[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jules. Mówi pani o szczęściu, madame? Pikieta to gra, gdzie liczy sięzręczność.Nie potrzeba mi szczęścia. Zaniósł się donośnym śmiechem iwyciągnął dłoń do Jacka. Przyjmuję wyzwanie. Złożył kochancepożegnalny ukłon. Proszę wybaczyć, droga madame.Karty mnie wzywają.Lady Jersey spojrzała w ślad za nim, gdy wychodził z salonu.Uśmiechnęła się zaciśniętymi wargami, gdy pozostała nagle jako jedynakobieta w gronie zaskoczonych Francuzów.Spojrzała na Arabellę, którasiadła właśnie przy kominku koło księżniczki.Karolina popijała herbatę igawędziła z uśmiechem, przynajmniej raz czując się nieco swobodniej.Uśmiech zamarł jej jednak na ustach, gdy lady Jersey zbliżyła się dokominka.To nie na księżniczkę jednak zamierzała przypuścić atak FrancesVilliers, która posłała Arabelli jadowity uśmiech. Muszę już odejść, madame, bo jestem umówiona z lady Worth nakarty. Rozłożyła nagłym ruchem swój wachlarz. Mam nadzieję, że nieprzegra znów tylu pieniędzy, co kiedyś.Jak rozumiem, liczyła wtedy napomoc swoich. uczernione rzęsy uniosły się, gdy z ironią ciągnęła swoich przyjaciół.Bardzo szczególnych przyjaciół, którzy pomagają jej wrazie kłopotów.Worth, jak mi się zdaje, jest tu mniej usłużny niż. Tuprzechyliła lekko wachlarz, wskazując nim na drzwi. Może mąż ma mniej289RSku temu powodów.Do widzenia, wasza książęca wysokość wycedziła,dygając przed księżną, a potem przed resztą dam, i wyszła z pokoju.Arabella nie dała poznać po sobie upokorzenia.Nalała księżniczceherbaty i spytała, czy nie chciałaby obejrzeć jej orchidei.Jack szybko i sprawnie przegrał robra z księciem Walii, częstującswego przeciwnika najlepszym bordo.Rzucił ostatnie karty na stół, zapłaciłdługi i życzył księciu, który teraz wprost promieniał, dobrej nocy.A potemposzedł do sypialni żony.Arabella ubierała się właśnie w strój wieczorowy.Becky kończyłaukładać jej włosy, wplatając w nie delikatne sznureczki pereł.Jack poczekał,póki nie skończyła, a potem spytał: Kogo dziś wieczór zamierzasz olśnić, moja droga?Arabella był bliska wybuchu.Insynuacje lady Jersey wciąż brzmiałyjej w uszach.Ostatecznie zbyt trudno jej przychodziło pogodzić się z samymfaktem, że Jack ma kochankę, i traktować to z pozornym spokojem, żebymusiała jeszcze wysłuchiwać afrontów ze strony samej królowej kochanek. Myślałam, że zjemy razem obiad, a potem pójdziemy do teatru odparła ostro. Oczywiście, jeśli masz coś lepszego do roboty, z pewnościąGeorge albo Fox zechcą mi towarzyszyć. Z pewnością zechcą przyznał całkiem uprzejmie i z założonymirękami wsparł się o framugę drzwi. Co to za sztuka? Szkoła obmowy. Arabella wstała gwałtownie z krzesła, niezważając na pisk Becky z powodu loka, który wysunął się z papilota. Tosatyra na koterię z Devonshire House.Księżnę Devonshire uważa się zapierwowzór lady Teazle.Nie widziałam tej komedii podczas megopierwszego sezonu. Odwróciła się do lustra i dodała cierpko: Wątpię,czy uważano mnie wtedy za wystarczająco wyrafinowaną.290RS Satyryczne aluzje straciły już chyba na ostrości zauważył Jack,obserwując żonę spod przymrużonych powiek. Ta sztuka ma w końcuprawie dwadzieścia lat. Tak, to były inne czasy przyznała, nachylając się ku zwierciadłu,żeby lepiej widzieć swoje odbicie. Jak myślisz, czy powinnam nałożyćróż? Delikatnie umalowana twarz lady Worth stanęła jej przed oczami. Nie, jeśli bezwarunkowo chcesz się podobać swojemu mężowi.Arabella zastanowiła się nad jego słowami. Ale wyglądam dość blado, a zauważyłam, że inne damy lekkimmuśnięciem różem potrafią uzyskać olśniewający efekt.Na przykład ladyJersey.Dzisiaj wyglądała wręcz promiennie.Dziękuję, to wystarczy,Becky, zjedz teraz kolację.Nie musisz czekać na mnie tego wieczoru.Becky, która milczała przez cały czas wymiany zdań między swoimpaństwem, odłożyła karbówki, szczotki, dygnęła i wyszła z sypialni. Co cię tak złości, moja żono? spytał z troską Jack. Dlaczego myślisz, że coś mnie złości? Delikatnie musnęła policzkiróżem. Mówi mi o tym błysk w twoim oku. Jack uniósł wieczko szkatułki zbiżuterią i zaczął w niej czegoś szukać.Arabella wiedziała, że ów błysk był podejrzanie podobny do łez.Usiłowała się swobodnie roześmiać i znów sięgnęła po róż. Och, lady Jersey pozwoliła sobie coś powiedzieć.Tylko tyle. Co to było takiego? Jack ujął w palce perłowy brelok i oglądał gopod światło. Ot, taka sobie kobieca uwaga. Arabella odgarnęła z czoła niesfornykosmyk włosów.Jack nachylił się nad nią z brelokiem w dłoniach.291RS Nie pozwól jej się ranić, Arabello.Ta kobieta ma jadowity jęzor. Wiem o tym dobrze ucięła, pochylając głowę, gdy wieszał jej naszyi złoty łańcuszek. Czy zejdziemy na obiad?292RS17Jack wszedł do małego pawilonu w Ranelagh Gardens i przyjrzał sięuważnie ludziom licznie zgromadzonym wokół stołów gry.Była ciepła,wiosenna noc, lekki wietrzyk niósł dzwięki kwartetu smyczkowego zpawilonu koncertowego.Po ścieżkach przechadzali się goście w świetlespecjalnie umocowanych pochodni.Niekiedy spoza rzędów krzewówdolatywał głośny okrzyk albo wybuch śmiechu.Ogrody te były osławionejako miejsce najrozmaitszych schadzek.Jack dostrzegł kochankę przy grze w kwindecza i podszedł do niej,robiąc to jakby od niechcenia.Lady Worth spojrzała na niego znad kart,uśmiechając się radośnie. Jack, zastanawiałam się, czy tu dziś przyjdziesz. Nie musisz się już zastanawiać, moja droga odparł lekko, sięgającpo tabakierkę otrzymałem liścik i pośpieszyłem na twoje wezwanie. Czy twoja urocza żona bawi się tu dzisiaj? Lilly odłożyła karty zlekkim skrzywieniem ust, bo przegrała. Zapewne tak, ale bawi się we własnym gronie.Lilly nie przestała sięuśmiechać. Księżna St.Jules zrobiła furorę podczas tego sezonu.Nie ma wprostzabawy, której nie zaszczyciłaby swoją obecnością. Wstała od stołu i ujęłago pod rękę. Przejdz się trochę ze mną, Jack.Nie sprzeciwił się jej i wyszli do ogrodu.Lilly wachlowała sięłagodnie, gdy szli ku pawilonowi koncertowemu.Jack nie odzywał się anisłowem.Wiedział, że Lilly przystąpi do sedna sprawy w odpowiednimmomencie, i za kilka minut tak właśnie zrobiła. Nie odwiedzasz mnie już, Jack.293RS Moja droga, przecież złożyłem ci wizytę ledwie przedwczoraj. Tak, ale wiesz, że nie to mam na myśli rzekła ze smutnymuśmiechem. Nie mam ochoty widywać cię wyłącznie w czyimśtowarzystwie.Czemu między nami nie może być tak jak przedtem? Przecież wyjaśniłem ci już sytuację przypomniał jej łagodnie,przyciszonym głosem. Z przyjazni i przez wzgląd na to, co nas łączyło,zawsze będę służył ci pomocą, ale nie możemy być dłużej kochankami.Nawet gdy to mówił, rozglądał się za Arabellą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]