[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zarazem unikać musiał, aby się nie spotkać z kim, i nie być zniewolonymtłumaczyć kogo miał z sobą.Nie był i tak pewnym, czy płacz tegonieznajomego nie zwrócił już czyjej uwagi i przemyśliwał nad tem, jakiemkłamstwem potrafi podejrzenia usunąć.Zdawało się Bolkowi, że bądz co bądz wszystko jeszcze stosunkowo szczęśliwiesię odbyło, i że nikt Karola poznać nie mógł.Przyjaciele owdowiałego Bogusława czuwali z równą troskliwością nad nim wczasie całego obrzędu, i zaraz potem uwiezli, nie do dworu w którym zmarłamieszkała, ale do jego własnej wioski.%7łal biednego człowieka, który poczuwał się do winy względem żony i kochał ją był szczery i wielki, ale sam charakter i temperament jego wcale goniebezpiecznym nie czynił.Można było przewidzieć to, co jego znajomi nacmentarzu już na ucho sobie szeptali, że Bogusław wypłakawszy się długowdowcem nie pozostanie.Był raczej namiętnym niż sentymentalnym,prostodusznym i lubiącym życie szlachcicem.Z boleścią w sercu wegetować,karmić się nią i wspomnieniami nie potrafiłby nigdy.Rzeczywistość go zbytsilnie pociągała, bo więcej krwią i ciałem żył zawsze niżeli sercem i duszą.Wkrótce też po oddaleniu się od cmentarza z dwoma towarzyszami, panBogusław płakać przestał wzdychał tylko.Przyjaciele starali się go rozerwaćw sposób może nie najwłaściwszy, ale dobrze do ich i jego temperamentuzastosowany.Przez całą drogę milczał zasępiony pan Bogusław.W domu u niego czekano z wieczerzą, na którą zaprosiło się kilkunajpoufalszych.Tu dopiero wysiadłszy pan Piotr Zbąski, najbliżej będący zBogusławem, dostrzegł na jego twarzy niezwykłego osłupienia jakiegoś.Przypisywał go naturalnie żalowi, i tem goręcej starał się rozerwać.Wtem Bogusław pochwycił go pod rękę i odprowadził na stronę. Słuchaj no rzekł głosem stłumionym mam ci coś takiego powiedzieć, żemożesz posłyszawszy wziąć mnie za waryata.Zatrzymał się chwilę i zawahał. Cóż to znowu takiego? zapytał Piotr niespokojny. Wiesz kogo widziałem na pogrzebie? odparł Bogusław, któremu oczydziwnie zabłysły. Kogo? mówże raz? nie rozumiem. Myślisz, że ja sam rozumiem to.Słowo daję szepnął cicho, oglądając sięBogusław powiadam ci, żem widział.nieboszczyka męża pierwszego mojejżony.Piotr począł się śmiać, ale wejrzenie Bogusława śmiech ten w ustach mu ścięło. Mówiłem dorzucił prędko że ty mnie będziesz miał za waryata, ale jakBoga kocham, jam jego, albo widmo jego widział.Znam lepiej niż kto tę twarz,bom się na nią dzień w dzień patrzał na portrecie, którego nieboszczka niepozwalała wynieść z pokoju. Co ci się śni! surowo odparł Piotr. Nie śni mi się gniewnie zawołał Bogusław.Stał z Bolkiem, który gotrzymał pod rękę, bo się zachodził z płaczu i padał na ziemię.Twarz zakrywana odsłoniła się, padło na nią światło.powiadam ci poznałemgo.To on był. Nieboszczyk? podchwycił Piotr.Bogusław ręką otarł pot z czoła iwestchnął. Niepojęta rzecz!! widmo ja nie wiem.Oszaleć można. Po prostu ci się przywidziało! zawołał przyjaciel.Zobaczysz, spytamy zkim był Bolek, to się wyjaśni.Porzuć że te myśli jakieś niedorzeczne, a nadewszystko nie spowiadaj się z nich nikomu, bo istotnie mogą cię wziąć za.Bogusław ramionami ścisnął. Jedz jutro do Bolka i zapytaj go.Pan Piotr Zbąski, któremu powierzone było dziwne owo, jak mu się zdawało,poselstwo do pana Bolesława, począł nazajutrz od tego, ze między gośćmipogrzebowemi po cichu zrobił śledztwo z kim widziano Bolka, kto mutowarzyszył.Nikt nie mógł dokładnie oznaczyć zagadkowej postaci, ale wszyscy sobieprzypominali, że w istocie mężczyzna jakiś szedł razem z Bolkiem i dotrwałprzy nim do końca pogrzebu.Chcąc Bogusława uspokoić co prędzej, bo się upierał przy tem, jak się Piotrowizdawało dziwacznem przywidzeniu, poseł pojechał wprost do Bolka.Nie zastał go w domu.Dokąd pojechał nie umiano mu powiedzieć.Pani domuzajęta sierotą, oddaną jej w opiekę, nie mogła przyjąć gościa.Zbąskipoczekawszy dobrą godzinę, podrażniony siadał już chcąc powracać z niczem,gdy Bolek nadjechał.Piotr był z nim w dosyć dobrych stosunkach, nie sympatyzowali z sobą jednakzbytnio.Zbąski był poczciwym lecz dość lekkomyślnym człowiekiem, trochęzawadyaką, lubiącym żyć do zbytku i szukającym w życiu tylko przyjemności.Bolek wziął gościa do swojego pokoju, bo żona była niewidzialną dnia tego.Po pierwszem powitaniu Piotr począł się uśmiechać. Wiesz z czem ja przybywam tu do ciebie rzekł.Słowo daję, wstyd mipowiedzieć, ale człowiekowi rozżalonemu wiele przebaczyć potrzeba. Cóż to takiego? Biednemu wdowcowi coś się takiego przywidziało, że.; tu Piotr uciął iramionami ruszył
[ Pobierz całość w formacie PDF ]