[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jegooczy zabłysły.- Prawda, Rebeko?Blizny Carnival nabrały krwistoczerwonej barwy.Zwiatło w oczach Ulcisa rozjarzyło się jeszcze mocniej.Ciemność skupiła sięwokół niego i przybrała formę łańcuchów wyrastających mu z ramion i skrzydeł.Aańcuchów, które sięgnęły w głąb celi i otoczyły Carnival.Z ich kłębowiska dobiegłydzwięki: głosy dziesięciu tysięcy dusz.Powietrze zrobiło się lodowato zimne.- Pamiętasz? - ciągnął bóg.- Pamiętasz swoją matkę, tę dziwkę i śmiertelniczkęjak inne, ale taką ładną nawet w chwili śmierci i potem, kiedy zaczęła gnić.Zwróciłemjej duszę, żeby bardziej rozkoszować się jej cierpieniem.- Uśmiechnął się szyderczo.-Ale ty ją zabrałaś, kiedy wyrwaliśmy cię z jej łona.Ukradłaś mi ją.Pamiętasz teraz,dziecko, swoją pierwszą ofiarę?Carnival głośno zaczerpnęła tchu, próbowała się cofnąć, ale widmowe łańcuchytrzymały ją mocno.- No! - Głos Ulcisa był jak grzmot.- Przypomnij sobie mój sznur.Anielka skoczyła na niego.Rachel usłyszała trzask kości, gdy Carnival uderzyła w żelazną kratę.Bóg sięcofnął.Anielka z furią drapała pazurami powietrze tuż przed nim.- Widzę, że już pamiętasz, córko - stwierdził Ulcis.- To był mój podarunek dlaciebie, dzika mała Rebeko.Mój karnawałowy dziwolągu.***Devon czuł się tak, jakby jechał na plecach boga.Siedząc na krześle przed deskąrozdzielczą, pociągnął dzwignię do siebie.Mostek zadrżał.Zcianami i podłogąwstrząsnęło głębokie dudnienie.Silniki zawyły i Ząb ruszył z gwałtownymszarpnięciem przez Martwe Piaski.Piasek tryskał z obu stron łyżki jak rozbijające sięfale.Potężne gąsienice miażdżyły i mieliły wszystko na swojej drodze.- Skały - ostrzegł Bataba, pokazując palcem.- Uważaj! Musisz skręcić na zachód.- Nonsens - odparł Devon, przekrzykując huk silników.- Ta maszyna mogłabyzrównać z ziemią całą górę.- Chcę to zobaczyć.Truciciel przekręcił zawór z szerokim uśmiechem.Płyny zafalowały w głównymzbiorniku.Powietrze wydostało się z sykiem z wilgotnych przewodów.Devonprzesunął kostny wyrostek.Z dołu dobiegł przerazliwy zgrzyt i w niebo poleciał wielkistrumień sproszkowanej skały.Mostek zadygotał i za oknami pojawiły się noże tnąceZęba z obracającymi się tarczami.Ale szaman odwrócił od nich wzrok i spojrzał na worek, który Devon położył wkącie pomieszczenia.Na brezencie wykwitły ciemne plamy.- Gdzie twoi ludzie? - zapytał Truciciel.- Myślałem, że tu będą.- Są na dachu.- Rozumiem.- Devon przesunął dzwignię jeszcze trochę do tyłu.Ząb zawył.Nożewgryzły się głębiej w wydmy, gejzery piasku strzeliły ponad okna mostka.Zachodzącesłońce przesłonięte przez chmury pyłu miało barwę krwi.- Wybacz, szamanie.Chciałem pociągnąć tę dzwignię w drugą stronę.- Ostrożnie, Trucicielu.- Bataba nie odrywał wzroku od worka.Devon pchnął dzwignię w pierwotne położenie i wskazał głową na worek.- Obiecałem Sypesowi, że ulżę cierpieniom strażnika świątynnego - wyjaśnił.Angus był w strasznym stanie.Trucizna krążąca w jego żyłach doprowadziła go naskraj wytrzymałości i obłędu.Mimo to czepiał się życia z uporem, który Devon uznałza zdumiewający i jednocześnie odpychający.Uzdrowiciele Heshette związali biedaka,żeby nie rozdrapywał własnego ciała, i zostawili go samego.Truciciela zaciekawiło, ileAngus może znieść.Ale ponieważ złożył Sypesowi obietnicę, poszedł na kompromis.- Zakazano ci dostępu do trucizn - przypomniał Bataba.- Chemikalia nie były potrzebne - odparł Truciciel.- Wystarczyła mi piła.Szaman znowu zerknął na przemoczony worek.- Co mu zrobiłeś?- Powstrzymałem go przed drapaniem się.Ząb wspiął się na niskie wzniesienie serią podskoków, od których Devonowiszczękały zęby.Następnie potoczył się w dół zbocza po drugiej stronie, miarowohucząc silnikami i nabierając szybkości.Z łagodnym kołysaniem sunął przez Martwe Piaski w zapadającym mroku.Pokonywał wydmy.Miażdżył skały gąsienicami.Na niebie zapaliły się gwiazdy.Wkrótce miał wzejść czarny księżyc Nocy Blizn.Sama jego nieobecność byłazłowieszczą zapowiedzią krwi, która zostanie przelana przed świtem.Po jakimś czasieBataba wyszedł, żeby się przyłączyć do swoich doradców stojących na dachu.Devon był ożywiony i pełen energii.Pochylał się nad rzędami wskazników, czującpulsowanie i drżenie wielkiej maszyny w każdym mięśniu.Obserwował krajobrazprzed sobą.Na południu nocne niebo przeszywały eterowe światła.Pułapki.Devon pociągnął jedną z dzwigni i na okna opadła metalowa siatka.Wiedział, żepierwszy atak nastąpi na długo przed tym, jak dotrze do nich armada.Deepgate miałojeden czarny sterowiec bojowy, Szeptacza.To był jego pomysł.Srebrne statki nawet wnocy stanowiły zbyt łatwy cel dla łuczników.Gondolę Szeptacza, jednostki lekkiej iszybkiej, pozbawiono kwater dla załogi, haków, wind i innych zbędnych urządzeń,żeby zrobić miejsce dla większych silników i dodatkowych zbiorników paliwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]