[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Cholera wymamrotała właśnie sobie przypomniałam, żezostawiłam ją w domu.Pomyślałam, że nie będzie mi potrzebna na konferencji. Jest tu gdzieś włącznik światła? Na tej ścianie niczego nie ma poinformowała Elaine. Nie mogę znalezć żadnych gniazdek! zawołał Ario. Nic tu nie jest podłączone. Zamilkł nachwilę. Wiecie co? Myślę, że tutaj w ogóle nie ma prądu.Przez moment stali w ciszy, zbyt przygnębieni, by się odezwać.Nie tykał żaden zegar, niepomrukiwała żadna lodówka.Panowała tylko pustka martwego miejsca.Niespodziewany brzęk metalu sprawił, że Maura podskoczyła. Przepraszam powiedział Ario, stając koło kominka. Kopnąłem niechcący pogrzebacz.Hej, tusą zapałki.Usłyszeli trzask zapalającej się zapałczanej główki.W migot-liwym świetle spostrzegli drewno ułożone przy kamiennym kominku.A potem zapałka zgasła. Rozpalmy ogień zakomenderował Doug.Maura przypomniała sobie o gazecie, którą kupiła na stacji benzynowej.Wyjęła ją z torby. Będzie ci potrzebny papier na rozpałkę? Nie.Leży go tu cała sterta.W ciemności słyszeli, jak Doug mnie gazety.Przytknął następną zapałkę i papier zajął się ogniem. Niech się stanie światło odezwał się Ario.I stało się.I ciepło również.Jego błogosławione fale rozchodziły się, gdy płonęła podpałka.Dougdorzucił dwa polana.Wszyscy podeszli do kominka, rozkoszując się ciepłem i dodającą otuchypoświatą.Teraz mogli lepiej przyjrzeć się pokojowi.Meble wykonane z drewna były proste i funkcjonalne.Napodłodze w pobliżu kominka leżał wielki dywan z frędzlami.Na ścianie wisiał tylko obraz w ramachprzedstawiający mężczyznę o oczach czarnych jak węgiel i z gęstą ciemną grzywką, patrzącego wpobożnym natchnieniu w niebo. Tu jest lampa naftowa powiedział Doug.Zapalił knot i uśmiechnął się, gdy w pomieszczeniuzrobiło się jasno. Mamy światło i całkiem spory zapas drewna.Maura nagle zmarszczyła czoło, patrząc na kominek i widoczny w nim stary popiół.Ogień ładniepłonął, jego języki wnosiły się do góry. Nie otwieraliśmy przewodu kominowego? zapytała. Pali się dobrze odpowiedział Doug. Nie ma dymu. O to mi chodzi. Maura przykucnęła i zajrzała do komina. Szyber był otwarty.To dziwne. Dlaczego? Kiedy zamyka się dom na zimę, zwykle wymiata się cały popiół i zamyka przewód, prawda? Pomyślała chwilę.No i chyba nie zostawia się otwartych drzwi?Przez moment wszyscy milczeli.Ogień płonął, z trzaskiem i sykiem pożerając drewno.Maurazauważyła, że każdy rozgląda się nerwowo dookoła, patrząc na cienie, i wiedziała, że ich głowyzaprząta ta sama myśl: Czy mieszkańcy tego domu kiedykolwiek odeszli?Doug podniósł się z podłogi i wziął lampę naftową. Myślę, że powinienem sprawdzić resztę domu. Idę z tobą, tato powiedziała Grace. Ja też zgłosiła się Elaine.Wszyscy skoczyli na równe nogi.Nikt nie chciał zostać.Doug prowadził ich korytarzem, a płomień lampy rzucał na ściany poruszające się cienie.Weszli dokuchni z drewnianą podłogą, z szafkami z sosnowych desek i z kuchnią opalaną drewnem.Nadzlewem ze steatytu znajdowała się ręczna pompa do ciągnięcia wody ze studni.Ale to stół przyciągnąłuwagę wszystkich.Leżały na nim cztery widelce, stały cztery talerze i cztery szklanki z zamarzniętym mlekiem.Jedzenieścięło się na talerzach było to coś ciemnego, grudkowatego i wzgórki zastygłych na kamieńtłuczonych ziemniaków, wszystko pokryte grubą warstwą lodu.Ario szturchnął pogrzebaczem jedną z ciemnych brył. Wygląda jak klopsiki.Jak myślicie, który talerz należał do Kubusia Puchatka?Nikt się nie roześmiał. Zostawili tu obiad stwierdziła Elaine. Nalali sobiemleka, postawili jedzenie na stole.A potem. Umilkła, gdy popatrzyła na Douga.W mroku płomień lampy zachwiał się niespodziewanie, gdy kuchnię omiótł podmuch wiatru.Dougpodszedł do okna, które było otwarte, i zamknął je jednym ruchem. To też jest dziwne powiedział, marszcząc czoło na widok śniegu, który nagromadził się wzlewie. Kto zostawia otwarte okna, kiedy na dworze jest mróz? Hej, spójrzcie.Tu jest jedzenie! Ario otworzył szafkę, pokazując półki pełne zapasów. Mamymąkę.Suchą fasolę.I wystarczająco dużo kukurydzy, brzoskwiń i pikli w puszkach, żebyśmyprzetrwali tu do Dnia Sądu. Jeśli chodzi o znalezienie czegoś na obiad, to Ario jest niezawodny powiedziała Elaine. Możecie mnie nazywać najlepszym myśliwym zbieraczem.Przynajmniej nie będziemy głodowali. Jakbyś kiedykolwiek poznał to uczucie. A kiedy napalimy pod kuchnią, to miejsce znacznie szybciej się ogrzeje odezwała się Maura.Doug zwrócił wzrok w kierunku piętra. Zakładając, że nie zostawili żadnych więcej otwartych okien.Powinniśmy sprawdzić resztę domu.I znowu nikt nie chciał odłączyć się od grupy.Doug wsunął głowę do pustego garażu, a potemprzeszedł do podnóża schodów.Uniósł lampę naftową, ale płomień oświetlił jedynie mroczne stopnieprowadzące w ciemność.Zaczęli po nich wchodzić.Pochód zamykała Maura i wokół niej byłonajciemniej.W horrorach zawsze osoba idąca na końcu pierwsza pada ofiarą.Nieszczęsna postać, wktórej plecy wbija się strzała albo ostrze siekiery.Zerknęła przez ramię, ale zobaczyła tylko ciemnąpustkę.Pierwszym pomieszczeniem, przy którym zatrzyma! się Doug, była sypialnia.Wtłoczyli się wszyscydo środka i zobaczyli tam duże drewniane łóżko, starannie posłane.Przy nogach łóżka stała skrzynia zsosnowych desek, na której leżały niebieskie dżinsy.Męski rozmiar trzydzieści sześć, ze znoszonymskórzanym paskiem.Pod przeciwległą ścianą widać było śnieg nawiany przez kolejne otwarte okno.Doug je zamknął.Maura podeszła do toaletki i podniosła zdjęcie oprawione w prostą ramkę.Patrzyły na nią cztery paryoczu: mężczyzny i kobiety, stojących po obu stronach dwóch dziewczynek, mniej więcejdziewięcioletnich, ze starannie zaplecionymi blond warkoczami.Mężczyzna miał włosy zaczesane dotyłu i nieustępliwe spojrzenie zdające się ostrzegać każdego, kto ośmieliłby się podważyć jegoautorytet.Kobieta robiła wrażenie przeciętnej i bladej, jasne włosy splotła w warkocz, a jej rysy byłytak pozbawione wyrazu, że wydawała się zlewać z tłem.Maura wyobraziła ją sobie zajętą czymś wkuchni, z kosmykami niemal białych włosów wymykającymi się z warkocza i opadającymi na twarz.Oczami wyobrazni widziała, jak stawia talerze i szklanki i nakłada jedzenie.Wzgórki tłuczonychziemniaków, mięso z sosem.I co się wtedy stało? Z jakiego powodu rodzina nie usiadła do posiłku i zostawiła go na pastwę mrozu?Elaine złapała Douga za ramię. Słyszałeś? wyszeptała.Wszyscy zamarli.Dopiero wtedy Maura usłyszała skrzypnięcia przypominające kroki na drewnianejpodłodze.Doug powoli wyszedł na korytarz i skierował się do następnych drzwi.Trzymając wysoko lampę,wszedł do pokoju, który był drugą sypialnią.W tej samej chwili Elaine się roześmiała. Boże, ale z nas idioci! Wskazała szafę, której drzwi kołysały się, popychane wiatremwpadającym przez otwarte okno.Z ulgą usiadła na jednym z dwóch blizniaczych łóżek. Pusty domi to wszystko! A myśmy wystraszyli się na śmierć! Mów za siebie mruknął Ario. Dobra.Jakbyś ty nie miał cykora.Maura zamknęła okno i zapatrzyła się w noc.Nie widziała żadnych świateł, żadnego znaku, że naświecie żyje ktoś poza nimi.Na biurku leżał stos zeszytów do ćwiczeń.Indywidualny tok nauki wdomu.Poziom 4
[ Pobierz całość w formacie PDF ]