[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Robisz wrażenie, jakbyś był zazdrosny.- Nombre de Dios! Nie jestem - parsknął śmiechem Jesse -zazdrosny o tego.- Och, naprawdę? No to skąd ta wrogość? Tad nie zrobił cinic złego.- Tad-odparł Jesse-jest.Powiedział jakieś słowo, którego nie zrozumiałam, ponieważ było po hiszpańsku.Otworzyłam szeroko oczy.- Co takiego?Powtórzył.- Słuchaj, mów po angielsku.- W angielskim nie ma odpowiednika tego słowa - oświadczył Jesse, zaciskając szczęki.- Cóż, wobec tego zatrzymaj je dla siebie.- Nie jest dla ciebie odpowiedni - orzekł Jesse, jakby to wyjaśniało wszystko.- Nawet go nie znasz.- Znam go na tyle, że to wystarczy.Wiem również, że nie posłuchałaś mnie ani swojego ojca i poszłaś sama do domutego człowieka.- Zgadza się.Przyznaję, jest okropny.Ale Tad odwiózł mnie dodomu.Tad nie ma nic do tego.To jego ojciec jest stuknięty, nie Tad.- To ty - stwierdził Jesse, kręcąc głową - stanowisz problem, Susannah.Wydaje ci się, że nikogo nie potrzebujesz, że ze wszystkim dasz sobie radę sama.- Z przykrością muszę ci uświadomić, Jesse, że doskonalejestem w stanie dać sobie radę sama.- Przypomniałam sobieHeather, ducha dziewczyny, który omal mnie nie zabił w zeszłym tygodniu.- Prawie zawsze - sprecyzowałam.- Widzisz? Sama przyznajesz.Susannah, w tym wypadkumusisz poprosić o pomoc księdza.- Świetnie, zrobię to.- Świetnie.Dobrze ci radzę.Byliśmy tak wściekli i staliśmy, wrzeszcząc, tak blisko, że nasze twarze znalazły się w odległości zaledwie paru centymetrów od siebie.Przez ułamek sekundy, patrząc na niego, mimo że pieniłam się ze złości, nie myślałam, jakim jest nadętym,pewnym swojej racji bubkiem.Myślałam o filmie, który kiedyś widziałam, w którym główny bohater przyłapał główną bohaterkę, jak całuje się z innym.Chwycił ją i patrząc na nią namiętnym wzrokiem, powiedział:Jeśli pragnęłaś pocałunków, ty wariatko, dlaczego nie przyszłaś z tym do mnie?"A potem zaniósł się złym śmiechem i zaczął ją całować.Może, przyszło mi do głowy, Jesse tak się właśnie zachowa, tyl-ko że nazwie mnie q uerida, tak jak czasem mu się zdarza, kiedy nie Jest na mnie wściekły, że całuję się z chłopakami w samochodzie.No, więc przymknęłam oczy i rozluźniłam usta na wypadek, gdyby chciał wsunąć w nie język.Usłyszałam jednak tylko trzask zamykanych drzwi, a kiedy otworzyłam oczy, Jesse'a nie było.Za to na ganku stał Profesor i zajadając lody w waflu, przyglądał mi się z góry.- Cześć - powiedział między jednym a drugim liźnięciem.- Co tam robisz? I na kogo krzyczałaś? Słyszałem cię w środku.Wiesz, usiłuję oglądać telewizję.Wściekła, bardziej na siebie niż na kogokolwiek innego, powiedziałam:- Na nikogo.- I wbiegłam po schodach do domu.Właśnie dlatego następnego dnia z samego rana udałam siędo gabinetu ojca Dominika i wyłożyłam kawę na ławę.Jessenie będzie mnie oskarżał o to, że wydaje mi się, że nikogo niepotrzebuję.Potrzebuję mnóstwa ludzi.Chłopak, z którym mogłabym się umówić, zajmuje pierwsze miejsce na tej liście, wielkie dzięki.- Wrażliwy na światło - powtórzył ojciec Dominik, budzącsię z zamyślenia.- Ma przezwisko Rudy, choć nie jest rudy.Przyglądał się twojej szyi.- Otworzył górną szufladę biurkai wyciągnął pogniecioną, nieotwartą paczkę papierosów.- Nierozumiesz, Susannah? - zapytał.- Pewnie - powiedziałam.-Jest rąbnięty.- Nie sądzę.Myślę, że jest wampirem.10Opadła mi szczęka.- Eee.ojcze D? - wydusiłam po chwili.- Bez obrazy,ale czy wziął ksiądz za dużo środków przeciwbólowych, c/yco? Przykro mi, że akurat na mnie padło, żeby księdzu to powiedzieć, ale czegoś takiego jak wampiry nie ma.Ojciec Dominik wydawał się bliższy niż kiedykolwiek rozdarciu paczki papierosów i włożenia jednego do ust.Cudem się powstrzymał.- Skąd możesz wiedzieć?- Skąd mogę wiedzieć co? Że nie ma czegoś takiego jakwampiry? Hm, to dokładnie tak samo jak z króliczkiem wielkanocnym albo Królewną Śnieżką.Ojciec Dominik na to:- Ach, ale ludzie mówią w ten sposób o duchach.A ty i jawiemy, że to nieprawda.- Owszem - zgodziłam się, ale duchy widziałam.Natomiastw życiu nie widziałam wampira.A mnóstwo czasu spędzam nacmentarzach.Ojciec Dominik nie ustępował:- Cóż, to rzecz oczywista, ale żyję znaczenie dłużej od ciebie i jakkolwiek osobiście nigdy nie spotkałem wampira, to jednak byłbym przynajmniej skłonny dopuścić możliwość istnienia tego rodzaju istoty.- Zgoda, w porządku, ojcze Dominiku.Postawmy wszystko na jedną kartę i uznajmy, że facet jest wampirem.Rudy Beaumont to bardzo znana osoba.Gdyby włóczył się po nocy,gryząc ludzi w szyję, to ktoś chyba zwróciłby na to uwagę,prawda?- Nie, o ile ma, jak sama powiedziałaś, podwładnych, którzy go chronią.Tego już było za wiele.- Dobrze, jak dla mnie, za dużo w tym Stephena Kinga.Muszę wrócić do klasy albo pan Walden pomyśli, że samowolnie opuściłam szkołę.Jeśli później dostanę od księdza karteczkę, że muszę temu człowiekowi przebić serce drewnianymkołkiem, kości zostaną rzucone.Tad Beaumont z pewnością nie zaprosi mnie na bal, jeśli zabiję jego tatę.Ojciec Dominik odłożył papierosy na bok.- To - oznajmił - wymaga pewnych poszukiwań.Zostawiłam ojca Dominika w momencie, gdy zajął się tym,co lubił najbardziej, a mianowicie surfowaniem po Internecie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]