[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Budynki zrobiono z drewna i pokryto je tynkiem, pomijając drewnianebelki, które je podtrzymywały.Wszystkie okalały wieżę, a poza tymwzniesiono podwójną palisadę.Bevan przebrał się za wieśniaka i zdobył też ubranie dla Genevieve.Miała teraz na sobie brązową suknię, a twarz zasłaniał jej ciemny welon.Bevan starannie ukrył miecz pod płaszczem, tak by nie było go widać.Zaplanowali wejść do zamku jako służący, a następnie Bevan miałodszukać Fionę.Genevieve była zdenerwowana.Modliła się o to, żebynie odnalezli Fiony.Bała się, że straci Bevana na zawsze.Zachowywał się tak, jakby jej nie było w pobliżu.Kiedy próbowała znim rozmawiać, odpowiadał półsłówkami.Uważał też, żeby jej nie200RSdotykać.Doskonale wiedziała, dlaczego tak postępuje, ale niezmniejszało to jej bólu.Zbliżyli się do wieży.Wokół panował spory ruch.Psy szczekały ibiegały wzdłuż murów.Ludzie zajmowali się swoimi pracami.Z kuznidolatywały do nich odgłosy kucia.Widzieli też praczki, które moczyły wgorącej wodzie prześcieradła.Od strony kuchni dobiegały smakowitezapachy.Genevieve zatrzymała się, kiedy zbliżyli się do zamku.Nie zniosłabytego, gdyby Fiona objęła męża na powitanie.- Co tam? - Bevan cofnął się parę kroków.- Nie wejdę do środka.Odciągnął ją na bok, tak by nie budzić ciekawości.- Dlaczego?- Idz, szukaj jej.Myślę, że powinieneś być sam, gdy spotkasz się z niąpo raz pierwszy.Wyciągnął dłoń i dotknął przez welon jej policzka.W głębi duszypragnął zostać z Genevieve.Do Fiony wzywało go jedynie poczucieobowiązku.Genevieve tyle mu ofiarowała, a on będzie musiał jąodprawić.Ta myśl nie dawała mu spokoju.- Bardzo mi przykro.- Pocałował ją delikatnie.- Wrócę, jak tylkozorientuję się w sytuacji.Genevieve skinęła głową.Na jej policzku pojawiła się niechciana łza.Bevan pokręcił głową.- Genevieve, ja.- Idz już.Bevan pochylił ze smutkiem głowę.- Przepraszam, nigdy nie chciałem cię skrzywdzić.- Wiem.- Popatrzyła na niego smutno.- %7łyczę ci wszystkiegodobrego.Odeszła w kierunku murów, żeby pomóc mu podjąć decyzję.Bevanpatrzył za nią przez chwilę, a następnie ruszył w stronę zamku.Niechciała tego widzieć, ale w końcu skierowała wzrok na Bevana.Szedłciężko i wkrótce zbliżył się do wejścia.201RSGenevieve miała problemy z oddychaniem.Czuła, że powietrze pali jąw płucach.Zatrzymała się przy murze i oparła o drewniane bale.%7łałowała tego wszystkiego, co tak naprawdę nie zdążyło się na dobrerozpocząć.Przeszła na dziedziniec, a potem wyszła z grupą wieśniaków pozamury.Po paru minutach dotarła do miejsca, gdzie zostawili konie.Odwiązała swojego i ruszyła galopem.Przejechała obok wioski i znalazłasię na otwartym polu.Była tak rozżalona, że nie zwróciła uwagi na grupężołnierzy, która nagle pojawiła się tuż za nią.Koń stanął dęba, kiedyzarzu-cono jej kaptur na głowę.Walczyła, ale napastnicy byli silniejsi.Szybko sobie z nią poradzili izwiązali jej ręce, żeby nie mogła się bronić.Chciała jeszcze wstać, alewtedy ktoś ją uderzył.Aż zadzwoniło jej w głowie.Poczuła, że ma kreww ustach, ale nie zemdlała.- Zabierzcie ją do obozu - usłyszała jakiś głos.- A co z MacEganem?- Przyjedzie do nas, kiedy dowie się, że ją mamy.Wyślijcie do niegotego chłopaka.Ktoś wciągnął ją na konia.Genevieve omal histerycznie się nieroześmiała.Bevan po nią nie przyjedzie.Już nie.Jeśli chciała uciec,mogła polegać tylko na sobie.Bevan wziął do ręki wiązkę drewna i ruszył za służącym który właśniewchodził do środka.Nikt go nie zatrzymał.Jeśli Fiona jest w zamku,zapewne oczekuje na południowy posiłek wraz z baronem.Wewnątrz było bardzo ciepło.W paleniskach płonęły drwa, a nie torf.Złożył swoją wiązkę koło jednego z nich i rozejrzał się dookoła.Nagleprzyszło mu do głowy, że niepotrzebnie tu przyjeżdżał.Był przecieższczęśliwy z Genevieve i mógł udawać, że nic się nie stało.Niepotrzebnie ścigał cienie przeszłości.Było mu tak dobrze z Genevieve.Był pewny, że ona go kocha, i niewiedział w imię czego ma z niej rezygnować.Zacisnął pięści, myśląc otym wszystkim.Po co mu Fiona? Po prostu stąd wyjdę, pomyślał.Będęudawał, że nigdy mnie tu nie było.W tym momencie zrozumiał, że on202RSteż kocha Genevieve i nie może z niej zrezygnować.Potrzebował dużoczasu, aby wreszcie to do niego dotarło.Chciał odwrócić się w stronę wyjścia, kiedy usłyszał ten głos.203RSRozdział dziewiętnastyo była jego córka.%7ływa.Stanął jak wryty, nie wierząc własnym oczom, po czymTpodszedł do niej i uklęknął.Spojrzała na niego ze zdziwieniem.- Pamiętasz mnie, a inion? - spytał.Bardzo urosła.Miała na sobie niebieską, lamowaną złotą wstążkąsukienkę i patrzyła na niego bardzo poważnie.- Papa - szepnęła.Bevan przytulił córkę.Nie był w stanie powstrzymać łez.- Och, Brianno, tak bardzo mi cię brakowało - powiedział, zachodzącw głowę, jak to się stało, że ona żyje.- Dlaczego tu jesteś?- Mama mnie tu przywiozła - odparła dziewczynka, a następniepocałowała go w policzek.Oto kolejne kłamstwo Fiony.Ukradła mu córkę i zabrała ją z sobą.Niewidział Brianny dwa lata.Ogarnął go gniew.Jak żona mogła coś takiegouczynić?!- Gdzie jest mama? - spytał.- Zmarła na jesieni.Na jesieni? To oznaczało, że Genevieve wciąż jest jego żoną!Odetchnął z ulgą, myśląc o tym, że czeka na niego przed zamkiem.Przynajmniej raz zakomunikuje jej dobrą wiadomość.Nagle uprzytomniłsobie, że Brianna ma pięć lat.- Długo na ciebie czekałam, papo - poskarżyła się.- Dlaczego nieprzyjeżdżałeś?- Nie wiedziałem, gdzie jesteś - odparł.- Kto się tobą zajmuje?Wskazała w stronę drzwi.- On.Mówi, że jest moim ojcem, ale ja wiem, że to nieprawda.- Zostaw ją! - dobiegł ich męski głos.Bevan spojrzał w tamtym kierunku i zobaczył rozsierdzonegonormańskiego rycerza.Nie puścił jednak córki.- Nie bój się, a inion.Nikt mi cię nie zabierze.204RSNapastnicy umieścili Genevieve w namiocie.Nie rozpalili ogniska ibyło jej bardzo zimno.Związane z tyłu ręce zaczęły jej drętwieć.Miałaświadomość, że Hugh Marstowe chciał użyć jej jako przynęty, abyzwabić w pułapkę Bevana.Właśnie wszedł do namiotu i usiadł, patrzącna nią z wyrzutem.- Ciekaw jestem, jak długo będziemy musieli czekać na twojego męża- powiedział.- Czy chcesz patrzeć, jak go będę zabijał?Genevieve nie zamierzała się poddać.Liczyła na to, że Bevan nieprzyjedzie.Hugh wymierzył jej siarczysty policzek.- Odpowiadaj!Kiedy w dalszym ciągu milczała, uniósł jej głowę, aby musiała naniego spojrzeć.Silnie chwycił ją za brodę.- Oddałaś mu swoje ciało, ty ladacznico! Pozwoliłaś, aby dostał to, comnie się należało! Zapłaci za to życiem.Znowu uderzył ją w twarz, a ona nie mogła z nim walczyć.Wiedziałazresztą, że opór jedynie zwiększyłby jego furię.W końcu Hugh zostawiłją samą.Opadła na ziemię.Po chwili podpełzła i wyjrzała na zewnątrz.Przed wejściem stało dwóch strażników.Pozostali ludzie Hugh byli podbronią.Musiała zrobić coś, żeby nie schwytali Bevana.Podjęła próbę uwolnienia się z więzów.Udało jej się dosięgnąć ichczubkami palców i stwierdziła, że rzemienie są dosyć lekko związane.Zaczęła pociągać palcami za rzemienie, chcąc rozluznić supły.Nie mogłapozwolić na to, żeby Bevan zginął.- Nie powinieneś był tu przyjeżdżać, MacEgan - powiedział baronSomerton i spojrzał na niego złym wzrokiem.Po chwili wyciągnął miecz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]