[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.PodniósÅ‚ gÅ‚owÄ™.Twarz jego znowu wyrażaÅ‚a głębokie cierpienie, daremnie próbowaÅ‚wywoÅ‚ać na niej uÅ›miech. To jest jeszcze tu powiedziaÅ‚ wskazujÄ…c na gÅ‚owÄ™. Ale nawet i tu jest zagro-żone, jak ubranie zamkniÄ™te w szafie peÅ‚nej moli.Dlatego panu przekazujÄ™ wszystko.Pan to przechowa i zabezpieczy lepiej niż ja.PaÅ„ska pamięć nie bÄ™dzie usiÅ‚owaÅ‚a znisz-czyć tych wspomnieÅ„, by ratować pana, jak moja.Ja nie potrafiÄ™ tego zachować jużteraz to ostatnie oblicze o zastygÅ‚ych rysach rozrasta siÄ™, niby rak, kosztem innych, tychwczeÅ›niejszych, a przecież tamte istniaÅ‚y gÅ‚os Schwarza przybieraÅ‚ na sile one byÅ‚y,to obce okropne, ostatnie. Jak dÅ‚ugo mieszkaÅ‚ pan jeszcze w Paryżu? spytaÅ‚em. Georg przyszedÅ‚ raz jeszcze powiedziaÅ‚ Schwarz. Tym razem próbowaÅ‚ graćna uczuciach i grozić.Nie byÅ‚em przy tym obecny.SpotkaÅ‚em go wychodzÄ…cego z hote-lu.ZatrzymaÅ‚ siÄ™ przede mnÄ…. Ty, nÄ™dzniku! rzekÅ‚ bardzo cicho. Doprowadzasz do zguby mojÄ… siostrÄ™! Aleczekaj no! Już my ciÄ™ zÅ‚apiemy! Za kilka tygodni bÄ™dziemy mieli was oboje! A wtedy,mój ptaszku, ja osobiÅ›cie zatroszczÄ™ siÄ™ o ciebie.BÄ™dziesz jeszcze na klÄ™czkach mnie bÅ‚a-gaÅ‚, bym zrobiÅ‚ z tobÄ… koniec.jeżeli w ogóle bÄ™dziesz w stanie wydobyć z siebie gÅ‚os! Doskonale to sobie wyobrażam odpowiedziaÅ‚em. Wcale sobie tego nie wyobrażasz! W przeciwnym wypadku wiaÅ‚byÅ› stÄ…d, gdzie109pieprz roÅ›nie.DajÄ™ ci jeszcze jednÄ… szansÄ™.Jeżeli siostra moja znajdzie siÄ™ za trzy dniw Osnabrück, gotów jestem niejedno zapomnieć.Za trzy dni! ZrozumiaÅ‚eÅ›? Pana nietrudno zrozumieć odpowiedziaÅ‚em. Nie? A wiÄ™c zapamiÄ™taj sobie, że moja siostra ma być z powrotem! Ty przecieżtakże wiesz o tym, ty Å‚otrze przeklÄ™ty! Albo chcesz może twierdzić, że nic ci nie wia-domo o jej chorobie? Nie nabierzesz mnie na to!WytrzeszczyÅ‚em oczy.Nie wiedziaÅ‚em, zmyÅ›la czy rzeczywiÅ›cie tak jest.A może bie-rze serio, co mu naopowiadaÅ‚a Helena, kiedy chciaÅ‚a jechać do Szwajcarii. Nie odrzekÅ‚em. Nic o tym nie wiem! Nie? Popatrz no! Niewygodnie, co? Ona powinna pójść do lekarza, ty Å‚garzu!Natychmiast! Napisz do Martensa i spytaj go! On wie dobrze!ZobaczyÅ‚em ciemne sylwetki dwóch mężczyzn wchodzÄ…cych z jasnego dniaw otwartÄ… bramÄ™. W ciÄ…gu trzech dni szepnÄ…Å‚ Georg. Lub wytrzÄ™sÄ™ z ciebie twojÄ… przeklÄ™tÄ…duszÄ™, centymetr po centymetrze! Wkrótce znów bÄ™dÄ™ tutaj! W mundurze!WsunÄ…Å‚ siÄ™ miÄ™dzy tamtych dwóch, stojÄ…cych już w korytarzu, i wybiegÅ‚.Obaj nie-znajomi przeszli obok mnie i zaczÄ™li wspinać siÄ™ schodami do góry.PoszedÅ‚em za nimi.Helena staÅ‚a w swoim pokoju przy oknie. SpotkaÅ‚eÅ› go jeszcze? spytaÅ‚a. Tak.PowiedziaÅ‚, że jesteÅ› chora i musisz wracać!PokiwaÅ‚a gÅ‚owÄ…. Co mu też przyszÅ‚o do gÅ‚owy! JesteÅ› chora? spytaÅ‚em. Nonsens! Sama to wymyÅ›liÅ‚am, by mieć pretekst do wyjazdu. PowiedziaÅ‚, że Martens także wie o tym.Helena Å›miaÅ‚a siÄ™. OczywiÅ›cie, że wie.Nie pamiÄ™tasz? Przecież pisaÅ‚ do mnie do Ascony.UkartowaÅ‚amto wszystko z nim razem. A wiÄ™c nie jesteÅ› chora, Heleno? Czy wyglÄ…dam na chorÄ…? Nie odrzekÅ‚em. Ale to jeszcze o niczym nie Å›wiadczy.Twierdzisz wiÄ™c, że niejesteÅ› chora? Nie odpowiedziaÅ‚a zniecierpliwiona. Czy mówiÅ‚ jeszcze o czymÅ› z tobÄ…? To, co zawsze.Znów mi groziÅ‚.Czego chciaÅ‚ od ciebie? Tego samego.Nie sÄ…dzÄ™, by chciaÅ‚ przyjść tu jeszcze raz. Po co on w ogóle tu przyjechaÅ‚?Helena uÅ›miechnęła siÄ™.Ale jakoÅ› zagadkowo. SÄ…dzi, że należę do niego.MuszÄ™ być mu posÅ‚uszna.Taki byÅ‚ zawsze.Już w dzie-110ciÅ„stwie.Bracia sÄ… czÄ™sto tacy.SÄ…dzi, że powinien tak postÄ™pować z uwagi na rodzinÄ™.NienawidzÄ™ go. Z tego powodu? NienawidzÄ™ go.To wystarczy.PowiedziaÅ‚am mu o tym.Ale on wie, że zbliża siÄ™wojna.ZapadÅ‚o milczenie.ZgieÅ‚k samochodów na Quai des Grands Augustins, zdawaÅ‚o siÄ™,rósÅ‚ coraz bardziej.Na tyÅ‚ach Conciergerie pięła siÄ™ strzeliÅ›cie ku niebu iglica SainteChapelle.SÅ‚ychać byÅ‚o nawoÅ‚ywania gazeciarzy.Ich gÅ‚osy górowaÅ‚y nad warkotem mo-torów jak krzyki mew nad szumem morza. Nie potrafiÄ™ ciÄ™ obronić powiedziaÅ‚em. Wiem o tym. BÄ™dziesz internowana. A ty?WzruszyÅ‚em ramionami. Prawdopodobnie również.Możliwe, że nas rozdzielÄ…. Kiwnęła gÅ‚owÄ…. WiÄ™zienia we Francji to nie sanatoria. W Niemczech tym bardziej. W Niemczech ciebie nie zamknÄ….ZareagowaÅ‚a gwaÅ‚townie. Ja tu zostanÄ™! ZrobiÅ‚eÅ›, co do ciebie należaÅ‚o, ostrzegÅ‚eÅ› mnie.Nie zaprzÄ…taj sobietym wiÄ™cej gÅ‚owy.ZostanÄ™.To nie ma nic wspólnego z tobÄ….Ja już nie wrócÄ™.SpojrzaÅ‚em na niÄ…. Do diabÅ‚a z ostrożnoÅ›ciÄ… powiedziaÅ‚a. Do diabÅ‚a z wystrzeganiem siÄ™! Oddawna mam tego dość.ObjÄ…Å‚em ramieniem jej plecy. To siÄ™ tak lekko mówi, Heleno.OdtrÄ…ciÅ‚a mnie od siebie. A wiÄ™c uciekaj! krzyknęła nagle
[ Pobierz całość w formacie PDF ]