[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomagam trochęw domu zapewne nie tyle, ile powinienem ale wychowanie dzieckato domena żony.Bóg mi świadkiem, jest w tym o niebo lepsza odemnie.Toteż kiedy w tej dziedzinie dzieje się coś złego, całaodpowiedzialność spada na jej barki.Pogładził się po brodzie, kręcąc głową. No proszę, a to piękny przykład drobiazgowegousprawiedliwienia swego postępowania prawda? Tak, pewnie, było micholernie ciężko.Widzieć, jak człowiek, którego się kocha.Zakładam,że wie pan o Chadzie naszym pierwszym dziecku?Skinąłem głową. To nas dobiło, doktorze.Po prostu nie ma sposobu.zamknąwszy oczy znów pokręcił głową.Boleśnie, jakby starał sięstłumić żal. Powiedzmy, że było to coś, czego nie życzyłbym nawetnajgorszemu wrogowi.Dzgnął guzik windy, spojrzał na zegarek. Wygląda na to, że mamy środek lokomocji, doktorze.W każdymrazie zaczęliśmy się po tym podnosić Cindy i ja.Wzięliśmy sięw garść, cieszyliśmy się z Cassie, kiedy zwaliła się na nas ta historia.Niewiarygodne.Nadjechała winda.Wyszedł z niej lekarz i dwoje dzieci w pasiastychpiżamach.Wsiedliśmy.Chip wcisnął guzik parteru i oparł się plecamio tylną ścianę. Nigdy nie wiadomo, co życie ma dla nas w zanadrzu powiedział.Zawsze byłem uparty.Pewnie aż do przesady nieuleczalnyindywidualista.Chyba dlatego, że w dzieciństwie musiałem przełknąćsporo upokorzeń.Ale zdałem sobie sprawę, że w gruncie rzeczy jestemtradycjonalistą.Wierzę w podstawowe wartości: żyj przykładniei wszystko się ułoży.To beznadziejnie naiwne, oczywiście.Aleprzyjmuje się pewien sposób myślenia, wydaje się, że odpowiedni, więcczłowiek się go trzyma.Wiara dobra jak każda inna.Tylko że ja tracęswoją.Winda przystanęła na czwartym piętrze.Wsiadła Latynoska popięćdziesiątce i dziesięcioletni mniej więcej chłopiec, niski, krępyi w okularach.Tępe rysy twarzy niedwuznacznie świadczyły, że cierpina zespół Downa.Chip uśmiechnął się do nich.Chłopak zdawał się gonie dostrzegać.Kobieta wyglądała na bardzo zmęczoną.Nikt się nieodzywał.Oboje wysiedli na trzecim piętrze.Kiedy drzwi się zamykały, Chip utkwił w nich nieruchomespojrzenie.Gdy winda ruszyła w dół, powiedział: Wezmy tę biedaczkę.Nie spodziewała się tego urodziła dzieckow póznym wieku i teraz będzie musiała wiecznie się nim opiekować.Takie nieszczęście może zachwiać światopoglądem człowieka.Spotkałomnie właśnie coś takiego wszystkie te problemy z dziećmi.Nie liczęjuż na happy endy.Odwrócił się ku mnie.W jego stalowych oczach była wściekłość.Naprawdę spodziewam się, że pomoże pan Cassandrze.Skoro już musiprzejść przez to całe gówno, oszczędzmy jej przynajmniej cierpienia.Winda stanęła.Chip zniknął mi z oczu, ledwo drzwi się rozsunęły.Gdy wróciłem do poradni pediatrii ogólnej, Stephanie byław jednym z pokojów przyjęć.Zaczekałem na korytarzu.Wyszła po paruminutach w towarzystwie ogromnej Murzynki i może pięcioletniejdziewczynki, która ubrana była w czerwoną sukienkę w grochy, miałaskórę czarną jak smoła, i piękne afrykańskie rysy.Jedną rękę podałaStephanie, w drugiej trzymała lizaka.Strużki łez spływały jej popoliczku, niczym lakier po hebanie.W zgięciu ramienia odznaczał sięokrągły różowy plaster. Byłaś dzielna, Tonya mówiła Stephanie. Spostrzegłszy mnierzuciła w przelocie ledwo słyszalnym szeptem. U mnie w gabinecie i zwróciła się znów ku dziewczynce.Poszedłem do jej pokoju.Tomik Byrona wrócił już na półkę, jegozłocony grzbiet wyróżniał się wśród tekstów medycznych.Przekartkowałem ostatni numer Pediatrics.Niedługo potemweszła Stephanie.Zamknęła drzwi i opadła na swoje krzesło. No więc zapytała. Jak poszło? Zwietnie, nie licząc ciągłej niechęci pani Bottomley. Przeszkadza ci? Nie, tylko zachowuje się wciąż tak samo. Zrelacjonowałem jejscenę, jaka rozegrała się miedzy Chipem i pielęgniarką. Starała mu sięprzypodobać, ale najpewniej wszystko spaliło na panewce.Uważa ją zabezwstydną lizuskę, choć przyznaje, że dobrze opiekuje się Cassie.A jego wyjaśnienie faktu, że Vicki czuje do mnie urazę jest chyba trafne:zabiega o względy ważnego pacjenta. Stara się zwrócić na siebie uwagę, co? To jeden z objawówMunchhausena. Owszem.Co więcej, odwiedzała ich w domu.Ale tylko parę razy,dawno temu.Toteż nie wydaje się możliwe, by miała w tym jakiśudział.Ale miejmy ją na oku. Ja już zaczęłam, Alex.Wypytywałam o nią tu i tam.W izbiepielęgniarek uważają, że jest znakomita.Regularnie dobre oceny,żadnych skarg.I o ile mi wiadomo, nie było niczego niezwykłegow przebiegu choroby żadnego z jej pacjentów.Ale moja propozycja jestnadal aktualna: jeśli będzie zbyt dużo tarć, przeniosę ją. Zobaczę, czy uda mi się dojść z nią do ładu.Cindy i Chip lubią ją. Mimo że się podlizuje? Mimo to.Nawiasem mówiąc, Chip myśli to samo o całym szpitalu.Nie lubi, gdy traktuje się go wyjątkowo. To znaczy? Nie wymienił żadnych konkretnych zarzutów.Szczególniepodkreślał, że lubi ciebie.Niepokoi się tylko, że ktoś może czegośzaniedbać ze względu na pozycję jego ojca.Wydaje się przedewszystkim wyczerpany.Ona też. A czy my wszyscy nie jesteśmy odparła. No więc, jakiewrażenie zrobiła na tobie mama? Jest inna niż się spodziewałem on zresztą też.Bardziej pasują dorestauracji ze zdrową żywnością niż do country clubu.Oboje też się odsiebie różnią.Ona jest bardzo.chyba najlepiej oddaje to słowonaturalna.Skromna.Szczególnie jak na synową bonzy.Mogę sobiewyobrazić, że Chip wyrósł wśród bogactwa, ale nie wygląda właściwiena syna biznesmena. Kolczyk? Kolczyk, wybór zawodu, sposób bycia.Opowiadał, żew dzieciństwie zmuszano go do uległości i o tym, że się buntował.Możeślub z Cindy też był tego przejawem.Różnica wieku między nimiwynosi dwanaście lat.Czy była jego studentką? Mogła być, nie wiem.Czy to istotne przy Munchhausenie? Właściwie nie.Badam na razie przedpole.Zbyt wcześnie jeszcze,by orzekać, czy jej typ sceniczny odpowiada typowimunchhausenowskiemu.Wtrąca czasem wyrażenia z żargonumedycznego, bardzo utożsamia się z Cassie odczuwa niemaltelepatyczną więz.Fizyczne podobieństwo między nimi jest duże Cassie wygląda jak mama w miniaturze.A to, jak sądzę, może ułatwiaćidentyfikację. Znaczy to, że jeśli Cindy czuje do siebie nienawiść, możedokonywać jej projekcji na córkę? To prawdopodobne powiedziałem. Ale daleki jestem od takichinterpretacji.Czy Chad także był do niej podobny? Widziałam go martwego, Alex. Ukryła twarz w dłoniach,przetarła oczy i spojrzała na mnie. Pamiętam tylko, że był to ślicznychłopczyk
[ Pobierz całość w formacie PDF ]