[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wpadałem tam codziennie, na chwilę, jak marynarz,który wychodzi na nabrzeże, żeby sprawdzić, czy łódz jestdobrze zacumowana.Za każdym razem zaglądałem przy okazjipiętro wyżej.Alice miewała się świetnie.Ucinaliśmy sobiekrótką pogawędkę, a ona niezmiennie opowiadała okropieństwao swoich dzieciach i poprawiał jej się nastrój.UdzieliłemLucowi wskazówek, żeby pod moją nieobecność dopilnował,czy staruszka ma wszystko, czego jej trzeba.Pewnego wieczoru, kiedy przypadkiem spotkaliśmy sięu niej, rzuciła zdumiewającą uwagę. Zamiast wydawać na świat dzieci i zamęczać się,wychowując je, należałoby je adoptować już dorosłe.Człowiekwiedziałby przynajmniej, z kim ma do czynienia.Was obuwzięłabym bez wahania.Luc zerknął na mnie zaskoczony, a Alice, którą jegoreakcja bardzo ucieszyła, podjęła: Darujmy sobie hipokryzję, sam mi powiedziałeś, żerodzice cię irytują, dlaczego uważasz, że rodzicom nie wolnoczuć tego samego wobec swoich dzieci?A ponieważ Luc zaniemówił, zabrałem go do kuchnii wyjaśniłem na osobności, że Alice ma osobliwe poczuciehumoru i nie trzeba mieć jej tego za złe, bo jest mocnorozżalona.Chociaż starała się za wszelką cenę zachowaćgodność wobec ogromu cierpienia i próbowała nawetznienawidzić potomstwo, wszystkie te wysiłki były daremne miłość do dzieci okazywała się silniejsza od wszystkiego.Porzucona, przeżywała tragedię.To nie Alice wyjawiła mi tę tajemnicę.Pewnego ranka,kiedy ją odwiedziłem, słońce zajrzało do pokoju i nasze cienietroszeczkę za bardzo się do siebie zbliżyły. f& f& f&W pierwszych dniach marca zwołano zebranie wszystkichpracowników izby przyjęć.Okazało się, że płyty, którymiobłożono sufit, zawierają azbest.Ekipa fachowców miała jewymienić, a prace planowano na trzy dni i trzy noce.Przez tenczas nasze zadania miał wypełniać inny szpital.Personelotrzymał urlop techniczny na cały weekend.Natychmiast zadzwoniłem do matki, żeby podzielić sięz nią dobrą wiadomością mogłem ją odwiedzić,zapowiedziałem, że przyjadę w piątek.Po chwili milczeniamatka powiedziała mi, że bardzo jej przykro, ale obiecałaprzyjaciółce, że pojedzie z nią na południe.Zima byławyjątkowo sroga, i kilka dni na słońcu dobrze by im zrobiło.Podróż została zaplanowana kilka tygodni temu, hotel otrzymałjuż zaliczkę, bilety lotnicze były bezzwrotne.Nie widziałamożliwości odwołania tego wyjazdu.Tak bardzo chciałaby sięze mną zobaczyć, to naprawdę głupi zbieg okoliczności, miałajednak nadzieję, że ją zrozumiem i że nie będę miał do niej żalu.Jej głos brzmiał tak słabo, że natychmiast zapewniłem, iż nietylko ją rozumiem, ale też cieszę się, że ruszy się z domui wyjedzie na kilka dni.Już za miesiąc będzie prawdziwawiosna, a wtedy mnie odwiedzi i nadrobimy stracony czas.Tego wieczoru Sophie miała dyżur, a ja nie pracowałem.Luc gorączkowo się uczył, potrzebował pomocy.Zjedliśmymakaron, a potem usiedliśmy przy biurku.Ja grałem rolęnauczyciela, on ucznia.O północy mój przyjaciel rzuciłpodręcznikiem do biologii przez cały pokój.Ja także przed sesjąegzaminacyjną na pierwszym roku żyłem w potwornym stresie,miałem ochotę wszystko rzucić, uciec przed ryzykiem porażki.Podniosłem książkę i wróciłem do wykładu, jakby nic się niestało.Ale Luc był nieobecny duchem, a jego zdenerwowaniezaczynało mnie niepokoić. Jeżeli nie wyniosę się stąd przynajmniej na dwa dni,eksploduję.To, co zostanie z mojego ciała, oddam medycynie.Pierwszy ludzki inkubator rozerwany od środka powinienzainteresować patologów.Już widzę, jak leżę na stolesekcyjnym, otoczony przez grupę studentów.Pociesza mnietylko myśl, że zanim wyląduję dwa metry pod ziemią,dziewczyny pobawią się jeszcze moim fiutem.Z tej tyrady wyciągnąłem wniosek, że mój przyjacielnaprawdę musi trochę odetchnąć.Po chwili namysłuzaproponowałem mu, żebyśmy wyskoczyli na wieś i tamkontynuowali naukę. Nie lubię krów odburknął posępnie.Zapadła cisza, ale kiedy Luc błądził wzrokiem gdzieśw dali, ja nie spuszczałem go z oka. Morze powiedział. Chcę popatrzeć na morze, nahoryzont, na ten bezkres, na wodę, na fale& I chcę usłyszećmewy& Chyba wiem, czego ci trzeba powiedziałem.Najbliższe wybrzeże było od nas oddalone o trzystakilometrów, jedyny jadący tam pociąg zatrzymywał się nakażdej stacyjce, a podróż trwała sześć godzin. Wynajmijmy samochód, trudno, to pochłonie całą mojąpensyjkę salowego, ja stawiam, tylko błagam, zabierz mnie nadmorze.Gdy Luc kończył, patrząc na mnie jak na wybawcę,otworzyły się drzwi i do mieszkania weszła Sophie. Było otwarte powiedziała. Nie przeszkadzam? Wydawało mi się, że masz dyżur. Też tak myślałam, niepotrzebnie zmarnowałam czterygodziny.Pomyliłam dni i zorientowałam się dopiero po parugodzinach, że jesteśmy na oddziale we dwoje.I pomyśleć, żemogłam spędzić z tobą cały wieczór. Biedactwo westchnąłem.Sophie patrzyła na mnie, a jej mina nie wróżyła nicdobrego.Szeroko otworzyłem oczy, milcząco pytając, co sięstało i o co jej chodzi. O ile mnie słuch nie myli, wyjeżdżasz na weekend nadmorze? Och, nie rób takiej miny, nie mam zwyczajupodsłuchiwać pod drzwiami.Luc tak wrzeszczał, że słychać gobyło już na schodach. Sam nie wiem rzuciłem. Skoro byłaś przy naszejrozmowie, to chyba wiesz, że jeszcze nie udzieliłemodpowiedzi.Luc wodził wzrokiem, patrząc to na nią, to na mnie, jakobserwator pojedynku dwóch tenisistów. Zrobisz, jak zechcesz, jeśli macie ochotę spędzić tenweekend we dwóch, znajdę sobie inne zajęcie, nie przejmujciesię mną.Luc zrozumiał, przed jakim stanąłem dylematem.Poderwałsię z krzesła, padł do stóp Sophie, uczepił się jej nóg i zaczął jąbłagać.Przypomniało mi się, że widziałem, jak zrobił ten numerpani Schaeffer, żeby uniknąć kary. Zaklinam, Sophie, jedz z nami, nie dąsaj się, nie obwiniajgo, wiem, że chciałabyś spędzić z nim te dwa dni, ale on właśniepróbował uratować mi życie.Po co studiujesz medycynę, skoroodmawiasz pomocy człowiekowi w niebezpieczeństwie,zwłaszcza że ten człowiek to ja? Umrę, skonam, dusząc się podksiążkami, jeśli mnie stąd nie zabierzecie.Jedz z nami, zlituj się,obiecuję, że pójdę sobie na plażę, usiądę i już mnie niezobaczycie, będę niewidzialny.Będę się trzymał na dystans, niepisnę słowa, zapomnisz nawet, że tam jestem.Dwa dni nadmorzem, tylko we dwoje i mój cień gdzieś w dali.Powiedz tak , zgódz się, proszę, płacę za samochód, benzynę i hotel.Pamiętasz te rogaliki, które upiekłem specjalnie dla ciebie? Nieznałem cię, ale już wiedziałem, że się polubimy.Jeżeli sięzgodzisz, zrobię ci takie chouquettes, jakich w życiu nie jadłaś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]