[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zachowanie Wyatta było bowiem tak podłe, że nawetuzupełnienie listy jego występków nie mogło mi tegozrekompensować.Walnęłam w szybę pięścią.- DeMarius! - wrzasnęłam.A raczej głucho wychrypiałam.Głoszmienił mi się tak bardzo, że nawet w moich uszach brzmiał okropnie.- DeMarius! Jeśli mnie stąd wypuścisz, zrobię dla ciebie pudding zpączków.Po jego napiętych ramionach poznałam, że mnie usłyszał.- Cała brytfanka tylko dla ciebie - obiecałam, jak mogłamnajgłośniej.Delikatnie obrócił głowę w moją stronę i rzucił mi udręczonespojrzenie.- Będziesz mógł sobie wybrać polewę.Do wyboru rumową, zmaślanki albo z serka śmietankowego.Stał nieruchomo przez kilka sekund, a potem westchnął głębokoi podszedł do drzwi.Hurrra! Uszczęśliwiona zaczęłam się szykować,by opuścić moje śmierdzące więzienie.DeMarius pochylił się do okna i spojrzał na mnie żałośnie.- Blair, uwielbiam twój pudding z pączków - powiedział na tyległośno, żebym usłyszała.- Jednak nie aż tak, by złamać rozkazporucznika i ryzykować zdegradowanie.Potem odwrócił się i odszedł.Do diabła.Mimo wszystko warto było spróbować przekupstwa.Nie miałam pretensji do DeMariusa, że nie uległ pokusie.230anulausoladnacsMusiałam się czymś zająć, by nie myśleć o tym, o czym niechciałam myśleć.Rozłożyłam więc na siedzeniu koc, uklękłam na nimi zaczęłam wyglądać przez tylną szybę na mój dom.Strażacy dzielniewalczyli, by powstrzymać ogień od rozprzestrzeniania się na pobliskiedomy.Wiedziałam jednak, że bungalow moich sąsiadów na pewnopoważnie ucierpi od dymu i wody.%7łar był tak silny, że pikap Wyatta isamochód stojący obok niego zwęgliły się.Na moich oczach całaściana frontowa domu runęła z wielkim hukiem, sypiąc snopamiiskier, które przypominały fajerwerki w Disneylandzie.Nagły błysk światła oświetlił jedną twarz.Twarz kobiety wśrodku tłumu.Miała na sobie bluzę od dresu z kapturem luznonasuniętym na głowę.Stała z rękami w kieszeniach.Najpierwzauważyłam jej niesamówicie jasne włosy, potem spojrzałam natwarz.Po plecach przeszedł mi dreszcz.Było w niej coś znajomego,jakbym gdzieś ją już widziała, ale nie mogła sobie przypomnieć gdzie.Nie patrzyła na płonący dom.Gapiła się wprost na radiowóz i namnie.Przez ułamek sekundy widziałam na jej twarzy dzikąsatysfakcję-To była ona.231anulausoladnacs Rozdział 19Zaczęłam z całej siły walić pięścią w okno.- DeMarius! DeMarius! Ona tu jest! Powiedz Wyattowi! Zróbcoś, do diabła, aresztuj ją! - krzyczałam.To znaczy próbowałam krzyczeć.DeMarius ani drgnął.Pewnie słyszał walenie w okno, ale nicpoza tym, bo prawie straciłam głos.Nagle zakrztusiłam się i zaczęłamgwałtownie kasłać.Aż zgięłam się wpół i do oczu napłynęły mi łzy.W gardle czułam bolesne drapanie.Miałam wrażenie, że wśrodku, od nosa aż do płuc, mam jedną wielką ranę.Nawetoddychanie sprawiało mi ból.Mimo mokrego ręcznika na twarzy,musiałam połknąć więcej dymu, niż mi się wydawało.Moje krzykitylko pogorszyły sprawę, a i tak nie przyniosły skutku.Gdy mogłam się już wyprostować, rozejrzałam się wposzukiwaniu zdziry, która spaliła mi dom, ale już jej nie było.Tojasne.Chciała się napatrzyć na swoje dzieło, ponapawać triumfem, aleprzecież nie mogła tu tkwić w nieskończoność.Azy furii i bólu spłynęły mi po twarzy.Otarłam je ze złością.Niedopuszczę, by ta larwa doprowadziła mnie do łez.Nic z tego, co się tuwydarzyło, nie skłoni mnie do płaczu.Wyciągnęłam komórkę i zadzwoniłam do Wyatta.Przeszło mi przez myśl, że może nie odbierze.To by mnie takrozwścieczyło, że chyba nie przeszłoby mi aż do śmierci.Znówuklękłam na siedzeniu i zaczęłam wypatrywać go w tłumie, cały czaswsłuchując się w sygnał telefonu.I nagle go zobaczyłam.Górujący232anulausoladnacswzrostem nad większością mężczyzn, stał obok dowódcy straży, lekkopochylając głowę i słuchając, jak tamten usiłuje przekrzyczećpanujący wokół hałas.Sięgnął po komórkę.Pewnie ustawił ją nawibracje ze względu na ogólny harmider.Powiedział coś do dowódcystraży, sprawdził, kto dzwoni i odebrał telefon.Przycisnął go do ucha,a drugie zatkał palcem.- Jeszcze trochę cierpliwości! - wrzasnął do słuchawki.Otworzyłam usta, by opieprzyć go z góry na dół, wrzasnąć, żepozwala jej uciec, ale nie wydobył się z nich żaden dzwięk.Nawetpisk.Spróbowałam jeszcze raz.Nic.Zupełnie straciłam głos.Zaczęłam jak szalona drapać w mikrofon paznokciem, żeby choć namnie spojrzał.Do diabła, na pewno nie usłyszy tak cichego odgłosu wcałym tym hałasie.Sfrustrowana zaczęłam z bezsilności walićtelefonem w szybę.Blair, uwaga na przyszłość: komórki nie są pancerne.To dziadostwo rozpadło mi się w ręce.Klapka od baterii sięurwała, a wierzch spadł na podłogę, gdzie postanowiłam go zostawić.Nie zamierzałam bynajmniej szukać czegokolwiek na tej podłodze.Różne elektroniczne duperele poleciały na prawo i lewo.W sumiestraciłam tylko czas i energię.Wrrr! Patrzyłam, jak Wyatt rozłącza się i przypina telefon dopaska.Nawet raz nie spojrzał w moim kierunku.Zwinia.Co jeszcze miałam w torbie? Nóż oczywiście, ale pocięcietapicerki niewiele by mi pomogło.Zdrowo bym za to potem beknęła,233anulausoladnacsbo władze miejskie na pewno nie patrzą przez palce na tych, którzydewastują radiowozy.Co jeszcze? Znalazłam portfel, książeczkęczekową, szminkę, chusteczki higieniczne, długopisy i mój notes.Dobra jest! Mogę się brać do dzieła.Wydarłam kartkę z tyłu notesu,chwyciłam długopis i w słabym, migoczącym świetle napisałam: Powiedz Wyattowi, że ta psychopatka jest tutaj.Widziałam ją wtłumie".Przytknęłam kartkę do okna i zaczęłam wściekle walić w szybę.Waliłam, waliłam i waliłam, jednak DeMarius, niech go diabli porwąnie chciał się odwrócić i spojrzeć.Zaczęła mnie boleć ręka.Gdybym się nie bała, że zafundujęsobie kolejny wstrząs mózgu, chyba zaczęłabym walić w szybę głową.Już miałam wrażenie, że walę głową w mur.Gdybym miała na nogachbuty, zaczęłabym kopać w okno.Gdyby, gdyby.I co mi przyjdzie ztego gdybania?Odłożyłam kartkę na siedzenie i szarpnęłam za metalową kratę,która oddzielała tylne siedzenie od przedniego, by ochronićpolicjantów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]