[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.GdzieGłębocki? A gdzieÅ› pewnie w okolicy Jadzi.Marzy o dominie, bo nigdy nie taÅ„czy.WidziaÅ‚ pan CesiÄ™? Nie doszedÅ‚em jeszcze w prezentacji do panienek. Oto i lokaj.ZanieÅ› lodów hrabinie, ot tam, pod kandelabrem.Chodzmy odetchnąć.Ledwie zapalili papierosy w gabinecie mÄ™skim, wpadÅ‚ sÅ‚u\Ä…cy. Pani z Mariampola prosi panicza. Którego? badaÅ‚ Jan. Ja nie wiem: panicza powiedziaÅ‚a.Rzucili papierosy i poszli obydwaj, \eglujÄ…c w stronÄ™ strasznej kanapy.Po drodze hrabinaMiel\yÅ„ska rzuciÅ‚a im przez ramiÄ™ z widocznym niezadowoleniem: Ach, te papierosy! Panie nas majÄ… za drewno! mruknÄ…Å‚ Jan. JeÅ›li siÄ™ oÅ›mielicie grać w karty po kÄ…tach, to was nie puszczÄ™ za próg w Mariampolu oznajmiÅ‚a stanowczo, ale, szczęściem dla ich pró\noÅ›ci, dość cicho. Za co? Wujaszek, sÄ™dzia i dziekan grajÄ… obok, nikt im tego za zÅ‚e nie bierze broniÅ‚ siÄ™ Jan. Ale wam ja nie pozwalam i basta! BÄ™dziesz mi tu dowcipkowaÅ‚! ProszÄ™ taÅ„czyć i wstydu minie robić! Niech, hrabia raczy zapomnieć, \e jest Niemcem, i nie afiszuje siÄ™; z hrabinÄ…& przy tymnie zadymiajcie domu. Z kim\e mi wolno siÄ™ bawić? pytaÅ‚ Wentzel.Nikogo tu nie znam. Ach, biedny! HrabinÄ™ odszukaÅ‚eÅ› prÄ™dko; tam ci siÄ™ podoba, bo nie trzeba hamować jÄ™zyka ina wszystko sobie mo\na pozwolić.Otó\ mnie siÄ™ to nie podoba i nie lubiÄ™ sÅ‚uchać komentarzy. HrabinÄ™ znam niby.Bardzo miÅ‚a osoba. Nie ciekawam jej cnót.RekomendujÄ™ ci CesiÄ™ Å›d\arskÄ…. Ta zajÄ™ta& wtrÄ…ciÅ‚ Jan taÅ„czy ze mnÄ…. JóziÄ™ OkÄ™ckÄ… i StasiÄ™ StaniszewskÄ…. Dobrze, dobrze! potakiwaÅ‚ schylajÄ…c siÄ™ po coÅ› na ziemiÄ™ i chowajÄ…c do bocznejkieszeni.Jan skubaÅ‚ go za rÄ™kaw. Ja hrabiego przedstawiÄ™.Chodzmy ju\ nalegaÅ‚.Muzyka zaczynaÅ‚a kadryla, pary.siÄ™ szykowaÅ‚y, wÅ›ród nich snuÅ‚ siÄ™ Głębocki jak stara czapla,szukajÄ…c czegoÅ› poziemi. CoÅ› zgubiÅ‚, Adasiu? To panna Jadwiga bransoletkÄ™. Niech szuka mruknÄ…Å‚ hrabia ja jÄ… mam.Poszli dalej, Å›miejÄ…c siÄ™.Głębocki spostrzegÅ‚ wesoÅ‚ość, rzuciÅ‚ na Niemca niechÄ™tne spojrzenie.PiÄ™kna Jadzia powitaÅ‚a Wentzla niedbaÅ‚ym spojrzeniem, czekaÅ‚a narzeczonego do kadryla.JanpobiegÅ‚ po swÄ… tancerkÄ™. Czy dostanÄ™ od pani taniec? Za pózno, wszystkie ju\ taÅ„czÄ™. Malédiction! Có\ ja zrobiÄ™? BÄ™dzie pan taÅ„czyÅ‚ z hrabinÄ…. Babka zabroniÅ‚a.To smutne, ale mo\na poradzić.Panien jest wiÄ™cej ni\ kawalerów. MarzyÅ‚em o walcu z paniÄ… tyle tygodni! westchnÄ…Å‚. Trzeba byÅ‚o podzielić siÄ™ ze mnÄ… owym marzeniem, byÅ‚oby speÅ‚nione.Pan Głębocki niemo\e znalezć mojej bransolety dodaÅ‚a po chwili, oglÄ…dajÄ…c siÄ™. Naturalnie, \e jej mo\e szukać do jutra.Od dawna jest u mnie.ChcÄ™ znaleznego dostać taniecod pani. O, bardzo proszÄ™ oddać mi jÄ… zaraz.SpeÅ‚niÅ‚ rozkaz natychmiast. A potem?& spytaÅ‚ proszÄ…co. A potem idz pan i przeproÅ› pana Głębockiego za niegrzeczność wyrzÄ…dzonÄ…. Co to, to nie! rzuciÅ‚ siÄ™ rozgniewany. Ano, to mnie samej wypadnie to zrobić.Nie mogÄ™ kazać czekać na siebie caÅ‚emutowarzystwu. Ja zastÄ…piÄ™ pani narzeczonego.Głębocki poÅ‚o\yÅ‚ koniec dyspucie.ZnalazÅ‚ go i przyprowadziÅ‚ prowadzÄ…cy taÅ„ce.Kadryl siÄ™zaczÄ…Å‚.Wentzel pozostaÅ‚ na koszu, gryzÄ…c wÄ…sy.RzeczywiÅ›cie, wiodÅ‚o mu siÄ™ niefortunnie.On, który nie rozumiaÅ‚, co to jest \Ä…dać, a nie otrzymać, byÅ‚ pobity przez jakÄ…Å› tamszlachcianeczkÄ™; on, którego damy berliÅ„skiego high life u wydzieraÅ‚y sobie na balach, wodzirejtaÅ„ców, bohater kotylionów, ideaÅ‚ tancerza, bohater salonów i klubów, podpieraÅ‚ drzwi wPoznaÅ„skiem, byÅ‚ widzem jak ostatni gimnazista, nie wiedziaÅ‚, co robić ze sobÄ…, czuÅ‚ sięśmiesznym.ChwilÄ™ po ostatniej pora\ce staÅ‚ na miejscu, patrzÄ…c ponuro na przesuwajÄ…ce siÄ™ pary; pychajego byÅ‚a upokorzona haniebnie, byÅ‚ wÅ›ciekÅ‚y.ChciaÅ‚ wyjechać bez po\egnania prosto do Berlina,ale byÅ‚ zanadto dobrze wychowanym, a zresztÄ… czuÅ‚, \e dziewczyna ta, jej wspomnienie, obrazprzygnaÅ‚by go z powrotem zza morza. Uhm, \ebym ciÄ™ dostaÅ‚! mruczaÅ‚ zaciÄ™cie, Å›ledzÄ…c jej zgrabne ruchy w taÅ„cu.Nagle strzeliÅ‚a mu bujna myÅ›l.ZwróciÅ‚ siÄ™ i poszedÅ‚ prosto do przeciwlegÅ‚ego gabinetu, gdziesiÄ™ zabawiali gracze.U jednego stolika starszyzna siedziaÅ‚a nad tarokiem, przy drugim ciÄ…gniÄ™to pulkÄ™ preferansa,kilku zapasowych czy leniwych kawalerów gapiÅ‚o siÄ™ na karty, miÄ™dzy nimi Henryk Wolicki,zapalony szuler i myÅ›liwy, z którym siÄ™ Wentzel poznaÅ‚ na polowaniu w Olszance.Przywitali siÄ™serdecznie.Polak zapoznaÅ‚ go z resztÄ… gapiÄ…cej siÄ™ mÅ‚odzie\y.Po chwili rozmowy usunÄ™li siÄ™cichaczem do pokoju Stefana Å›d\arskiego i, nie dbajÄ…c o bal i damy, zaczÄ™li ciÄ…gnąć diabeÅ‚ka.Wentzel trzymaÅ‚ bank rzuciwszy od niechcenia garść zÅ‚ota na stół.Gra robiÅ‚a siÄ™ corazzajadlejsza.Niemiec traciÅ‚ bajeczne sumy spokojnie, z uÅ›miechem, gryzÄ…c w zÄ™bach cygaro.Niewiadomo skÄ…d na hasÅ‚o kart zbiegaÅ‚o siÄ™ coraz wiÄ™cej graczy.Pokoik zapeÅ‚niÅ‚ siÄ™ frakami, dymem,brzÄ™kiem monety, Å›miechem sÅ‚u\ba krÄ™ciÅ‚a siÄ™ z winem.ParÄ™ razy wpadaÅ‚ ktoÅ› z sali, wzywajÄ…c do dam, lecz nie tylko nikogo nie Å›ciÄ…gnÄ…Å‚, ale i samzostawaÅ‚, pociÄ…gniÄ™ty magicznym widokiem zÅ‚ota.W sali tymczasem kadryl siÄ™ skoÅ„czyÅ‚, taÅ„ce szÅ‚y ospaÅ‚ej, robiÅ‚o siÄ™ coraz puÅ›ciej.Pewnikiemjest, \e najlepsi tancerze sÄ… ci, którzy nie majÄ… w towarzystwie osobistego interesu, lecz bawiÄ… siÄ™dla samej zabawy, nie przebierajÄ… w tancerkach, nie zasiadajÄ… do gawÄ™dki z ukochanÄ… lubnarzeczona.Otó\ ci, na hasÅ‚o diabeÅ‚ka, poginÄ™li jak kamfora.ZostaÅ‚o kilka par zajÄ™tych sobÄ…, zatokowanych,zakochanych.Ci woleli siedzieć gdzie w ustronnym kÄ…ciku, przekomarzać siÄ™, sprzeczać, Å›miać siÄ™lub gruchać.NajciÄ™\szy to byÅ‚ kaliber taÅ„czÄ…cych.JaÅ› droczyÅ‚ siÄ™ z CesiÄ… Å›d\arskÄ… grali w zielone i dowodzili sobie nawzajem przegranej; ukrzesÅ‚a hrabiny Miel\yÅ„skiej snuÅ‚o siÄ™ ze trzech aspirantów; koÅ‚o Stasi Janiszewskiej siedziaÅ‚narzeczony; a na dobitkÄ™ balowej biedy, dowodzÄ…cy taÅ„cami Stefan zapomniaÅ‚ o bo\ym Å›wiecie,zapatrzony w błękitne oczy panny OkÄ™ckiej.Oprócz nich zostaÅ‚ jeszcze Głębocki, zgarbiony, kwaÅ›ny, wpatrujÄ…cy siÄ™ uparcie w malutkipantofelek Jadzi, która rozmawiaÅ‚a z paniÄ… domu o kuligu i nawet naÅ„ nie zwa\aÅ‚a, i tuzin starszychdam na kanapie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]