[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ryk facetów się nasila, wydzierają się jak opętani, a ona, wciąż wypięta,unosi głowę i posyła mi uśmiech, który mówi: Przegrałaś".Mężczyzni podrzucają czapki, poklepują się po plecach, ocierają łzy.Niemogę powstrzymać uśmiechu.Skończyłam.Bardzo, bardzo pragnęłam tychpieniędzy ale nie zrobiłabym tego, co ona.Schyliłam się i wzięłam swojeciuchy, przerzuciłam je sobie przez ramię i ostrożnie zeszłam po chwiejnych schodkach estrady.Pózniej tego dnia spotkałam kumpla mojego ojca, Dużego Eddiego.Rozpromienił się na mój widok.- Fioletowe majtki, fioletowe majtki! - Chyba spojrzałam na niego /.przerażeniem, bo zmrużył oczy i wycedził wrednym tonem: - Nie wierzysz?Poszukaj swojego starego.Robił zdjęcia.Danny i ja chodziliśmy z zielonawym nalotem na niemytych zębach i sikaliśmy na podwórko.Przed snem objadaliśmy się słodyczami z paczki,którą dostaliśmy na Halloween, a rano napychaliśmy nimi kieszenie, żeby147nie jeść lunchu w szkolnej stołówce.Maślane herbatniki na śniadanie, sni-ckersy w południe, smarties na przekąskę i wielkie miski płatków luckycharms, wymieszanych z mlekiem, na kolację.Nie używaliśmy już nawetcukierniczki.Po prostu sypaliśmy na płatki kilkucentymetrową warstwęcukru z 2-kilogramowej torby.Przed wyjazdem rodziców mieszkaliśmy we czwórkę w małej przyczepie kempingowej pożyczonej od sąsiada.Stała na bloczkach cementu, natrawie przy zwęglonych szczątkach dawnego domu.Komplet jadalny, naktórym siadaliśmy do kolacji, zmieniał się w łóżko dla mnie i Danny'ego:wystarczyło ułożyć poplamione, tapicerskie poduszki na stoliku i ławkachz listewek.Rodzice spali na piankowym materacu, oddzieleni od nas tylkoumywalką i 60-centymetrowym blatem.Dwudziestolitrowe wiadro na robaki teraz służyło nam jako ubikacja, bo w przyczepie nie było przenośnejtoalety.Trzymaliśmy wiadro na dworze.W takich warunkach czekaliśmy na pieniądze z ubezpieczenia.Najpierwtrzeba było poinformować agenta o wszystkim, co znajdowało się w naszejrozbudowanej przyczepie.Przypominaliśmy sobie: setki butów mamy, nieużywane graty, które zapełniały cały pokój z tyłu, szafy pękające od ubrań,niezliczone zabawki i meble, kolekcja matchboksów i lalek z porcelany.Lista spalonych przedmiotów zajmowała już kilka gęsto zapisanych stron;czasami w szkole lub w mieście przypominaliśmy sobie jeszcze o czymś,co mieliśmy.Wspomnienia utraconych rzeczy nawiedzały mnie przez wiele łat; wystarczyło, żebym zobaczyła dziewczynę w bluzce w grochy, a przypominałam sobie, że miałam taką samą przed pożarem.Do każdej pozycjina liście dopisywaliśmy cenę i szacowaną wartość przedmiotu; robiliśmyto najskrupulatniej, jak potrafiliśmy.Z radością myśleliśmy o nowych zakupach.Mama sporządzała niekończące się wykazy rzeczy, które trzeba byłokupić.Aączyła i porządkowała kolejne listy, żeby się nie pogubić.Wciążpytaliśmy:- Kiedy przyślą czek? Kiedy przyślą czek?Robiło się coraz zimniej, zbliżał się listopad, niebo pociemniało, z drzewspadały czerwone liście, słońce zachodziło o piątej po południu.Nie mieliśmy pieniędzy na nic.Danny i ja nosiliśmy te same ubrania, co w dniupożaru.Na szczęście dla Danny'ego mama spakowała mu trochę rzeczy natamtą całonocną wycieczkę.Ja miałam tylko ciuchy z dnia pożaru i poliestrowy kombinezon, który dostałam od znajomych z baru Rax Roast Beef.gdzie nadal pracowałam po szkole.148Zorientowaliśmy się, że wreszcie przysłali czek, gdy tylko wysiedliśmyze szkolnego autobusu: przy studni stały kartonowe pudła z pralką i suszarką, których nie było gdzie podłączyć.Po drugiej stronie drogi dwa zrebakijadły obrok z wiader; do trucka z kołem zapasowym z tyłu była przytwierdzona nowa, duża przyczepa do przewozu czterech koni.Następnego dniana dachu naszej małej przyczepy kempingowej znalazł się błyszczący, biały talerz anteny satelitarnej.Mama wyjęła z portmonetki dwa banknoty100-dolarowe i dała je mnie i Danny'emu, żebyśmy sobie coś" kupili w ValueCity.Poczuliśmy się bogaci.Już jej nie było.Wyjechała do Meksyku z mężczyzną, który pożyczył nam przyczepę.Kolczasty Bob, jak go przezywano, mieszkał niedaleko naszej działki,wyglądał jak kowboj, a kiedyś występował na pokazach koni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]