[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Być może powrót do dawnych dni stopniowobędzie następował.Być może z narodzinami kolejnego dziecka Beatrice będziełatwiej wyrzucić Lucrezię Crivelli z serca Ludovica, jak wcześniej udało się to zrobićz Cecilią.Tak, może jednak wszystko się dobrze skończy.Mimo że dzień jest słoneczny, w kościele panuje chłód i Beatrice czuje, jak zimnoporanka przenika ją do szpiku kości.Ma wrażenie, że maleństwo w jej łonie drży zzimna, więc rozmowa z Biancą przebiega pośpiesznie.- Jakże chciałabym cię wziąć w ramiona i ocalić od tego strasznego, grobowegozimna, kochanie.Pamiętasz, jak siadałyśmy przy ogniu blisko siebie irozmawiałyśmy? Moja mała, święta duszyczko, poproś Pana Naszego, by pozwoliłnam na podobne chwile, gdy połączę się z tobą w Niebiosach, bo tylko tam, tylkotam możesz się znajdować.Zawsze niechętnie zostawia Biance Giovannę w tym zimnym302miejscu, samą w otoczeniu piętnastu pustych grobów, ale woli myśleć, że jej duszanie jest przecież samotna, lecz siedzi zapewne u stóp samego Boga, bo nigdzieindziej nie mogła trafić tak słodka istota.Beatrice uderza przelotna myśl - a raczejnadzieja - że nosi w sobie dziewczynkę, nie chłopca, a śliczną, małą dziewczynkę,która wypełni Ludovicowi pustkę po idealnej córce.Dziewczynka otworzy mu sercena siebie, a jednocześnie na kobietę, która wydała ją na świat.Przez chwilę maochotę odwrócić się do ołtarza i poprosić Boga w modlitwie, aby dzieciątko w jejłonie było dziewczynką.Jeśli jednak nie jest - a długie miesiące upłynęły jej namyśleniu, że nie jest -to nie chce obrazić ani dzieciątka, ani Boga, który podejmujedecyzje.Co będzie, jeśli rozgniewa Boga, podważając Jego decyzję obdarzenia jejdziecka wybraną płcią? Isabella modliła się o chłopca i Bóg zabrał jej córeczkę dosiebie, gdy miała zaledwie dwa miesiące.- Przepraszam - szepcze do dziecka, ogrzewając zziębnięte dłonie ciepłym aksamitemokrywającym jej łono.- Wcale nie myślałam, że ciebie nie chcę.Kocham cię bezwzględu na to, czy jesteś chłopcem czy dziewczynką.Nie mogę się już doczekać, byujrzeć twoją słodką buzkę, dotknąć twoich pulchnych rączek i usłyszeć twój anielskipłacz.Pomyślała, że długie przebywanie wśród zmarłych nie jest niczym dobrym dla życia,które niebawem ma się narodzić, wybiega więc z kościoła i szybkim krokiem idzieprzez dziedziniec na plebanię, gdzie spostrzega Magistra kończącego ostatnią pajdęchleba.Mistrz przeżuwa szybko, wstaje i kłania się nisko, jak podejrzewa Beatrice,by ukryć przed nią, że przełyka.- Witaj, Magistro - mówi Beatrice.- Piękny dzień, prawda? Jak na taki zimnyporanek niebo jest cudownie błękitne.- Wasza Wysokość - odpowiada Leonardo, strząsając z brody okruchy chleba - taknaprawdę niebo nie jest błękitne.Nie wiedziałaś, pani?303Wiele się tą kwestią zajmowałem.Błękit to tylko iluzja.Barwa, jaką postrzegamy, totylko rezultat odbicia promieni słonecznych w cząstkach wody w niebiosach.- Jeśli nie jest błękitne, to jaki ma kolor?- Wielkie błękitne sklepienie zakrywa przed nami wieczną i niezgłębioną ciemność.Jak nieraz to bywa, za fasadą piękna kryje się to, co ciemne i niewiadome.Leonardo bierze jej dłoń i prowadzi do refektarza, nieświadom, jak sądzi Beatrice,wrażenia, jakie wywarły na niej jego słowa.Nie uważa, by mądre było ze stronyczłowieka prowadzić badania cudów natury.Beatrice ma ochotę odpowiedziećMagistrowi, że skoro Bóg zechciał, byśmy widzieli niebo błękitnym, to po prostupowinniśmy widzieć je błękitnym.Pan z pewnością miał ku temu swoje powody.Codobrego może wyniknąć z prób odsłaniania Jego tajemnic?Beatrice zatrzymuje Leonarda zaraz za podwójnymi drzwiami prowadzącymi w głąbrefektarza zakonników.- Magistro, muszę cię o coś zapytać.Czy to prawda, że zbudowałeś maszynę zeskrzydłami i zamierzasz latać?- Tak, Wasza Wysokość.To prawda.- Jeśli jednak nie uda ci się, jeśli twoja maszyna zawiedzie, czy to będzie twójkoniec? Pytam, bo się martwię.Książę i ja mamy dla ciebie najwyższy szacunek.Zaniedbałabym swój obowiązek, gdybym dopuściła, aby człowiek twojego talentustracił życie na naszej służbie.On jednak się do niej uśmiecha.- Dokonałem już kilku wstępnych prób, które napawają optymizmem.Jak widzisz,pani, jestem cały i zdrowy.- Nie obawiasz się, że podejmując próby latania, opierasz się Bogu, który do lataniastworzył ptaki, człowiekowi nakazując pozostać na ziemi?304- Ależ nie, Wasza Wysokość.Ufam, że to sam Bóg natchnął mnie pragnieniemzbudowania maszyny latającej i wzbicia się w powietrze.Nawet gdybym poprzezlatanie próbował się oprzeć Bogu, to wierzę, że wybaczyłby mi ów uczynek.Ludziebowiem zawsze działają z przekory wobec Pana i jakoś nie widzę, by Pan Nasz kładłich pokotem.Wchodzą do refektarza, wpuszczając do środka powiew zimnego powietrza.Większączęść malowidła Leonarda Ostatnia Wieczerza przesłania wysokie rusztowanie, aleBeatrice z radością widzi, że głowa Chrystusa jest odsłonięta.Zawsze znajdowała wJego twarzy pociechę i w ostatnim czasie, kiedy nawiedzała grób Bianki Giovanny,nieraz zaglądała do refektarza, by rzucić na nią okiem.Spuszczony wzrok, otwartedłonie - Jezus jest całkowicie spokojny w chwili, gdy zapowiada akt zdrady.Ma nasobie proste szaty, w szkarłacie i błękicie, barwach Sforzów, jakże subtelny hołdoddany przez Magistra panującej rodzinie.Jego pochylona lekko głowa umieszczonajest w samym środku znajdującego się za Nim okna, tak że otoczony jest ramąjasnego światła padającego z zewnątrz.Magistro dawno już zrezygnował z nimbóww swoich obrazach religijnych, aby jednak podkreślić boskość Jezusa, jak zwróciłajej uwagę Isabella, Magistro otoczył Go boskim światłem pochodzącym znaturalnego zródła.Beatrice się wydaje, że Leonardo z rozmysłem nadał Chrystusowitaki właśnie rodzaj aureoli.Oko widza automatycznie się kieruje ku Niemu wcentrum i dalej, poza okno, gdzie nieskończony horyzont krajobrazu zdaje sięwydłużać ścianę refektarza w wieczność.Jakby Magistro pokazał kontrast międzyskończoną naturą zdarzenia odbywającego się na obrazie a nieskończoną naturą, jakąjest istota Chrystusa.Beatrice bezwiednie wtapia spojrzenie w oczy Pana.Jeśli Jezuspotrafił być tak spokojny w godzinie zdrady ze strony kogoś, kogo kochał i komuufał, to ona również potrafi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]