieczoÅ‚owicie udoskonalane cudowne dzieÅ‚o, zwane zawodowym feldfeblem Knopfem,sÅ‚uży tylko po to, by przez krótki czas na ziemi drÄ™czyć biednych wiejskich chÅ‚opaków,a potem, korzystajÄ…c ze skromnej emerytury paÅ„stwowej, oddawać siÄ™ żłopaniu wódki!Niekiedy Bóg rzeczywiÅ›cie zadaje sobie zbyt wiele trudu na darmo!PotrzÄ…sajÄ…c gÅ‚owÄ… przekrÄ™cam wyłącznik w moim pokoju i wpatrujÄ™ siÄ™ w lustro.Otojeszcze jeden cud natury, który również nie bardzo wie, co z sobÄ… począć.GaszÄ™ Å›wiatÅ‚oi rozbieram siÄ™ po ciemku.XXIIIAlejÄ… zbliża siÄ™ ku mnie mÅ‚oda dama.Jest niedziela rano i widziaÅ‚em jÄ… jużw koÅ›ciele.Ma na sobie jasnoszary, doskonale skrojony kostium, maÅ‚y filcowy kapelusik,szare zamszowe rÄ™kawiczki, nazywa siÄ™ Geneviéve Terhoven i jest mi przedziwnie obca.ByÅ‚a z matkÄ… w koÅ›ciele.WidziaÅ‚em jÄ…, widziaÅ‚em Bodendieka i Wernickego, którywprost promienieje zadowoleniem ze swego sukcesu.ObszedÅ‚em ogród dokoÅ‚ai straciÅ‚em już wszelkÄ… nadziejÄ™, aż tu nagle Izabella zjawia siÄ™ w alei prawie pozbawionejliÅ›ci.StajÄ™.Ona nadchodzi, szczupÅ‚a, lekka i elegancka, a wraz z niÄ… wraca tÄ™sknota,niebo i moja wÅ‚asna krew.Nie mogÄ™ mówić.Wiem od Wernickego, że jest zdrowa, żecienie siÄ™ rozproszyÅ‚y, i czujÄ™ to sam.Jest znowu, inna niż dawniej, ale jest, choroba niestoi już miÄ™dzy nami, z moich rÄ…k i oczu tryska miÅ‚ość, a oszoÅ‚omienie jak bezgÅ‚oÅ›naburza pÅ‚ynie przez żyÅ‚y ku mózgowi. Izabello mówiÄ™.Znowu spoglÄ…da na mnie, miÄ™dzy jej brwiami rysuje siÄ™ maÅ‚a zmarszczka. ProszÄ™? pyta.Nie pojmujÄ™ od razu.SÄ…dzÄ™, że muszÄ™ siÄ™ jej przypomnieć. Izabello powtarzam. Nie poznajesz mnie? Jestem przecież Rudolf. Rudolf? powtarza. Rudolf.Przepraszam, jak? PatrzÄ™ na niÄ… osÅ‚upiaÅ‚y. CzÄ™sto rozmawialiÅ›my z sobÄ… mówiÄ™ po chwili.Kiwa gÅ‚owÄ…. Tak.DÅ‚ugo tu byÅ‚am.Wiele z tego zapomniaÅ‚am, pan wybaczy.Czy pan tu równieżdÅ‚ugo przebywa? Ja? Ja nigdy tu nie byÅ‚em! GrywaÅ‚em tylko na organach i potem. Ach tak, na organach odpowiada Geneviéve Terhoven uprzejmie. W kaplicy.Tak, przypominam sobie.Przepraszana pana, że mi to na chwilÄ™ wyszÅ‚o z pamiÄ™ci.PangraÅ‚ bardzo Å‚adnie.Serdecznie dziÄ™kujÄ™.StojÄ™ z minÄ… idioty.Nie rozumiem, dlaczego nie odchodzÄ™.Geneviéve najwidoczniejrównież tego nie rozumie. Pan wybaczy mówi. Jestem bardzo zajÄ™ta.Niebawem odjeżdżam. Pani niebawem odjeżdża? Tak odpowiada zdziwiona. I nic sobie pani nie przypomina? Ani imion, które znikajÄ… w nocy, ani kwiatów,które majÄ… gÅ‚os?Izabella wzrusza ramionami, widać, że nie rozumie. Wiersze oÅ›wiadcza po chwili z uÅ›miechem. Zawsze je lubiÅ‚am.Ale tyle ich jest.Nie można wszystkich pamiÄ™tać.RezygnujÄ™.Jest tak, jak przeczuwaÅ‚em! WyzdrowiaÅ‚a, a ja wyÅ›liznÄ…Å‚em siÄ™ z jej rÄ…kjak gazeta z rÄ…k Å›piÄ…cej chÅ‚opki.Nic nie pamiÄ™ta.ZupeÅ‚nie jakby siÄ™ obudziÅ‚a z narkozy.Czas spÄ™dzony tutaj zniknÄ…Å‚ z jej pamiÄ™ci.Wszystko zapomniaÅ‚a.Nazywa siÄ™ terazGeneviéve Terhoven i nie wie już, kim byÅ‚a Izabella.Nie kÅ‚amie, widzÄ™ to wyraznie.StraciÅ‚em jÄ… nie dlatego, jak siÄ™ obawiaÅ‚em, że pochodzi z innego Å›rodowiska niż ja i doniego wraca, ale gorzej, caÅ‚kowicie i nieodwoÅ‚alnie.UmarÅ‚a.%7Å‚yje i oddycha, i jest piÄ™kna,ale w chwili gdy usuniÄ™to obcość jej choroby, umarÅ‚a, utonęła na zawsze.Izabella, którejserce wzlatywaÅ‚o i kwitÅ‚o, utonęła w Geneviéve Terhoven, wzorowo wychowanej panniez dobrego domu, która kiedyÅ› doskonale wyjdzie za mąż i nawet bÄ™dzie dobrÄ… matkÄ…. MuszÄ™ już iść mówi. Jeszcze raz bardzo panu dziÄ™kujÄ™ za grÄ™ na organach. No? pyta mnie Wernicke. Co pan na to powie? Na co?Niech pan nie udaje gÅ‚upiego! Na pannÄ™ Terhoven.Musi pan przyznać, że przez trzytygodnie, kiedy pan jej nie widziaÅ‚, staÅ‚a siÄ™ zupeÅ‚nie innym czÅ‚owiekiem.CaÅ‚kowitysukces! Pan to nazywa sukcesem? A czymże? Wraca do życia, wszystko jest w porzÄ…dku, tamten okres minÄ…Å‚ jak zÅ‚ysen, staÅ‚a siÄ™ innym czÅ‚owiekiem, czego pan wiÄ™cej chce? WidziaÅ‚ jÄ… pan przecież.Noi co? Tak powtarzam. No i co?Siostra o czerwonej chÅ‚opskiej twarzy przynosi butelkÄ™ wina i kieliszki. Czy bÄ™dziemy mieli również zaszczyt widzieć jego wielebność wikaregoBodendieka? pytam. Nie wiem, czy panna Terhoven jest katoliczkÄ…, przyjmujÄ™jednak, że tak, ponieważ pochodzi z Alzacji.A wiÄ™c dla jego wielebnoÅ›ci również nastaÅ‚radosny dzieÅ„, gdy pan z wielkiego chaosu wyÅ‚owiÅ‚ dla jego stada jeszcze jednÄ… owieczkÄ™!Wernicke chichoce. Jego wielebność wyraziÅ‚ już swoje zadowolenie.Panna Terhoven od tygodniaprzychodzi co dzieÅ„ na mszÄ™ Å›wiÄ™tÄ….Izabella! myÅ›lÄ™.KiedyÅ› wiedziaÅ‚a, że Bóg wciąż jeszcze wisi na krzyżu i że nie tylkoniewierni go mÄ™czyli.ZnaÅ‚a i pogardzaÅ‚a także sytymi wiernymi, którzy z jego cierpieÅ„zrobili sobie tÅ‚ustÄ… synekurÄ™. Czy siÄ™ już spowiadaÅ‚a? pytam. Tego nie wiem.Możliwe.Czy wÅ‚aÅ›ciwie czÅ‚owiek musi siÄ™ spowiadać z tego, corobiÅ‚, gdy byÅ‚ chory umysÅ‚owo? To byÅ‚by interesujÄ…cy problem dla mnie, nie oÅ›wieconegoprotestanta. To zależy, co rozumiemy przez chorobÄ™ umysÅ‚owÄ… mówiÄ™ gorzko i przyglÄ…damsiÄ™, jak mechanik od dusz wychyla kieliszek Schloss-Reinhardtshausenera. BezwÄ…tpienia różnimy siÄ™ w definicjach.Poza tym: jak można siÄ™ spowiadać z czegoÅ›, co siÄ™zapomniaÅ‚o? Gdyż panna Terhoven nagle zapomniaÅ‚a wielu rzeczy.Wernicke nalewa sobie i mnie. Wypijmy, zanim zjawi siÄ™ jego wielebność
[ Pobierz całość w formacie PDF ]