[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Posłał jej kolejny niepokojący uśmiech, a jego oczy lśniły.- Dlatego muszę być bardzo ostrożny - ostrzegł.- Muszę się kontrolować.Bo inaczej mogąsię zdarzyć różne rzeczy.Kaitlyn z trudem łapała oddech.Cały czas się do niej zbliżał, jak wilk do swojej ofiary.Zmusiła się, by się nie skulić i spojrzeć mu prosto w oczy.Wysoko uniosła brodę.- Tak właśnie było za pierwszym razem - dodał Gabriel.-W ośrodku w Durham była pewnadziewczyna.Lubiliśmy się i chcieliśmy być razem.Ale gdy się do siebie zbliżyliśmy, coś sięstało.Był tuż przed nią.Kaitlyn przywarła plecami do ściany.- Nie chciałem, by do tego doszło, ale zrobiłem się zbyt emocjonalny.A to byłoniebezpieczne.Chciałem się do niej zbliżyć, ale po chwili okazało się, że nasze umysły siępołączyły.- Przerwał, jego oddech był teraz szybki i lekki.Po chwili ciągnął dalej: - Ona byłasłaba i przerażona.Czy ty też się boisz, Kaitlyn?Rozdział 8Byłam, pomyślała Kaitlyn.Ale była pewna, że Gabriel potrafi wyczuć kłamstwo, choćczuła też, że prawda może jązabić.Nie miała wyjścia, musiała przystąpić do ataku.- A chcesz, żebym się bała? Tego właśnie chcesz, żeby wszystko się powtórzyło?Jego szare oczy zaszły mgłą.Cofnął się nieco.Kaitlyn atakowała dalej:- Myślę, że wcale nie chciałeś skrzywdzić tamtej dziewczyny.Myślę, że ją kochałeś.Zrobił kolejny krok do tyłu.- Jak miała na imię? - zapytała Kaitlyn.Była zaskoczona, gdy odpowiedział.- Iris.Była jeszcze dzieckiem.Oboje byliśmy dzieciakami.Nie mieliśmy pojęcia, co robimy.- Była tam? leż miała nadprzyrodzone zdolności? Gabriel wydaj wargi.- Niewystarczające - odparł, jakby doskonale wiedział, co chciała usłyszeć.W jego oczachdostrzegła gorycz.- Nie miała dość.sam nie wiem czego.Sił życiowych.Bioenergii.Tego,co powoduje, że niektórzy z nas mają nadprzyrodzone zdolności i co utrzymuje nas przyżyciu.Tamtej nocy w ośrodku.kiedy ją w końcu puściłem, była całkowicie bezwładna.Miała białą, siną twarz.Nie żyła.Westchnął głęboko, a potem dodał:- Nie miała w sobie ani odrobiny życia.%7ładnej energii.Wszystko z niej wyssałem.Kaitlyn nie chciała go już dłużej atakować i nie była w stanie wytrzymać jego wzroku.Czułasię tak, jakby ktoś oplótł jej klatkę piersiową ciasną gumą.Po chwili powiedziała spokojnie:- Nie zrobiłeś tego umyślnie.- Nie? - zapytał.Zdążył opanować emocje i znowu lekko oddychał.Kiedy Kait na niegospojrzała, nie dostrzegła już w jego oczach goryczy.Jego wzrok był.pusty.- Ludzie wośrodku byli innego zdania - ciągnął dalej.- Kiedy zorientowałem się, że ona nie oddycha,wezwałem pomoc.Ale kiedy przyszli i zobaczyli jej siną twarz, pomyśleli o najgorszym.Mó-wili, że ją zaatakowałem.%7łe próbowałem ją zmusić, a kiedy mi się nie udało, zabiłem ją.Kait ogarnął strach.Była wdzięczna, że miała za sobą ścianę, na której mogła się oprzeć.Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że zamknęła oczy.- Tak mi przykro - wyszeptała.Potem próbowała się jakoś pocieszyć.- Rob ma rację.To, corobi Joyce, jest światu potrzebne.Musimy się wszyscy nauczyć kontrolować.Na twarzy Gabriela pojawił się grymas.- Wierzysz w to, co mówi ten chłoptaś? - zapytał z nieskrywaną pogardą.Kaitlyn była zdumiona.- Czemu tak bardzo go nienawidzisz?- Nie wiesz? Złoty chłopiec był wtedy w Durham.Wszyscy nosili go na rękach, a wszystkoco robił, było dobre.To on domyślił się, co się stało z Iris.Nie wiedział, jak to zrobiłem, aledomyślił się, że uleciała z niej cała energia jak krew, gdy przetnie się komuś tętnicę.Zaczęlimnie ścigać jak zwierzę.Ludzie z ośrodka i policja, wszyscy.- Jego głos był pozbawionyemocji.Ale to nie była wina Roba, pomyślała Kait.Nie była.- Więc uciekłeś - dodała na głos.- lak, miałem czternaście lat i byłem głupi.Na szczęście, oni okazali się jeszcze głupsi.Całyrok mnie szukali, ale do tego czasu byłem już w Kalifornii.W więzieniu.- Za kolejne morderstwo - stwierdziła spokojnie Kaitlyn.- Kiedy świat jest głupi, trzeba się zemścić, nie rozumiesz? Ludzie sobie na to zasłużyli.Gdyktoś jest słaby, nie zasługuje na nic lepszego.Facet, którego zabiłem, chciał mnie zastrzelić zapięć dolarów, które miałem w kieszeni.Dopadłem go pierwszy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]